Przeznaczeniem po głowie – Wiedźmin: serial vs książka – odcinek #8

by Mila

Finałowy odcinek pierwszego sezonu Wiedźmina zatytułowany Coś więcej bierze na tapet opowiadanie pod tym samym tytułem – w którym to Geralt ratuje kupca przed potworami, majaczy w gorączce i w końcu wbrew zwątpieniu odnajduje swoje przeznaczenie. Intro odcinka pokazuje nam, jak symbole, którymi sygnowane były poprzednie epizody, stapiają się w jeden znak: połączenie głowy wilka symbolizującej Geralta, gwiazdy kojarzącej się z obsydianowym naszyjnikiem noszonym przez Yennefer oraz jaskółki będącej elfim przydomkiem Ciri. Tak też wątki trójki najważniejszych bohaterów i trzy linie czasowe ostatecznie splatają się w tym finałowym odcinku sezonu. Zobaczmy, jak to wszystko się rozegrało i ile w tym z oryginalnego tekstu Sapkowskiego! [Tekst w oczywisty sposób zawiera spoilery].

Ludzkie odruchy i majaki – wątek Geralta

Odcinek zaczyna się tam, gdzie w poprzednim epizodzie skończył się wątek Geralta – okazuje się, że wiedziony siłą przeznaczenia wiedźmin trafił do komnaty Ciri i teraz rozgląda się po jej dawnym pokoju. Przyznam, że trochę irytuje mnie mocno magiczne i przez to cokolwiek łopatologiczne działanie przeznaczenia w serialu – brakuje już tylko tego, żeby, niemal jak w grze komputerowej, Geralt szedł po magicznie podświetlonych śladach, które doprowadzą go prosto do Ciri. W książce działanie przeznaczenia jest znacznie bardziej subtelne – owszem, Geralt i Ciri wpadają na siebie w zupełnie niespodziewanych miejscach, jak Brokilon czy chata uratowanego kupca, którego żona po wojnie przygarnęła sierotę – ale nie mamy wrażenia, że przeznaczenie dosłownie ciągnie ich za rękę, otwiera przed nimi drzwi, wprost iskrzy magią, powodując, że prawdopodobnie rozpoznaliby się w tłumie ludzi, nawet nie wiedząc, jak nawzajem wyglądają. Sapkowski wyraźnie gra z wiarą w przeznaczenie, przypadek i konsekwencje podjętych przez bohaterów decyzji, pozwala im, a razem z nimi czytelnikowi, wątpić, wierzyć, sprzeciwiać się… Serial zaś trochę wali nas po głowie tym przeznaczeniem i jego pociąganiem za sznurki. Naprawdę, odrobina więcej subtelności by tu nie zaszkodziła.

Kadr z serialu <em>Wiedźmin</em>, 2019.
Kadr z serialu Wiedźmin, 2019.

Wróćmy jednak do Geralta, który najwyraźniej traci wszelką nadzieję i opuszcza zamek. W kolejnej scenie widzimy, jak nocą jedzie przez las i natrafia na wyrżnięty w pień obóz cintryjskich uchodźców i mężczyznę, który stara się tych nieszczęsnych ludzi pochować. Wiedźmin ostrzega go, że powinien raczej uciekać, bo obecność trupów ściągnie potwory. I rzeczywiście, po chwili widzimy, jak spod ziemi wyłażą trupojady, próbując pochwycić mężczyznę – na szczęście Geralt, choć sprawiał wrażenie, że zamierza obojętnie pojechać przed siebie, interweniuje i ratuje kupca. Potworów jednak przybywa, oblegają Geralta, który w pewnym momencie walczy z nimi już gołymi rękami – a kiedy w końcu udaje mu się uwolnić, odkrywa, że został ugryziony, a rana jest skażona jadem. Błyskawicznie słabnący wiedźmin pada na twarz.

Ta scena częściowo różni się od swojego książkowego pierwowzoru. W opowiadaniu wydarzenia rozgrywają się nie krótko po rzezi Cintry, a już jakiś czas po niej, na pewno zaś okrągły rok po bitwie pod Sodden, do której wrócimy w wątku Yennefer. Geralt, przekonany, że zarówno Ciri, jak i Yennefer, nie żyją, podczas podróży spotyka kupca Yurgę, którego wóz zepsuł się podczas przeprawy podniszczonym mostem nad usianym kośćmi wąwozem. Kupiec nie chce porzucić swojego, jak mówi, całorocznego urobku, mimo że Geralt ostrzega go, że po zapadnięciu zmroku z wąwozu na pewno wylezą potwory i Yurga zasili stos kości widoczny w dole. Kupiec jednak prosi wiedźmina, by go ochronił i pomógł mu z wozem – a kiedy nieopatrznie używa słów „dam, czego tylko zażądacie”, Geralt, choć sam nie może uwierzyć w to, co robi, znów powołuje się na Prawo Niespodzianki i oświadcza, że pomoże kupcowi, pod warunkiem, że ten odda mu to, co zastanie po powrocie do domu, a czego się nie spodziewa. Po tym Geralt rzeczywiście ratuje kupca, sam zostając przy tym ranny. Zmiana motywacji Yurgi i okoliczności, w których obaj mężczyźni spotykają się i zostają zaatakowani, ma w serialu sens – z jednej strony pokazuje krajobraz po przejściu nilfgaardzkich wojsk i wojenne zniszczenie, z drugiej zgadza się z postawami Yurgi, jakie znamy z książki, na kartach opowiadania kupiec również wykazuje się bowiem sporym sercem, wrażliwością i empatią, zdradzając w rozmowach swoje poglądy na szereg spraw, w których Geralt przywykł do bycia traktowanym bezdusznie i brutalnie.

Kadr z serialu <em>Wiedźmin</em>, 2019.
Kadr z serialu Wiedźmin, 2019.

Podobnie jak w książce, Yurga opatruje ranę wiedźmina i zabiera go na swój wóz. Chce zawieźć go do swojego domu, co jest pewnym odstępstwem od opowiadania – tam próbuje jak najszybciej dotrzeć do jakiejś osady i znaleźć dla wiedźmina profesjonalną pomoc. W książce ostatecznie bardzo głęboką raną Geralta zajmuje się czarodziejka, a jeśli uznać, że Geralt akurat w tym momencie nie majaczył, jest to czarodziejka Visenna, jego własna matka, która kiedyś oddała go na wychowanie wiedźminom. Serialowy Geralt zmierza jednak na farmę Yurgi, ale także majaczy – i także „spotyka się” ze swoją matką, choć tym razem w majakach, w których miesza się wspomnienie matki czarodziejki wpajającej mu szacunek do życia, z wizerunkiem złotego smoka, jaki pamiętamy z odcinka szóstego. Podczas podróży rannego Geralta do domu Yurgi splatają się linie czasowe – wiedźmin z daleka słyszy wybuchy rozgrywającej się właśnie bitwy pod Sodden. Zanotowawszy ten fakt, Geralt ogląda swoją ranę i zażywa eliksiry, próbując namówić Yurgę, by ten zabrał go w Góry Sine, czyli w pobliże Kaer Morhen – ale odpływa w majaki i przypomina sobie moment, w którym matka go porzuciła i w którym po raz pierwszy spotkał Vesemira. W kolejnej scenie dostajemy jeszcze bardziej srogie majaki – Geraltowi wydaje się, że opiekują się nim ważne w jego życiu kobiety: Renfri, zdegenerowana księżniczka, którą musiał zabić w pierwszym odcinku, Yennefer, wreszcie jego matka, Visenna. To ostatnie spotkanie pełne jest cytatów wyniesionych prosto z książki, Geralt konfrontuje się z matką, która go porzuciła, chce wzbudzić w niej poczucie winy za los, na jaki go skazała, chce wiedzieć, dlaczego go oddała. W przeciwieństwie do książki, w której mamy podstawy do tego, by wierzyć, że spotkanie z Visenną rzeczywiście mogło się wydarzyć (Geralt na pewno jest opatrywany przez JAKĄŚ czarodziejkę uzdrowicielkę i potwierdza to opiekujący się nim Yurga, choć trudno stwierdzić, czy sama tożsamość kobiety nie została przez wiedźmina wymajaczona), serial nie pozostawia tu pola do interpretacji ani wątpliwości. Matka była tylko mirażem, jednym z wielu, jakich ranny i naćpany eliksirami Geralt doświadcza podczas podróży. W książce Geralt również majaczy o ważnych dla niego momentach i kobietach – przypomina mu się noc spędzona z Yennefer podczas święta Belleteyn, jego powrót do Cintry i rozmowy z Calanthe o tym, czy powinien zabrać dziecko Pavetty, a także przypadkowe spotkanie z uciekającym przed wojną Jaskrem, który opowiada mu o upadku Cintry i ostatecznie pozbawia go nadziei na odnalezienie Ciri.

Kadr z serialu Wiedźmin, 2019.
Visenna. Kadr z serialu Wiedźmin, 2019.

Wspominałam, że w książce to Geralt żąda zapłaty poprzez Prawo Niespodzianki – w serialu ten wątek również się pojawia, ale sięga po niego Yurga, oświadczając, że pomimo bycia kupcem, nie ma czym wiedźminowi zapłacić. Tutaj Geralt, dużo przytomniej niż w książce, nie chce skorzystać i mówi, by kupiec po prostu postawił mu piwo. Ma to sporo sensu – moment, w którym Geralt ponownie powołuje się na Prawo Niespodzianki, zawsze wydawał mi się w książce nieco dziwny, a tutaj, w takiej bliskości czasowej dramatycznych scen, jakich wiedźmin doświadczył w Cintrze, byłby dość mało wiarygodny psychologicznie. Geralt ewidentnie wciąż świeżo ma w pamięci, że z przeznaczeniem nie należy igrać. Ostatnia scena wątku Geralta bezpośrednio łączy się już z wątkiem Ciri, splatając te dwie linie czasowe, żeby się więc nie powtarzać, omówię ją pod koniec fragmentu dotyczącego Ciri.

Śmierć i poświęcenie – wątek Yennefer

Wątek Yennefer rozpoczyna się sceną, w której czarodzieje przeprawiają się przez rzekę, by dotrzeć do dawnej elfiej warowni na wzgórzu Sodden – którą to warownię malowniczo zagrał zamek Ogrodzieniec. W książkach nie przyglądamy się tej bitwie bliżej, z rozsianych w różnych miejscach dialogów dowiadujemy się jedynie, że brało w niej udział co najmniej sto tysięcy wojowników, z czego poległo jakieś trzydzieści tysięcy, w szeregach Północy walczyło również dwudziestu dwóch czarodziejów, poległo zaś, według oficjalnych źródeł, czternaścioro z nich – choć na skutek pobitewnego chaosu i stanu, w jakim była większość ciał, doszło do pomyłki i na upamiętniającym poległych magów obelisku znalazło się także nazwisko Triss Merigold, która jednak przeżyła bitwę. Jak dowiadujemy się z ust samej Triss w tomie Krew elfów, czarodziejka była jednak tak okaleczona i pozbawiona swoich słynnych kasztanowych włosów, że nikt, kto znał ją jedynie pobieżnie, jej nie rozpoznał, a jedyna pozostała przy życiu osoba, która znała ją bliżej, w wyniku bitwy straciła wzrok. W opowiadaniu Coś więcej Geralt odwiedza wzgórze Sodden i odczytuje nazwiska poległych z obelisku, majaczy przy tym, rozmawia ze Śmiercią i jest przekonany, że wśród poległych znajdzie również imię Yennefer – z ulgą jednak przekonuje się, że to nieprawda.

Kadr z serialu <em>Wiedźmin</em>, 2019.
Kadr z serialu Wiedźmin, 2019.

Tymczasem jednak w serialu magowie zmierzają do warowni, rozmawiając o tym, że na miejscu mają ich wesprzeć wojska Temerii i Kaedwen. W rozmowie malują również wizję Nilfgaardu, który najpierw zabiera podbitym ludom wszystko, a potem rzuca im jakiś ochłap nadziei, rozprzestrzeniając swoją fanatyczną wiarę w Biały Płomień. W książkach Nilfgaard nie miał tego fanatyczno-religijnego elementu, wojna z nim rzeczywiście była czymś nowym w historii Kontynentu, bo nie była jedynie potyczką o kawałek ziemi, a wojną na wyniszczenie, Nilfgaard parł przed siebie, paląc i niszcząc wszystko, co napotkał na swojej drodze – znacznie mniej jednak przyglądano się jego ideologii, zwłaszcza w początkowych książkach. W serialu tymczasem z rozmowy między Yennefer i Vilgefortzem dowiadujemy się co nieco na temat umiejscowienia wydarzeń w czasie – Nilfgaard, podbiwszy Cintrę, od razu ruszył na północ i za dwa dni ma dotrzeć do warowni strzegącej najwęższego punktu rzeki Jarugi. Wątek Yennefer ostatecznie więc zbliża się do wydarzeń, jakie obserwujemy w wątki Ciri.

Czarodzieje wraz z miejscową ludnością zaczynają intensywne przygotowania do bitwy. Yennefer przechadza się po warowni, słuchając opowieści miejscowych, ostrzegając Triss Merigold przed zawieraniem znajomości z wiedźminami i w ponurym nastroju popijając piwo z Tissaią de Vries. Przyznaje, że jest gotowa umrzeć, bo swoim magicznie przedłużonym życiu nie odnalazła satysfakcji, choć się starała, nie zostawi też po sobie żadnej spuścizny – życie nie ma już jej niczego do zaoferowania. Tissaia poucza ją, że to ona ma jeszcze tyle do zaoferowania innym – i może być to jakieś ziarenko, które zakiełkuje w czarodziejce w przyszłym sezonie.

Kadr z serialu <em>Wiedźmin</em>, 2019.
Kadr z serialu Wiedźmin, 2019.

W obozie Nilfgaardu tymczasem zapadają decyzje – Cahir i Fringilla Vigo prą do jak najszybszego starcia, by przedostać się na drugą stronę Jarugi i móc dalej szukać Ciri, nawet jeśli strategicznie nie jest to najmądrzejsze posunięcie. W ten sposób pierwsza próba ataku następuje szybciej, niż spodziewali się tego czarodzieje – a wyrwana ze snu Yen w ostatniej chwili odbija płonący magiczny pocisk. Obrońcy Sodden zrywają się do walki, świadomi, że muszą utrzymać swoją pozycję do czasu przybycia wojsk z Temerii i Aedirn, a my w międzyczasie mamy okazję podejrzeć osławioną już zakazaną magię – okazuje się, że służący Nilfgaardowi magowie traktowani są jako dość wymienialny zasób. Do stworzenia imponujących pocisków potrzebna jest cała ich energia życiowa, kolejni magowie poświęcają się więc już na samym początku bitwy, by przelać samych siebie w ogromne płonące pociski. Z grubsza zgadza się to z rozumieniem magii u Sapkowskiego – czarodzieje, chcąc użyć większej mocy, muszą ją najpierw skądś zaczerpnąć, a jeśli nie czerpią jej z żywiołów, płacą za wydatkowaną moc własną energią życiową. Rankiem bitwa rozpoczyna się na dobre, czarodzieje zajmują pozycje, ale Yennefer zostaje wysłana przez Tissaię do obserwowania wszystkiego z wieży z przykazaniem, by „oszczędzała swój Chaos”, czyli zachowywała siły na jakiś kluczowy moment. Czarodziejka niecierpliwie obserwuje wydarzenia z góry, koordynuje obroną i telepatycznie przekazuje informacje pozostałym. Tutaj serial pokazuje nam różne zmyślne sposoby magicznej walki – Triss wytwarzającą trujące oparami grzyby pod nogami maszerujących Nilfgaardczyków, Koral jednym ruchem ręki skręcającą karki całemu oddziałowi, magiczne odpowiedniki granatów z toksyczną zawartością, Fringillę teleportującą strzały wprost do środka warowni.

Kadr z serialu <em>Wiedźmin</em>, 2019.
Kadr z serialu Wiedźmin, 2019.

W pewnym momencie widzimy też, jak Vilgefortz pojedynkuje się z Cahirem, popisując się, wyczarowując sobie kolejne miecze za każdym razem, gdy poprzedni zostanie upuszczony, i kompletnie nie oszczędzając swoich sił życiowych – co bardzo szybko kończy się bardzo źle. Jeśli zastanawiacie się, dlaczego Vilgefortz nie walczy magią, tylko woli wywijać mieczem, to akurat tu książki dają pewne podbudowanie – wedle własnych słów Vilgefortz najpierw był żołnierzem, dopiero później jako dorosły człowiek wyuczył się na maga po tym, jak spotkał czarodziejkę, która wywarła na nim… niezapomniane wrażenie. Jeśli więc w pierwszym odruchu sięga po miecz, a nie czary, jest to w jakiś sposób zgodne z jego podstawową tożsamością żołnierza i najemnika. Jeśli zaś zastanawiacie się, dlaczego tak wielki szermierz jak Vilgefortz dostaje w tyłek od Cahira… to łączę się z wami w wątpliwościach. Serialowy Vilgefortz jest daleko mniej imponującą postacią niż ten w książkach, który zdolnościami szermierskimi dorównywał Geraltowi. Odwrotnie jest za to z Cahirem – u Sapkowskiego Cahir jest dość młodym chłopakiem i nie zajmuje takiej pozycji w szeregach Nilfgaardu, by jakkolwiek dowodzić bitwą albo podejmować kluczowe decyzje. Służył jednak w siłach specjalnych, można się więc spodziewać, że przeszedł całkiem przyzwoite szkolenie.

Kadr z serialu <em>Wiedźmin</em>, 2019.
Kadr z serialu Wiedźmin, 2019.

Tymczasem Fringilla Vigo i Tissaia de Vries, stojące po przeciwnych stronach wojny, odbywają pogawędkę. Tissaia próbuje przekonać dawną podopieczną, że jeszcze nie jest za późno, by wrócić na stronę dobra, ta jednak patrzy na nią z pogardą, unieszkodliwia ją dwimerytowym proszkiem i zostawia w lesie. W warowni natomiast podrzucona przez nilfgaardzkiego maga skrzyneczka ujawnia tajną broń – magiczne „robaczki”, które wpełzają obrońcom Sodden do uszu, pozwalają na kontrolowanie ich umysłów i sprawiają, że ci zwracają się przeciwko swoim. Po obiecującym początku bitwa zaczyna się więc odwracać na niekorzyść obrońców Sodden, kolejni czarodzieje giną lub zostają ranni – widzimy między innymi, jak próbująca zagrodzić Nilfgaardczykom bramę Triss zostaje oparzona pochodnią w okolicach dekoltu – co jest jakimś nawiązaniem do książkowych obrażeń czarodziejki. W tomie Krew elfów Triss opowiada Geraltowi, jak to po bitwie pod Sodden nie szczędzono czarodziejom-weteranom magii, eliksirów i innych sposobów, by poskładać ich do kupy i przywrócić sprawność i dawny wygląd, nie wszystkie zniszczenia dało się jednak naprawić – i tak Triss z bólem wyznaje, że już nigdy nie założy wydekoltowanej sukni. Wróćmy jednak do serialu, w którym Yennefer z bliskiej odległości dostaje pod żebra strzałą od magicznie zmanipulowanej Sabriny Glevissig, po czym obie na skutek pobliskiego wybuchu spadają z wieży. Dla Sabriny kończy się to gorzej niż dla Yen, której udaje się bezpiecznie wylądować. Zaniepokojona przebiegiem bitwy Yen stara się odnaleźć Tissaię de Vries, bezskutecznie telepatycznie nawołując pozostałych przy życiu kolegów i obserwując śmierć, ból i zniszczenie, jakiego dokonał Nilfgaard. Tymczasem ten, który padł pierwszy, powstaje – okazuje się, że Vilgefortz nadal żyje, a co więcej, chyba doznał wewnętrznej przemiany. Widząc proszącego o pomoc rannego kolegę, zabija go z miną, która każe się zastanowić, wobec kogo zamierza być dalej lojalny – co, jeśli wziąć pod uwagę jego losy w książce, może być ważną zapowiedzią na przyszłość.

Kadr z serialu <em>Wiedźmin</em>, 2019.
Kadr z serialu Wiedźmin, 2019.

Ostatecznie Yennefer udaje się odnaleźć Tissaię, ale ta zdaje się zbyt słaba, by dalej walczyć czy też opatrywać rannych. W emocjonalnym momencie pojednania była nauczycielka daje Yennefer wskazówkę – jej spuścizną może się okazać uratowanie całej Północy, jeśli tylko Yen wykorzysta wszystkie tłumione przez lata emocje, zaczerpnie z nich i uwolni swój wewnętrzny Chaos. I to się właśnie dzieje, czerpiąc jednocześnie z wielu upokorzeń i cierpień swojego życia oraz z płonącego wokół ognia (co, jak dowiadujemy się z książek, jest najtrudniejszym rodzajem czerpania mocy z żywiołów), Yennefer gromadzi moc, a potem uwalnia ją w jednym wielkim wyrzucie ognia, paląc żywcem nilfgaardzkie wojska… i znikając, zupełnie tak, jakby poświęciła się temu w całości. W tym jakże dogodnym momencie, gdy czarodzieje wykonali już większość czarnej roboty, przybywają posiłki z królem Foltestem na czele.

Siła przeznaczenia – wątek ciri

Pod koniec poprzedniego odcinka widzieliśmy, jak zaatakowana przez bandę oprychów Ciri ujawnia swoją magiczną moc – a odcinek skończył się jej krzykiem pełnym przerażenia. Teraz mamy okazję się przekonać, co mogło być powodem tego krzyku. Ciri budzi się bowiem rano i widzi wokół śmierć – martwego konia, swoich napastników nadzianych na gałęzie pobliskich drzew, krąg ziemi naznaczony wybuchem mocy. Trudno powiedzieć, na ile dociera do niej, że to ona i jej niekontrolowana magiczna moc są za do odpowiedzialne. Dziewczynę znajduje w polu ta sama kobieta, która w poprzednim odcinku próbowała jej pomóc i zabrać ją ze sobą do domu – jak się okazuje, Złotolitka, żona kupca Yurgi z opowiadania Coś więcej (pomimo trzykrotnego oglądania odcinka nie zwróciłam uwagi, czy w serialu padło imię kobiety, więc będę ją nazywać imieniem z książki). Przerażona i zagubiona Ciri tym razem pozwala sobie pomóc.

W książkach niewiele wiadomo o tym, co działo się z Ciri między ucieczką z Cintry a spotkaniem z Geraltem. Pewne przebłyski dostajemy w koszmarach, jakie nawiedzają dziewczynę, jej drogę można próbować odtworzyć też na podstawie strzępów dialogów w różnych miejscach książek. Prawdopodobnie więc księżniczka błąkała się sama po lasach, unikając przy tym niebezpiecznych grup maruderów, przez pewien czas podróżowała z grupą uchodźców, po wojnie prawdopodobnie trafiła do druidów i dopiero stamtąd została przygarnięta przez Złotolitkę, w której gospodarstwie spędziła sporo czasu, ciężko pracując na roli. Nie licząc druidów, serialowa Ciri przebyła podobną drogę – choć niestety uzupełnioną o kuriozalny wątek z Brokilonem i dopplerem.

Kadr z serialu <em>Wiedźmin</em>, 2019.
Kadr z serialu Wiedźmin, 2019.

Wracając jednak do serialu, w następnej scenie widzimy więc ją już w gospodarstwie Złotolitki w Dolnym Sodden, w którym Ciri jakoś próbuje się zadomowić pomimo przytyków syna kobiety. Tutaj znów wyraźnie łączą nam się linie czasowe – w oddali na niebie błyskają magiczne pociski wystrzeliwane przez Nilfgaard w kierunku warowni, której bronią czarodzieje w wątku Yennefer. Złotolitka stara się uspokoić i pocieszyć milczącą Ciri, mówi też, że zawsze chciała mieć córkę i że być może to przeznaczenie postawiło Ciri na jej drodze. Te słowa ewidentnie budzą coś w dziewczynie, ale chyba coś zgoła innego, niż Złotolitka miała na myśli. Dziewczyna ma sen, w którym widzi krajobraz po bitwie i zarówno Tissaię de Vries, jak i Geralta nawołujących Yennefer. Wyrwana ze snu Ciri przypomina sobie słowa babki o tym, że powinna znaleźć Geralta z Rivii, z samego rana wymyka się więc z domu i biegnie do lasu (jakże subtelnie wiedziona PRZEZNACZENIEM). W tym momencie ostatecznie splatają nam się wątki Geralta i Ciri – dosłownie chwilę później Yurga z Geraltem na wozie podjeżdża do domu i wita się z żoną, która od razu opowiada mu o przygarniętej dziewczynce. Wiedźmin (oczywiście, że tknięty PRZEZNACZENIEM, najwyraźniej działającym jak kompas) bez słowa rusza prosto do lasu, gdzie widzi biegnącą w jego stronę Ciri – i oboje padają sobie w ramiona w scenie, która w założeniu miała być bardzo emocjonalna, w końcu podbudowywano ją przez cały sezon… Tylko że dla mnie nie jest. A jestem osobą, która ZA KAŻDYM RAZEM płacze, czytając końcówkę opowiadania Coś więcej, w której w bardzo podobnych okolicznościach Geralt i Ciri rzucają się sobie w ramiona. Tyle tylko, że tam nie są dwójką kompletnie obcych osób, które pcha ku sobie wyłącznie magia przeznaczenia. Tam mają już zbudowany kilka lat wcześniej zaczątek relacji. Mają historię, w której Geralt kilkukrotnie uratował już Ciri życie, w której się nią opiekował, w której on czuje się za nią prawdziwie odpowiedzialny, a ona wie, że przy nim będzie prawdziwie bezpieczna. Po okropieństwach, jakich doznali oboje, nagle rozpoznają się nawzajem w zupełnie nieprawdopodobnym miejscu, na podwórzu chaty przypadkowego kupca. Pozbawiona wszystkich, których kochała, ta mała dziewczynka odnajduje w końcu ostatnią na świecie osobę, która jest jej bliska. Geralt zaś mówi jej, że jest nie tylko jego przeznaczeniem, ale tytułowym czymś więcej – w pewien sposób przyznając się do jakiegoś rodzaju ojcowskich uczuć. I to jest prawdziwie poruszająca scena.

Kadr z serialu <em>Wiedźmin</em>, 2019.
Kadr z serialu Wiedźmin, 2019.

Tymczasem serialowa Ciri gdzieś w środku lasu rzuca się w ramiona facetowi, którego widziała tylko raz i to we śnie. To nawet nie jest tak, że ktoś jej powiedział: patrz, to jest ten wiedźmin Geralt. Nope. Przeznaczenie sprawia, że ona wie. Tak, jak przeznaczenie sprawiło, że Geralt wiedział, że ma iść do lasu. Przeznaczenie wyrasta nam tu na wygodne narzędzie scenariuszowe i na substytut relacji. I ja nie do końca to kupuję. Ba, bardzo nie lubię tego, jak działa przeznaczenie w tym serialu. Bo ono działa wybitnie nachalnie. Być może dokładnie taki był zamysł twórców… Nadal jednak uważam, że poważnie strzelili sobie w stopę, przesuwając jedno kluczowe wydarzenie na osi czasu, i sprawiając, że w momencie rzezi Cintry Geralt i Ciri wciąż się jeszcze nie znali. Nie widzę wielu plusów tego rozwiązania – wątki, które zostały dzięki temu dopisane, w większości nie trzymają się kupy, są kuriozalne albo wydają się mocno naciągane. Widzę za to mnóstwo fabularnych problemów, które stworzyła ta decyzja. Nie mówiąc już o problemie braku wiarygodności dla jednej z najważniejszych relacji całego serialu. O ile psychologię Geralta jeszcze jakoś jesteśmy w stanie sobie dopowiedzieć (jest dorosłym, który podjął pewne decyzje, ponosi ich konsekwencje i z tego tytułu czuje się odpowiedzialny za to dziecko, które widział raz w życiu), to z psychologią Ciri jest już trochę gorzej. Owszem, to jest dziewczyna, która straciła wszystko, przeszła traumę i być może rozpaczliwie szuka kogoś, komu może zaufać i kto się nią zajmie… Tyle, że jeszcze w poprzednim odcinku widzieliśmy raczej jej opór przed przyjmowaniem pomocy. A w samym finałowym epizodzie osobą, na którą można by tę desperacką potrzebę przylgnięcia przelać, jest Złotolitka. Ona jest na miejscu. Jest już jakoś znana. Jest dobra i opiekuńcza. Jej nie trzeba szukać po lasach jak jakiegoś ulotnego snu. Biorąc to wszystko pod uwagę, trudno się oprzeć wrażeniu, że Ciri ku Geraltowi pcha głównie magiczne i wygodne dla scenarzystów przeznaczenie. Nie mówiąc o tym, że jest to naciągane i mało subtelne.

Tym, cokolwiek rozczarowującym, akcentem kończy się pierwszy sezon Wiedźmina – który, wbrew dość szczegółowym narzekaniom, jakich byliście świadkami, całkiem mi się podobał. Dość optymistycznie patrzę w przyszłość tego serialu, tym bardziej, że w drugim sezonie nie będziemy już musieli polegać wyłącznie na siłach przeznaczenia, i w końcu zobaczymy, jak relacja pomiędzy Ciri i Geraltem naprawdę ma szansę się rozwinąć. Dziękuję wam za to, że dotrwaliście ze mną do końca tej, znacznie dłuższej niż zamierzałam, analizy sezonu – widzimy się już niedługo przy okazji nowych odcinków!

Przeczytaj także: