Zdarza się wam czasem zanurzyć w stworzonym przez pisarza świecie tak bardzo, że zupełnie nie macie ochoty go opuszczać? Nawet, kiedy odkładacie książkę, cały czas eksplorujecie ten świat – zastanawiacie się już nie tylko nad tym, co rzeczywiście pojawiło się na kartach powieści, ale też nad tym, co mogłoby się na nich pojawić. Co będzie dalej, co by było, gdyby w tym czy innym momencie bohater podjął inną decyzję, co mogło się dziać gdzieś na obrzeżach głównego wątku czy w życiu pobocznych bohaterów. Jeśli ekscytują was takie rzeczy – jesteście świetnymi kandydatami do pisania własnych opowiadań z gatunku fan fiction.
J. K. Rowling
Klimatyczne uliczki Londynu, świetny tekst jednej z najbardziej popularnych pisarek świata, ładni aktorzy i prywatny detektyw w długim płaszczu – czy to nie brzmi jak przepis na dobry serial? Możecie się przekonać, szukając na BBC powtórek pierwszego sezonu Strike’a – ekranizacji detektywistycznej serii powieści Roberta Galbraitha szerzej znanego jako J.K. Rowling.
Gdybym miała zrecenzować nowy film Davida Yatesa jednym zdaniem, powiedziałabym chyba, że Fantastyczne zwierzęta zaiste są fantastyczne. Dopiero powrót do świata Harry’ego Pottera uświadomił mi, jak bardzo za nim tęskniłam… ale o dziwo nostalgia wcale jakoś specjalnie nie zawyża mojej oceny. Nie musi. Bo i bez niej Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć to naprawdę bardzo dobry film.
Tęsknię za Draconem Malfoyem. I to nawet pomimo faktu, że nie bardzo mi się podoba odmienianie jego imienia przez przypadki. W ogóle tęsknię za Hogwartem, za gadającymi portretami, mrocznymi korytarzami i duchami mieszkającymi w łazienkach. Ale najbardziej tęsknię chyba za Malfoyem – zwłaszcza takim, jakim go malowały dziesiątki fanowskich opowiadań.
J. K. Rowling zawsze była mistrzynią budowania oczekiwań wobec fabuły i losów bohaterów. To kobieta, która jak mało kto potrafi zaprzyjaźnić czytelnika ze swoimi bohaterami i zaangażować go w ich losy. Przez setki stron wodzi Cię za nos, wkładając Ci do głowy obrazy, o których ziszczenie się byłbyś gotów błagać… a potem i tak robi wszystko zupełnie inaczej i zupełnie po swojemu.
warunkiem bycia z Matthew było niebycie sobą.
Jedwabnik Roberta Galbraitha (czyli tak naprawdę J.K. Rowling) w założeniu miał być kryminałem. Dlaczego więc już na samym wstępie przytaczam fragment, który spokojnie mógłby pochodzić z powieści obyczajowej albo w ogóle z romansu z nieszczęściem w tle? To proste – w najnowszej odsłonie przygód prywatnego detektywa Cormorana Strike’a na pierwszy plan wcale nie wybija się wyjątkowo krwawe morderstwo, ale właśnie wątki obyczajowe. A przynajmniej to one znacznie skuteczniej dostarczają czytelnikowi tego, co powinien mu zapewniać dobry kryminał – napięcia.
Nigdy się nie dowiemy, czy książka Wołanie kukułki niejakiego Roberta Galbraitha spodobałaby mi się tak samo, gdybym nie odkryła, że autorką jest tak naprawdę ukrywająca się pod pseudonimem J.K. Rowling. Ale powiedzmy sobie szczerze – nigdy nawet nie miałaby okazji mi się spodobać, bo bez nazwiska Rowling prawdopodobnie w życiu bym po nią nie sięgnęła. I trochę byłoby szkoda.
J. K. Rowling spore podjęła ryzyko, zasiadając do pisania powieści dla dorosłych. Zapewne także i potteromaniacy z poczuciem sporego ryzyka sięgali po Trafny wybór. Bo cóż to będzie, jeśli powieść okaże się zwyczajnie marna? Jak to pogodzić z mitem niezwykłej „matki” Harry’ego Pottera? Czy ktoś tak dobrze piszący o dzieciach i dla dzieci będzie w stanie zadowolić dorosłych?
Bycie Brytolem musi być fajne. Od początku kwietnia w hrabstwie Hertfordshire można sobie pozwiedzać plan filmowy, po którym śmigali twórcy Harry’ego Pottera. Do obejrzenia Wielka Sala, gabinet Dumbledore’a, dom Weasleyów, peron numer 9 i 3/4 i mnóstwo innych potterowych atrakcji. Tanio nie jest, ale organizatorzy zapewniają, że warto. Jeśli o mnie chodzi, nie muszą zapewniać, gdyby nie warunki geograficzno-finansowe, w jakich się aktualnie znajduję, byłabym pierwsza w kolejce do zwiedzania.
W związku z powyższym pomyślałam sobie, że czas najwyższy napisać o smakowitych kąskach, które J. K. Rowling podarowała swoim czytelnikom w prezencie. A trochę ich jest.