W jaki sposób powinno się mówić o tragicznych, przerażających i bolesnych wydarzeniach – zwłaszcza takich, które rozegrały się ledwie kilka lat temu i wciąż są jeszcze żywe w publicznej świadomości? Co w takich sytuacjach jest nadrzędne – wolność twórcza, wizja artysty, rzetelna relacja czy wyczucie i wrażliwość? Być może nie ma dobrej i jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie… Ale ciekawego porównania dostarcza sposób, w jaki dwójka Norwegów wzięła na warsztat zbrodnię dokonaną 22 lipca na wyspie Utøya. Reżyser Erik Poppe i pisarka Åsne Seierstad przyglądają się atakowi terrorystycznemu na Utøyi i próbują o nim opowiedzieć swojemu odbiorcy – każde w skrajnie inny sposób.
Skandynawia
Pamiętacie Allana Karlssona – Stulatka, który wyskoczył przez okno i zniknął? To bohater przezabawnej i nieprawdopodobnej czarna komedia nazywanej czasem szwedzką wersją Forresta Gumpa. Allan w dniu swoich 100 urodzin ucieka z domu opieki i wplątuje się w aferę z mafią, słoniem i wielkimi pieniędzmi w tle. Nie jest to dla niego nic nowego, bo szybko przekonujemy się, że całe jego życie obfitowało w podobne szalone przypadki. Niezależnie od tego, czy czytaliście książkę Jonasa Jonassona, czy widzieliście ekranizację w reżyserii Felixa Herngrena, prawdopodobnie zaśmiewaliście się przy Stulatku do łez. Ja się zaśmiewałam przy obu wersjach.
Co to jest szczęście? Czasem szczęście to zupełnie z zaskoczenia wygrać pięknie wydaną książkę. Zwłaszcza, jeśli to książka właśnie o tym, jak każdego dnia pielęgnować w swoim życiu poczucie szczęścia. Dokładnie to przydarzyło mi się tuż przed świętami – i łut szczęścia sprawił, że z wydawnictwa Insignis przywędrowała do mnie podpisana przez autorkę książka Hygge. Duńska sztuka szczęścia Marie Tourell Søderberg.
Zewsząd patrzy na mnie ostatnio twarz z okładki Rachunku Jonasa Karlssona. Patrzy i patrzy, wyskakuje we wszystkich książkowych promocjach… Prześladuje mnie tak intensywnie, że w końcu się ugięłam – i spędziłam nad tą książką całkiem przyjemne 2 czy 3 godziny. Co od razu skłania mnie do skomentowania formy: Rachunek złożony jest po mistrzowsku, prawie nie widać, że tekstu w nim niezbyt dużo i że bardziej niż krótką powieść przypomina przydługie opowiadanie.
Na początku lat siedemdziesiątych opublikowano w Szwecji manifest kreślący wizję przyszłości tego kraju – i to wizję dosyć świetlaną, postulującą zupełnie nowy model szwedzkiej rodziny. Ta ambitna szwedzka teoria miłości zakładała, że państwo powinno dążyć do tego, by każdy obywatel stał się prawnie i finansowo niezależny od innych – bo tylko w ten sposób będzie można mówić o relacjach międzyludzkich wynikających z wewnętrznej potrzeby i prawdziwego uczucia, a nie ekonomicznej zależności.
Na ile może sobie pozwolić tłumacz? Jeśli sprawa dotyczy polskich tłumaczy tytułów filmowych – najwyraźniej na wszystko. Wiadomo o tym niby nie od dziś, ale ostatnio miałam kolejną okazję się o tym przekonać. Od niedawna bowiem na ekranach polskich kin gości Ślepowidzenie Eskila Vogta – a słysząc ten tytuł, nawet w towarzystwie nazwiska reżysera, nigdy bym się nie domyśliła, że już kiedyś ten film widziałam…
Zwykle uświadczyć jakiś islandzki film w polskich kinach jest naprawdę trudno. A tak się jakoś dziwnie złożyło, że w ostatnich dniach mieliśmy okazję oglądać nie jeden, a dwa filmy z Islandii, które niemal równocześnie pojawiły się na naszych ekranach. I bardzo szybko zaczęły znikać przytłoczone masą oscarowych premier i kolejnymi seansami Planety Singli, którą polskie kina będą wałkować chyba aż do czerwca… Dlatego orientujcie się, póki możecie – bo oba obrazy zdecydowanie warte są zobaczenia.
Tove Jansson światu znana jest przede wszystkim jako Mama Muminków, autorka serii klasycznych już powieści dla dzieci. Ale podobnie jak w przypadku dosyć filozoficznego pytania o to, jak nazywała się Mamusia Muminka zanim urodził się Muminek, warto spojrzeć na Tove Jansson także w oderwaniu od jej sympatycznych małych trolli.
Czekałam na film o wiele mówiącym tytule Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął mniej więcej od maja, kiedy to zobaczyłam go w programie festiwalu Off Plus Camera i od razu postanowiłam kupić bilet. Zanim jednak zdążyłam to zrobić, film bez słowa komentarza i w niewyjaśnionych okolicznościach z repertuaru zniknął – równie tajemniczo jak tytułowy stulatek – tym samym dodatkowo jeszcze podsycając moją ciekawość.