Pamięć i wyobraźnia to nieodłączne elementy ludzkiego doświadczenia – i jako takie często stają się też tematem filmów czy seriali. Bohaterowie przypominają sobie zdarzenia z przeszłości, fantazjują o rzeczach, które się nie wydarzyły, albo mieszają jedno z drugim, snując wyobrażenia o tym, że mogło być inaczej, niż było. Kwestia tego, jak pokazać wspomnienia i fantazje na ekranie jest ciekawym tematem – a w związku z tym, że odkryłam kilka perełek, które podchodzą do tematu bardzo kreatywnie, dziś przyjrzymy się tym motywom nieco bliżej. [W dalszej części analizuję obrazowanie pamięci i wyobraźni w kilku produkcjach – w przypadku niektórych z nich oznacza to spoilery].
Analizy
Coś ciekawego dzieje się ostatnio w Disneyu (i wchłoniętym przez niego Pixarze). Zupełnie, jakby zaszła tam jakaś zmiana w myśleniu i nagle studio otworzyło się na głębsze, odważniejsze i pozbawione lukrowania opowiadanie o dzieciństwie i rodzinnych relacjach. Trochę było to widać już w filmie Luca, który jest właściwie metaforą wychodzenia z szafy, a rodzice głównego bohatera są kontrolujący, ale wiemy, z czego to wynika – z ich własnych nieprzepracowanych (i niezupełnie bezpodstawnych) lęków przed światem. Mistrzostwo osiągnął w tej kwestii film Encanto pokazujący wielopokoleniowy, dysfunkcyjny system rodzinny, w którym obok miłości przenoszona jest na kolejne pokolenia trauma (więcej o traumie i psychologii w Encanto pisałam tutaj). Teraz zaś na ekrany kin wkroczyła To nie wypanda – opowieść o dojrzewaniu dziewczynek, prawie do buntu i relacjach z wymagającą, kontrolującą matką.
Encanto to najprawdopodobniej największy animowany hit Disneya ostatnich lat i film, który ma szansę z miejsca stać się klasykiem – i nic dziwnego, bo jest to nie tylko film po prostu świetny, ale też bardzo mądry, dotykający zaskakująco poważnych tematów i emocjonalnie przemawiający do mnóstwa widzów. Opowieść o kolumbijskiej rodzinie obdarzonej magicznymi talentami jest wielowarstwowa i można ją czytać w wielu kluczach interpretacyjnych – może być ilustracją doświadczeń rodzin emigrantów, opowieścią o tym, że wyjątkowość jest przereklamowana, pokazuje dysfunkcyjne rodzinne mechanizmy i to, jak się nawzajem nakręcają, ale także opowiada o dziedziczonej z pokolenia na pokolenie traumie. I to właśnie międzypokoleniowej traumie chcę się bliżej przyjrzeć w tym tekście na przykładzie rodziny Madrigal z filmu Encanto. [Tekst jest szczegółową analizą i zawiera spoilery].
Finałowy odcinek drugiego sezonu Wiedźmina nosi bardzo zaskakujący tytuł: Rodzina. Nie wiem, w czyim umyśle zrodziła się ta koncepcja… ale to cokolwiek zastanawiające, zważywszy na kluczowe wydarzenia tego odcinka. Morderstwa. Zdrady. Nieufność. Demolowanie jadalni. A to wszystko jedynie w Kaer Morhen! Zaiste, to są wartości, które wszystkim kojarzą się z przykładnym życiem rodzinnym. Przyjrzyjmy się bliżej ósmemu (i na szczęście ostatniemu) odcinkowi, przy którym szczególnie #CierpięZaMilijony. [Tekst w oczywisty sposób zawiera spoilery].
Siódmy odcinek zatytułowany Voleth Meir to już niemal apogeum radosnej twórczości scenarzystów Wiedźmina w tym sezonie. Zgodnie z zapowiedzią z tytułu odcinka wracamy do wątku demonicy zwanej Bezśmiertną Matką – której knowania i podszepty wreszcie zbierają żniwo, a czarodziejki, które zawarły z nią pakt, dostają swoją dawkę cierpienia i desperacji. Tak, jak i ja tkwiąc przed ekranem. Tradycyjnie więc #CierpięZaMilijony i rozprawiam się z wymysłami scenarzystów w tym odcinku, który ma bardzo mało wspólnego z książkami Sapkowskiego – zobaczmy, co z tego wyszło! [Tekst w oczywisty sposób zawiera spoilery].