6 filmów o samotności

6 filmów o samotności, które dźgną was prosto w serce

by Mila

Parafrazując jedną ze starych piosenek Varius Manx, zacznę ten tekst słowami: samotność to jest takie zło, co atakuje z czterech stron… i wyjątkowo dobrze prezentuje się na ekranie kinowym. Wydawałoby się, że to dość niewdzięczny temat – ot, mamy bohatera, którym nikt się nie interesuje i w którego życiu niewiele się dzieje, poza jakimś niewypowiedzianym wewnętrznym cierpieniem, które trudno pokazać. Ale z drugiej strony to temat tak bardzo uniwersalny, że jeśli tylko dobrze go ugryźć, nikt na widowni nie pozostanie obojętny.

Choć pozornie trudna do uchwycenia, samotność prezentuje się w kinie zaskakująco dobrze, niezależnie od ram gatunku, w jakie chcemy ją wtłoczyć. Sprawdza się w depresyjnych dramatach, rodzinnych intrygach i romantycznych opowieściach o miłości. Świetnie gra w filmach o rozbitkach na kompletnym pustkowiu i społecznych wyrzutkach w zatłoczonych metropoliach. Nakręcono o niej już tak wiele filmów, że nie sposób wszystkie omówić… Wybrałam jednak kilka, które zdecydowanie można polecać i które dość dobrze obrazują, w jak różnych sytuacjach można się czuć samotnym.

"Kadr

Samotny mężczyzna, reż. Tom Ford, 2009

Zacznijmy od filmu, który ma samotność już w tytule – bo debiut Toma Forda z Colinem Firthem w roli głównej to jeden z najpiękniej smutnych filmów, jakie kiedykolwiek widziałam, i to nie tylko za sprawą wyjątkowo gustownych kostiumów i scenografii. Śledzimy tu jeden dzień z życia pogrążonego w żałobie mężczyzny, któremu łatwiej pogodzić się z wizją własnej śmierci, niż utratą ukochanego. Ale żałoba to nie jedyne źródło samotności w tym filmie – równie wyraźne jest też wyobcowanie w świecie, który nie rozumie i nie akceptuje twojego bólu, odbierając ci do niego prawo.

"Kadr

Ona, reż. Spike Jonze, 2013

Skoro już mówimy o pięknie smutnych filmach, to prawdziwy majstersztyk – w dodatku z nutką futuryzmu. Przytłoczeni samotnością ludzie robią różne dziwaczne rzeczy… sypiają z kim popadnie, robią z siebie idiotów po alkoholu, wmawiają sobie niemożliwą miłość do kompletnie nietrafionych osób… a bohater grany przez Joaquina Phoenixa zakochuje się w programie komputerowym. Jakkolwiek absurdalnie by to nie brzmiało, Ona to poruszający dramat człowieka, który zarabiając na życie pisaniem listów miłosnych dla innych ludzi, sam nie potrafi się otworzyć i ruszyć z miejsca po rozstaniu z żoną. Pocieszenia szuka dopiero w kontakcie z programem operacyjnym przemawiającym do niego kojącym i seksownym głosem Scarlett Johansson. Piękny i bardzo przejmujący film, choć nie mogę powiedzieć, żebym wyciągnęła z niego odpowiednie wnioski – nadal czekam, aż ktoś napisze mi taki program z głosem Hiddlestona.

"Kadr

Między słowami, reż. Sofia Coppola, 2003

To już prawdziwy klasyk wśród filmów o samotności – i znów mamy w nim Scarlett. Przypadkowe spotkanie dwojga ludzi zagubionych nie tylko w obcym kraju i jego nie do końca zrozumiałej kulturze, ale także przede wszystkim w swoich własnych relacjach z bliskimi ludźmi. Podstarzały gwiazdor filmowy i młoda, nieszczęśliwa mężatka – brzmi strasznie banalnie, ale jednak jakimś cudem udaje się tego banału uniknąć.

"Kadr

Wstyd, reż. Steve McQueen, 2011

Samotność to nie tylko kwestia tego, że nikomu nie wpadliśmy w oko… W głośnym obrazie Steve’a McQueena uzależniony od seksu bohater grany przez Michaela Fassbendera udowadnia, że można być cholernie samotnym także wtedy, kiedy przez twoje łóżko przewijają się dziesiątki napalonych ludzi. Polecam zwłaszcza widzom o mocnych nerwach.

"Kadr

Mary i Max, reż. Adam Elliot, 2009

Czas na animację o listownej przyjaźni na odległość – wbrew pozorom zupełnie pozbawiony podejrzanych podtekstów! Co łączy zakompleksioną 8-letnią Australijkę i 44-letniego nowojorczyka z syndromem Aspergera? Pozornie nic, ale oboje są w swoich światach tak samotni, że jakimś dziwnym sposobem udaje im się znaleźć wspólny język i stać się dla siebie swego rodzaju oparciem. Skoro już mówimy o animacjach, muszę też wspomnieć o filmie WALL-E, bo to wprost niesamowite, jak wiele uczuć można wycisnąć z animowanego robota samotnie zamieszkującego skażoną Ziemię!

"Kadr

Edward Nożycoręki, reż. Tim Burton, 1990

Nie mogło tu rzecz jasna zabraknąć także samotności spowodowanej innością. A skoro ma być inność, wyobcowanie w społeczeństwie i dziwaczny bohater – zestawienie zamyka odtrącony, nierozumiany, wyśmiewany i wykorzystywany chłopak z nożycami zamiast rąk. Tim Burton jest mistrzem robienia filmów o wyrzutkach i outsiderach, ale Edward Nożycoręki ze swoją bajkową otoczką i Deppem o smutnych oczach skrzywdzonego szczeniaczka jest idealną definicją samotności.

Tych 6 filmów oczywiście nawet nie zbliża się do wyczerpania tematu – ale to zdecydowanie obrazy, które chwytają za serce, każdy na swój własny sposób. A czy wy macie swój ulubiony film o samotności? Dajcie znać!

Przeczytaj także:

2 komentarze

Dominika 21 stycznia 2018 - 11:43

W temacie samotności mocno polecam film „Fúsi”. Piękny.

Mila 21 stycznia 2018 - 11:50

O, prawda, dobry film! Zapomniałam o nim 😉

Komentarze zostały wyłączone.