W najnowszym odcinku Przeglądu Kobiecego Kina, czyli cyklu, w którym polecam wam twórczość ciekawych reżyserek, postawiłam sobie dość trudne zadanie… Przyjrzymy się thrillerom, czyli gatunkowi bardzo zdominowanemu przez męskich twórców (według statystyk podawanych przez Women and Hollywood na jeden thriller wyreżyserowany przez kobietę przypadają średnio aż 44 wyreżyserowane przez mężczyzn – i po filmach akcji jest to druga największa dysproporcja). W moim skromnym odczuciu thriller jest też gatunkiem o dość nieostrych granicach – jego główne wyznaczniki to to, że ma trzymać w napięciu (wywoływać dreszczyk emocji) i operować tajemnicą i niepewnością, ale przecież nie on jeden tak robi… przez co nierzadko jego obszar mocno pokrywa się z innymi gatunkami, w szczególności z horrorem i kryminałem. Przekopałam się przez mnóstwo filmów, z których spora część odpadła, bo była „za mało thrillerowa” albo „za bardzo kryminalna”… Ostatecznie jednak wybrałam dla was 10 dość różnorodnych filmów, które mieszczą się w ramach thrillera i oferują ciekawe punkty widzenia, warte zgłębienia tematy albo po prostu świetną rozrywkę. Oto one:
thriller
Jak ograć motyw zbrodni w małym, pozornie idealnym miasteczku, by stworzyć coś, co nie będzie wtórne? Wydawałoby się, że dziś nie jest to już takie proste, bo temat był już wałkowany przez niezliczone kryminały i thrillery… Tymczasem Sarah Langan chyba znalazła na to sposób – a dowodem jest jej zaskakująca powieść Dobrzy sąsiedzi.
Homecoming to trochę taki serialowy paradoks AD 2018. Z jednej strony to jeden z najlepszych seriali minionego roku, a z drugiej jeden z tych, o których zaskakująco mało się u nas mówi… Być może dlatego, że streamingowa platforma Amazona, na której zlecenie powstał ten tytuł, sama nie należy do najpopularniejszych. Szkoda, bo zdecydowanie jest o czym mówić.
Kino i telewizja lubią ostatnio nostalgiczne wycieczki w przeszłość – kolejne remaki dawnych hitów gonią kolejne rebooty znanych serii, a i oryginalne produkcje decydują się na umiejscowienie akcji np. w latach osiemdziesiątych. Amerykanie wspominają w ten sposób obcisłe jeansy Bon Joviego, Ghostbusters, komiksy o superbohaterach i kolorowe dzieciństwo kujonów… a my tęsknie wzdychamy do Pewexów, meblościanek, milicyjnych polonezów, szarych osiedli z wielkiej płyty i brutalnych morderstw na prostytutkach. Tak mniej więcej jawi się osadzony w czasach PRL-u serial kryminalny Rojst wyprodukowany przez platformę Showmax.
Pamiętacie Jonasa Winnera, o którego bestsellerowej Celi pisałam kilka miesięcy temu? Właśnie na polskim rynku ukazuje się jego kolejna powieść Murder Park. Park Morderców. Jeśli na okładce Celi zaintrygowała was maszynka do mięsa, tutaj z pewnością zwrócicie uwagę na niecodzienne zestawienie morderczego tytułu z diabelskim młynem i elementami parku rozrywki… Właśnie taką scenerię wybrał Winner dla swojego nowego thillera – a to, w jaki sposób ją wykorzystał, jest zaiste intrygujące.
Jeśli podobała wam się Dziewczyna z pociągu, mam dla was idealną lekturę na jesienne wieczory. Być może to kwestia akcji dziejącej się w Londynie, pierwszoplanowej narracji, kobiecej bohaterki albo po prostu klimatu – ale nowa powieść Agi Lesiewicz Zaślepienie kojarzy mi się trochę z bestsellerowym hitem sprzed kilku lat. Dla wielu pewnie będzie to dobra rekomendacja… ale ci, których tak jak mnie Dziewczyna z pociągu wcale nie zachwyciła, też mogą być spokojni – Aga Lesiewicz zabiera nas w zupełnie inne środowisko, a jej bohaterkę znacznie łatwiej polubić niż wiecznie użalającą się nad sobą obserwatorkę z pociągu.
Co mają ze sobą wspólnego muzyka poważna i maszynka do mięsa? Na pierwszy rzut oka niewiele… ale obie stanowią istotną część fabuły najnowszej powieści Jonasa Winnera Cela wydanej właśnie przez Initium.
Jeśli jakość thrillera mierzyć tym, jak szybko wywołuje w czytelnikach niepokój, polskie wydanie Celi znalazłoby się wysoko w rankingach.
Zamierzałam dzisiaj napisać świeży i oryginalny tekst o pewnym świetnym serialu. Ale cały czas cisną mi się na usta (czy może pod palce) ciągle te same słowa, które powtórzyło już wcześniej mnóstwo ludzi, łącznie nawet ze Szczepanem Twardochem: Izraelczycy robią naprawdę dobre seriale.
Damian Lewis – pomimo swojej dość nieoczywistej urody oraz ewidentnie brytyjskiego pochodzenia – zaskakująco dobrze prezentuje się w mundurach amerykańskiej armii. Wszelakich. Niezmiernie mnie zatem raduje fakt, że po świetnej roli w równie świetnej Kompanii braci, to właśnie jemu przypadła rola sierżanta Brody’ego w Homeland.