Kuba – kraj rumu, cygar, retro samochodów, gorącego słońca i brodatych dyktatorów. Rajska wyspa, w której zakochał się Ernest Hemingway, i kraj, który stał się zarzewiem kryzysu mogącego doprowadzić do wojny nuklearnej. Kuba to niemal kraj-legenda, jedna wielka anegdota, o której każdy coś słyszał, ale mało kto wie, co tak naprawdę dzieje się w środku, za niewidzialnym murem dyktatury i cenzury, który oddziela kubańskie społeczeństwo od reszty świata. Odpowiedź na to pytanie próbuje nam dać Anthony DePalma w swojej książce Kubańczycy. Zwykli ludzie w niemożliwym kraju.
reportaż
Podczas swojego odczytu noblowskiego Wisława Szymborska powiedziała, że to życie pisze najbardziej oryginalne scenariusze – i trudno się z nią nie zgodzić. Dlatego dziś przywołuję historie, które napisało samo życie – i polecam siedem znakomitych reportaży, które przeczytałam w ostatnich latach. Oto one:
Kanada. Idealizowany przez resztę świata kraj, w którym wszyscy są mili, uśmiechnięci i tolerancyjni. Państwo, które od lat przoduje w rozmaitych rankingach najlepszych i najszczęśliwszych miejsc do życia. Postępowy kraj, który z otwartymi ramionami wita wszystkich, niezależnie od tego, jak wyglądają, skąd pochodzą, w co wierzą i czego pragną. Dumna ojczyzna różnorodności, która zachęca do bycia sobą i pielęgnowania przywiezionych z daleka tradycji. Tyle tylko, że Kanada ma też mroczny sekret, od którego wygodniej jest odwrócić wzrok.
Myśląc o dyktaturze i systemach totalitarnych, wielu z nas sądzi, że we współczesnym świecie nas to już nie dotyczy i nie będzie dotyczyć – bo to relikt czasów słusznie minionych, który nie wytrzyma konfrontacji z cyfrowym, globalnym światem. Bo my sami jesteśmy zbyt inteligentni i krytyczni, by uwierzyć w propagandę i podporządkować się reżimowi, a jeśli kiedyś przyjdzie co do czego, to będziemy pierwsi, którzy z widłami pójdą na władzę. A tymczasem rzeczywistość jest bardziej podstępna, a mechanizmy kontroli społeczeństwa bardziej skomplikowane… I jeśli tylko totalitarna władza będzie dość sprawna, nie uchroni nas przed nią ani nasza inteligencja, ani powszechny dostęp do internetu.
W jaki sposób powinno się mówić o tragicznych, przerażających i bolesnych wydarzeniach – zwłaszcza takich, które rozegrały się ledwie kilka lat temu i wciąż są jeszcze żywe w publicznej świadomości? Co w takich sytuacjach jest nadrzędne – wolność twórcza, wizja artysty, rzetelna relacja czy wyczucie i wrażliwość? Być może nie ma dobrej i jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie… Ale ciekawego porównania dostarcza sposób, w jaki dwójka Norwegów wzięła na warsztat zbrodnię dokonaną 22 lipca na wyspie Utøya. Reżyser Erik Poppe i pisarka Åsne Seierstad przyglądają się atakowi terrorystycznemu na Utøyi i próbują o nim opowiedzieć swojemu odbiorcy – każde w skrajnie inny sposób.
Niedawno nakładem Świata Książki w księgarniach pojawił się nowy zbiór reportaży Justyny Kopińskiej pod bardzo wymownym tytułem Z nienawiści do kobiet. Wymownym zwłaszcza o tyle, że ukazał się dokładnie 8 marca, w Dzień Kobiet, i w dodatku w samym środku dość gorącej atmosfery wokół praw i pozycji kobiet w Polsce.
O książce Justyny Kopińskiej Polska odwraca oczy pierwszy raz usłyszałam w radiowej Trójce – autorka opowiadała tam co nieco o swoich reportażach i pracy nad nimi. Pamiętam, że kiedy mówiła o żonie Mariusza Trynkiewicza i jej niewiarygodnych wprost uczuciach względem najsłynniejszego polskiego pedofila, o tych wszystkich kobietach, które wysyłają mu do Gostynina listy miłosne, z wrażenia aż usiadłam i z niedowierzaniem zaczęłam się wpatrywać w radioodbiornik. To chyba w tamtej sekundzie narodziło się uczucie, które towarzyszyło mi potem także podczas lektury – przedziwna mieszanka obrzydzenia, buntu, przerażenia, fascynacji i ciekawości.