Spotkania i przerywniki – Wiedźmin s. 2: serial vs książka – odcinek #6

by Mila

Kiedy jeszcze przed premierą sezonu ujawniono tytuły poszczególnych odcinków, szósty epizod zatytułowany Miły przyjacielu… wywołał we mnie szczególny entuzjazm. Od razu skojarzył mi się z moim absolutnie ulubionym fragmentem całego wiedźmińskiego cyklu, przy którym niezmiennie płaczę ze śmiechu – i rzeczywiście, odcinek mruga do mnie okiem, odwołując się akurat do tej sceny… ale jednocześnie robi mnie w balona, bo z tego przezabawnego fragmentu do serialu przedostały się zaledwie dwa słowa okraszone znaczącym spojrzeniem. Co w sumie nieźle podsumowuje to, jak cały ten sezon mnie traktuje (#CierpięZaMilijony). W każdym razie – przyjrzyjmy się bliżej odcinkowi, w którym Geralt po latach spotyka Yennefer, Ciri szybko się uczy, a Kaer Morhen (i nie tylko ono) zostaje napadnięte. [Tekst w oczywisty sposób zawiera spoilery].

Zanim jednak przejdziemy do właściwej analizy odcinka, pozwolę sobie przytoczyć mój wspomniany ulubiony fragment wiedźmińskiego cyklu – żebyście wy też mogli się trochę pośmiać. Odrobina kontekstu: po tym, jak Triss przez całą zimę w Kaer Morhen pomagała Ciri opanowywać jej magiczne zdolności, doszła do wniosku, że to dla niej za wysokie progi i że dziewczyna potrzebuje pomocy bardziej doświadczonej i potężniejszej czarodziejki. Wszyscy zgodzili się, że tą czarodziejką powinna być Yennefer – Geralt co prawda poznaje mnóstwo czarodziejek, ale tylko z tymi dwoma jest tak blisko, by niekiedy móc powiedzieć, że im ufa. Problem w tym, że wiedźmin nie kontaktował się wtedy z Yennefer od dobrych kilku lat, prawdopodobnie po kolejnym ich burzliwym rozstaniu… Długo więc zastanawiał się, jak w tajemnicy napisać do niej list z prośbą o pomoc i przede wszystkim jak ten list zacząć po latach milczenia i przy ich skomplikowanym statusie związku. Ostatecznie zdecydował się na „Miła przyjaciółko”, a potem bardzo tego pożałował, kiedy otrzymał od Yennefer wspaniale jadowicie uprzejmą odpowiedź:

Miły przyjacielu, ogromnie uradował mnie Twój niespodziewany list, otrzymany niecałe trzy lata po naszym ostatnim spotkaniu. Radość moja była tym większa, że o Twoim nagłym i gwałtownym zgonie krążyły różne plotki. Dobrze, że zdecydowałeś się zdementować je, pisząc do mnie, dobrze też, że czynisz to tak rychło. (…)

Wzruszyła mnie nagła troska o moje zdrowie, jaką raczyłeś przejawić, drogi przyjacielu. Spieszę z wieścią, że i owszem, czuję się już dobrze, okres niedyspozycji mam już za sobą, uporałam się z kłopotami, opisem których nie chcę Cię nudzić.

Martwi mnie bardzo i niepokoi to, że niespodziewany prezent, jaki otrzymałeś od Losu, przysparza Ci zmartwień. W przypuszczeniu, że wymaga to fachowej pomocy, masz absolutną słuszność. (…) I zgadzam się z poglądem, że absolutnie konieczna jest pomoc jeszcze jednej czarodziejki. Czuję się zaszczycona tym, że jestem drugą, do której się zwracasz. Czymże zasłużyłam na tak wysoką pozycję na liście?

Bądź spokojny, miły przyjacielu, a jeśli nosiłeś się z zamiarem suplikowania o pomoc u dodatkowych czarodziejek, zaniechaj tego, bo nie ma potrzeby. Wyruszam, nie zwlekając (…). Postaram się przy tym nie wypaść gorzej niż inne panie, do których zanosiłeś, zanosisz lub zwykłeś zanosić supliki. Jestem wszak Twą miłą przyjaciółką. Zbyt zależy mi na Twej cennej przyjaźni, bym mogła Cię zawieść, drogi przyjacielu.

Jeśli w ciągu najbliższych kilku lat zapragnąłbyś napisać do mnie, nie wahaj się ani chwili. Listom Twoim jestem niezmiernie rada.

Twoja przyjaciółka Yennefer

(Andrzej Sapkowski, Krew elfów, wyd. Supernowa, 2007, s. 161-162 – podkreślenia moje)

Wiem, że ekranizowanie scen, w których bohaterowie czytają listy, nie należy do najbardziej efektownych, niemniej jednak trochę mi szkoda, że z tego wszystkiego do serialu przedostały się zaledwie dwa słowa. Serial odjechał jednak od książek na tyle daleko, że właściwie trudno byłoby wpleść całą resztę – to o śmierci Yennefer, a nie Geralta krążyły plotki, a sama czarodziejka póki co kreowana jest raczej na czarny charakter zagrażający Ciri, a nie na kogoś, kto miałby się zaangażować w pomoc dziewczynie. Być może jeszcze dostąpimy zaszczytu naprawienia ich relacji w trzecim sezonie serialu… ale kto wie, na tym etapie nic już mnie nie zdziwi.

Trochę przyjemności już za nami, przejdźmy więc do analizy poszczególnych wątków odcinka.

Utracone marzenia – wątek Kaer Morhen

Po nagłym wyjeździe Geralta i Ciri Vesemir ma wyrzuty sumienia, że zamierzał pozwolić dziewczynie poddać się Próbie Traw. Z jego rozmowy z Triss dowiadujemy się, dokąd może zmierzać Geralt – do kapłanki Nenneke zarządzającej świątynią Melitele w Ellander. Triss natomiast daje kolejny wyraz swoim lękom odnośnie do tego, czym jest Ciri i jakie niebezpieczeństwa kryją się w jej krwi. Zanim jednak bohaterowie zdążą zagłębić się w szczegóły, rozmowa zostaje przerwana przez nagłe pojawienie się zagrożenia (motyw przerwanych w ten sposób rozmów będzie powracał w tym odcinku) – oto Rience niespodziewanie wychodzi zza rogu, ten sam, który w poprzednim odcinku został wysłany na poszukiwania Ciri, przesłuchiwał Jaskra i któremu Yennefer przypaliła twarz. Tym razem Rience nie zadaje pytań, od razu rzuca się do walki – a że posługuje się ogniem, szybko udaje mu się unieruchomić wciąż straumatyzowaną po bitwie o Sodden Triss. Vesemir musi więc sobie radzić sam, w dodatku przy pomocy złamanego kija od miotły, co kończy się znokautowaniem starego wiedźmina. Starcie jednak nie trwa długo – Rience znika tak szybko, jak się pojawił, zostaje teleportowany Z WEWNĄTRZ KAER MORHEN. To już ostatecznie pogrąża jakąkolwiek tajemnicę, którą zamek miał być chroniony – zwłaszcza, że w książkach Rience nie teleportuje się sam (nie jest dość potężny i zbyt wcześnie przerwał edukację), a portale otwiera dla niego jego mocodawca, co w serialu oznaczałoby, że dokładne położenie Kaer Morhen jest znane podejrzanie zbyt wielu osobom. Błyskawiczna wizyta Rience’a w wiedźmińskiej warowni pozornie wydaje się bez sensu – ale spełnia dwie funkcje: przypomina nam o tym, że typ poluje na Ciri, i pozwala mu podsłuchać, dokąd udała się dziewczyna.

Kadr z drugiego sezonu serialu <em>Wiedźmin</em>, 2021.
Kadr z drugiego sezonu serialu Wiedźmin, 2021.

Podczas gdy Vesemir dochodzi do siebie, Triss i reszta wiedźminów zastanawia się, kim był tajemniczy czarodziej i czego chciał od Vesemira. Po raz kolejny zostaje nam przypomniane, że magia ognia jest zakazana (tym razem dobitnie, potwierdzając moje przypuszczenie, że serial nie będzie robił rozróżnienia pomiędzy czerpaniem mocy z żywiołu ognia a wyczarowywaniem ognia – o którym pisałam szerzej przy okazji poprzedniego odcinka). Nagle okazuje się też, że Rience nie uciekł z Kaer Morhen z pustymi rękami – udało mu się zabrać fiolkę z mutagenem zawierającym krew Ciri. W ten sposób Vesemir stracił nadzieję na tworzenie nowych wiedźminów. A Triss poruszona ostatnimi wypadkami i tym, czego dowiedziała się o Ciri, w pośpiechu opuszcza zamek – jak zobaczymy jeszcze w tym odcinku, by donieść o wszystkim Tissai de Vries.

Tymczasem widzimy jeszcze spotkanie Rience’a i Lydii, która w poprzednim odcinku uwolniła go z lochu i posłała na poszukiwania Ciri. Rience stawia warunki – chce poznać tajemniczego zleceniodawcę, na polecenie którego działa kobieta. Dowiadujemy się też, że Rience zamierza napaść na świątynię w Ellander – a Lydia proponuje mu pomoc w postaci słynnych najemnych zbirów, braci Michelet. To małe nawiązanie do książki – choć tam słynni bracia zostają wynajęci, by sprzątnąć wiedźmina, i to w zupełnie innych okolicznościach. Książkowy Rience kilkukrotnie podejmuje próby pozbycia się Geralta, wiedząc, że jest on główną przeszkodą na drodze do Ciri.

Spotkanie po latach – wątek Geralta, Ciri i Yennefer

Po tym, jak pod koniec poprzedniego odcinka wkurzony na Vesemira Geralt zabrał Ciri z Kaer Morhen, teraz widzimy, że dokądś podróżują – niestety wiedźmin nie raczy zdradzić dziewczynie, dokąd. Wiem, że serialowy Geralt jest bardzo mrukliwy i małomówny, ale chwilami wydaje się niespójny – z jednej strony zachowuje się jak dobry tatuś, z drugiej nagle pakuje dziewczynę na konia i prowadzi nie wiadomo dokąd, nie racząc jej udzielić podstawowych informacji o swoich planach. Serio, Geralt, to jej nie pomaga poczuć się bezpiecznie! Zamiast tego wiedźmin znów bawi się w domorosłego terapeutę, podsumowując decyzję Ciri, by poddać się Próbie Traw, słowami: próbujesz się zabić, poddając się Próbom, żeby, jeśli jednak przeżyjesz, spróbować się zabić, szukając zemsty. Dziewczyna wyrzuca Geraltowi, że ten jej nie słucha i nie rozumie, a kiedy już ma dojść pomiędzy nimi do jakiejś poważniejszej rozmowy, nagle Geralt słyszy w pobliżu jakiegoś potwora. Potworem okazuje się być zbudowane ze stellacytu skrzydlate stworzenie, które Ciri mimowolnie powołała do życia w poprzednim odcinku, gdy Geralt badał zniszczony monolit. Nawiasem mówiąc, tutaj też pojawia się jakaś niespójność – monolity miały być bramami do innych światów, czyli po prostu przepuszczać istniejące w innej rzeczywistości potwory na Kontynent… Natomiast czernobog, który powstał w poprzednim odcinku, uformował się z fragmentów roztrzaskanego monolitu. To jak w końcu jest? Ciri otwiera bramy pomiędzy światami (co miałoby oparcie w książce), czy samodzielnie tworzy potwory? A może jedno i drugie? Mam wrażenie, że wątek monolitów, mimo że ewidentnie traktowany przez serial jako jeden z ważniejszych, nadal jest cokolwiek niedopracowany…

Kadr z drugiego sezonu serialu <em>Wiedźmin</em>, 2021.
Kadr z drugiego sezonu serialu Wiedźmin, 2021.

W kolejnej scenie widzimy, że potwór dopadł Płotkę – koń musi zostać dobity przez wiedźmina. Chciałabym powiedzieć, że nie wiem, czemu ma służyć ta scena (bo wolałabym jej nie oglądać), ale to nie do końca prawda – bo z pewnością ma nam pokazać przywiązanie Geralta do koni i jego łagodność w obliczu cierpiącej istoty. Zaczynam też zauważać pewną „techniczną” prawidłowość – tak jak w poprzednim sezonie widać było niedostatki budżetu, tak w tym chyba był jakiś problem z końmi… Owszem, bohaterowie poruszają się konno w kilku odcinkach, ale jest tych momentów niewiele i są krótkie, a z niektórych scen wręcz uderza rażący brak koni – jak wtedy, kiedy Triss piechotą szła do Kaer Morhen, albo teraz, kiedy Płotka zostaje uśmiercona, a Geralt i Ciri z buta będą musieli zasuwać do Ellander. Co tam się wydarzyło w pionie realizacyjnym, że w opowieści, w której jazda konna jest głównym środkiem transportu, jest tak mało koni, a jak już są, to zazwyczaj stoją albo są bardzo powoli prowadzone za uzdę…?

W każdym razie, Geralt, który dopiero co obraził się na Vesemira za ryzykowanie życiem Ciri, teraz sam robi z niej przynętę na potwora, by w kluczowym momencie rzucić się na niego i go zabić. Ewidentnie chłopak musi być pewny swoich możliwości. Pozbywszy się potwora i straciwszy Płotkę, Geralt i Ciri ruszają piechotą do Ellander. Po drodze dziewczyna trochę się otwiera i opowiada wiedźminowi o ludziach, których zabiła swoim krzykiem, kiedy próbowali ją napaść pod koniec pierwszego sezonu – co Geralt kwituje dość niespodziewanym i zabawnym stwierdzeniem, że skoro było ich tylko czterech, to dziewczyna ma jeszcze sporo do nadrobienia. W końcu docierają do świątyni, w której wyglądzie możemy się doszukiwać indyjskich wpływów, ale też pewnych nawiązań do świątyń, jakie znamy z wiedźmińskich gier. Geralt informuje Ciri, że sam kiedyś był uczniem w przyświątynnej szkole – a my mamy się domyślić, że to będzie kolejny etap edukacji Ciri.

W książce Krew elfów Geralt rzeczywiście zawozi Ciri do świątyni Melitele w Ellander, którą zarządza kapłanka Nenneke – dziewczynka ma tam zdobyć ogólną edukację, a jej pobyt tam jest wynikiem dobrze przemyślanych decyzji, a nie impulsywności, tak jak w serialu. Książkowa Ciri, częściowo incognito, spędza w Ellander dobrych kilka miesięcy, początkowo jako jedna z adeptek, później (po wspomnianym powyżej liście) dołącza do niej Yennefer, by w bezpiecznym miejscu, jakim jest teren świątyni, uczyć ją magii. Nie bez początkowej nieufności i wzajemnej niewypowiedzianej zazdrości o Geralta, Yen i Ciri nawiązują relację mistrzyni-uczennica, a później zbliżają się do siebie na tyle, by w kolejnym tomie powściągliwa w wyrażaniu uczuć Yennefer nazwała Ciri córeczką. Po zakończeniu tego etapu edukacji dziewczyny, Yen i Ciri bezpiecznie wyjeżdżają z Ellander (konno!) i kierują się w stronę Aretuzy – gdzie Yennefer ma uczestniczyć w zjeździe magów, a Ciri zrobić kolejny krok w edukacji i zostać uczennicą szkoły dla czarodziejek. Serial ewidentnie zaś ma na to wszystko inny pomysł, jak zwykle bardzo przyspiesza i kondensuje wydarzenia w czasie – tak samo jak ma zupełnie inny pomysł na postać Yennefer, która na kilka odcinków staje się czarnym charakterem.

Kadr z drugiego sezonu serialu <em>Wiedźmin</em>, 2021.
Kadr z drugiego sezonu serialu Wiedźmin, 2021.

Serialowa wizyta Ciri w świątyni będzie więc trwała zaledwie jeden dzień – i zostanie niespodziewanie przerwana. Póki co, Geralt i Ciri konsultują się z najwyższą kapłanką, a ta stwierdza, że mogłaby pomóc dziewczynie uczyć się panować nad Chaosem. Pobieżnie poznajemy Jarre, jednego z uczniów świątyni, który ma zabrać Ciri do biblioteki – to mrugnięcie okiem w stronę czytelników książki, w której Jarre, wiecznie zagrzebany w historycznych księgach, trochę niezręczny społecznie chłopak, ewidentnie podkochuje się w Ciri, a jej zdarza się ten fakt wykorzystywać, by wydobyć z niego nieco wiedzy i opinii na temat politycznych wydarzeń wstrząsających Kontynentem. Serialowy Jarre przy okazji mimochodem sprzedaje nam fragment informacji, która nabierze znaczenia w kolejnych sezonach – o dawno zaginionej wieży gdzieś na Kontynencie, która za pomocą portalu łączyła się z wieżą na Tor Lara na wyspie Thanedd – czyli w Aretuzie. W bibliotece Ciri otrzymuje orbuculum – tajemniczą kulę, co do której nie dostaje żadnych wskazówek i sama musi się domyślić, jak jej użyć. To odsuwa Ciri zajętą rozwiązywaniem zagadki nieco na bok i pozwala się rozegrać innym wydarzeniom w świątyni. Wydaje mi się, że samo orbuculum nie występuje w książkach Sapkowskiego, miałam natomiast skojarzenia z innymi przedmiotami-zagadkami, takimi jak choćby złote jajo, które Harry Potter otrzymuje podczas Turnieju Trójmagicznego. Kiedy Ciri jest zajęta swoją zagadką, Nenneke rozmawia z Geraltem – w której to rozmowie podsumowuje nam cały niezwykły status Cirilii (zupełnie, jakby nie robiono tego prawie w każdym odcinku): oto mamy księżniczkę kluczową w politycznych rozgrywkach, której szukają różne mocarstwa, nie szczędząc na to środków i ludzi, w jej żyłach płynie Starsza Krew, co może zwiastować kolejne kłopoty, podczas transów recytuje przepowiednię Itliny, której może być bohaterką, a na dodatek jest Dzieckiem Przeznaczenia – a splot tego wszystkiego zapowiada, że w grę wchodzą nieznane potężne siły. Geralt, z miną głęboko zmartwionego ojca, otrzymuje od Nenneke radę, by znalazł to, czego w życiu dziewczyny brakuje, by mogła osiągnąć jakiś balans – a to zapowiada nam pojawienie się Yennefer, która (przynajmniej w książkach, bo to, co wyprawia serial, to jakieś kuriozum) ma odegrać rolę matki, zrównoważyć w życiu Ciri pierwiastek męski i żeński oraz zbalansować wiedźmińskie wpływy zwyczajami i wiedzą czarodziejek.

I oto w kolejnej scenie tego wątku pojawia się Yennefer – nie mamy pojęcia, jak trafiła do Ellander, a z przebłysków przemawiającej do niej Bezśmiertnej Matki mamy się chyba domyślić, że to demonica wskazała jej drogę do Ciri, której moc Yennefer ma ukraść, by odzyskać dostęp do Chaosu (pakt, jaki Yen zawarła na ten temat z demonicą wiedzieliśmy w poprzednim odcinku). Czarodziejka myszkuje w świątyni i nagle w jednym z pomieszczeń spotyka Geralta. Oboje są tak zszokowani tym niespodziewanym spotkaniem, że od razu zaczynają się całować – nie zważając na to, w jakich okolicznościach się ostatnio rozstali (a jak pamiętamy z poprzedniego sezonu, były one burzliwe). Na całowaniu przyłapuje ich Ciri – i tutaj następuje jedyne oprócz tytułu odcinka nawiązanie do mojego ulubionego listu, Geralt bowiem przedstawia dziewczynie Yennefer jako swoją miłą przyjaciółkę, a w spojrzeniu Yennefer jest wyraźne rozczarowanie. Czarodziejka zaczyna kojarzyć fakty i zdaje sobie sprawę, że droga do odzyskania mocy nagle zrównała się z koniecznością zdradzenia Geralta. Najwyraźniej Yen nie miałaby skrupułów, by ukraść moc i poświęcić demonicy jakąś przypadkową dziewczynę, ale kiedy w grę wchodzi przybrana córka Geralta… nadal będzie chciała to zrobić, ale miło wiedzieć, że chociaż drgnęła jej powieka.

Kadr z drugiego sezonu serialu Wiedźmin, 2021.
Kadr z drugiego sezonu serialu Wiedźmin, 2021.

Geralt, Yen i Ciri jedzą razem posiłek i rozmawiają o różnych rzeczach, robiąc przy tym całkiem sporo różnych aluzji – na przykład do wypchanego jednorożca Yennefer, na grzbiecie którego według książek czarodziejka lubiła uprawiać seks, ku kompletnemu niezrozumieniu ze strony Geralta (który jednak nie oponował). A także do prawdziwego jednorożca, którego według swoich słów Ciri chciałaby kiedyś zobaczyć – i kto wie, jeśli serial jeszcze jako tako będzie trzymał się książek, być może nawet będzie jej to dane. Rozmowa jest miła, ale cokolwiek kurtuazyjna, trochę jak ta kolacja, podczas której twoja córka poznaje twoją nową dziewczynę. Yennefer bardzo uważa, by nie zdradzić się ze swoimi planami, nie ucieka też od kłamstw mających uzasadnić jej wizytę w świątyni. Ciri w końcu taktownie udaje się na spoczynek, by pozwolić wiedźminowi i czarodziejce w spokoju porozmawiać.

Po drodze jednak dziewczyna spotyka kapłankę Nenneke. Zapalają świece ku pamięci tych, których straciły, a świeczka dla Myszowora staje się pretekstem do rozmowy o tym, że choć bliscy ją kochali, nikt nie mówił Ciri prawdy o tym, kim jest – o Przeznaczeniu, które złączyło ją z Geraltem, o elfich korzeniach, mocy, którą mogła odziedziczyć. Nenneke jako pierwsza w serialu traktuje Ciri, jej Starszą Krew i powiązane z nią przepowiednie jako nadzieję na jakąś pozytywną zmianę i położenie kresu nienawiści pomiędzy rasami (przynajmniej w rozmowie z Ciri, bo chwilę wcześniej widzieliśmy, jak podziela zaniepokojenie Geralta).

Kadr z drugiego sezonu serialu <em>Wiedźmin</em>, 2021.
Kadr z drugiego sezonu serialu Wiedźmin, 2021.

Tymczasem Geralt i Yennefer rozmawiają o uczuciach i o tym, w jakich okolicznościach się rozstali – jak pamiętamy z pierwszego sezonu, stało się to po przygodzie ze smokiem, kiedy na jaw wyszło, że więź pomiędzy czarodziejką i wiedźminem może być jedynie wynikiem jego ostatniego życzenia, które wypowiedział w odcinku z dżinnem. Yennefer uznała wtedy, że ich uczucia nie są prawdziwe, najwyraźniej poczuła się też oszukana i wykorzystana – a oboje powiedzieli sobie o kilka słów za dużo. Teraz czarodziejka próbuje podpytywać wiedźmina jego relację z Ciri, ale Geralt jak zwykle jest małomówny. Czarodziejka przekazuje mu też informacje o Jaskrze i o tym, że za Geraltem węszy posługujący się magia ognia Rience. Geralt wyczuwa, że Yennefer się denerwuje i coś ukrywa, ale w swojej naiwności nie podejrzewa jej (jeszcze) o złe intencje względem Ciri. Jednak dowiedziawszy się o zainteresowaniu Rience’a, najwyraźniej postanawia zabrać Ciri z Ellander i nie odstępować jej na krok.

Nie jest mu to jednak dane, bo nagle do akcji wkracza nie kto inny, jak właśnie Rience. Ciri znajduje rannego Jarre i każe mu biec po Geralta – sama tymczasem usiłuje stawić czoła Rience’owi i jego ludziom. Korzystając z orbuculum udaje się jej nawet jednego z nich powalić, wtedy na odsiecz przybywają Geralt i Yennefer. Wiedźmin prosi Yennefer, by zabrała Ciri w bezpieczne miejsce, mówiąc, że później je znajdzie – a czarodziejka tylko na to czeka. Dostają się do pokoju bez wyjścia, pozbawiona mocy Yen urządza więc Ciri błyskawiczną lekcję wyczarowywania portali – co jest troszeczkę absurdalne, ale serial się nie cacka i Ciri będzie w nim zdobywać umiejętności w takim tempie, jakby była postacią z gry, której ktoś wpisał cheat kody. Geralt zaś w swoim stylu rozprawia się z całą bandą rzezimieszków – a my dostajemy całkiem ciekawe slow motion, wizualnie przypominające ciosy kończące z gier komputerowych. Rience ucieka przez własny portal, to samo robią Yennefer i Ciri – a Geralt zdaje sobie sprawę, że chyba popełnił wielki błąd, powierzając dziewczynę opiece czarodziejki.

Nowa nadzieja – wątek elfów i Nilfgaardu

Tymczasem w Cintrze Francesca i Fringilla przechadzają się po królewskich ogrodach. Elfka opowiada zastanawiającą historię ze swojego dzieciństwa – przez lata zachowała na pamiątkę i przy pomocy magii odradzała na nowo kwiat zerwany niegdyś przez jej zmarłą matkę, ale kiedy przyłapał ją na tym ojciec, próbował podburzyć przeciwko córce całą wioskę, ona więc wspólnie z bratem musiała go zabić. Pełne przemocy relacje córek z ojcami jak echo powtarzają się tak w serialu, jak i w książkach – serialową Yennefer, garbuską i ćwierćkrwi elfką, pogardzał ojczym, w książkach Krwawa Falka wznieciła bunt przeciwko własnemu ojcu, królowi, i go zabiła, teraz serial dodaje jeszcze Francescę, w przypadku której to budzące się zdolności magiczne stały się powodem odrzucenia ze strony ojca, a w konsekwencji doprowadziły też do jego śmierci. Być może to wcale nie jest przypadek… a serial w ten sposób próbuje nas przygotować na niepozbawione przemocy plany pewnego innego ojca… Ale do tego jeszcze kiedyś wrócimy.

Kadr z drugiego sezonu serialu Wiedźmin, 2021.
Kadr z drugiego sezonu serialu Wiedźmin, 2021.

Czarodziejki rozmawiają o Cahirze, który w poprzednim odcinku wrócił do swoich – a Francesca próbuje przekonać Fringillę, by nie pozwalała mężczyźnie wierzyć, że to on nadal ma jakąś władzę. Cahir jednak nie pozostawia wątpliwości, co do tego, jak postrzega hierarchię władzy – i w uprzejmych słowach opieprza Fringillę za to, że bratając się z elfami, straciła z oczu swoją główną misję: odnalezienie Ciri. Tę wymianę zdań podsłuchuje nasz stary znajomy – młody elf Dara, który, jak pamiętamy z poprzednich odcinków, został wysłany do Cintry jako redański szpieg pracujący dla Dijsktry. I jak zobaczymy pod koniec odcinka, Dara przekazuje siedzącej w oknie sowie, czego się dowiedział: Nilfgaard najechał Cintrę po to, by pojmać Ciri.

Podczas gdy Fringilla ma problemy z Cahirem, ciężarna Francesca przygotowuje pokój dla swojego dziecka. W takiej scenerii rozmawia z Filavandrellem o przyszłości – i o tym, jak dużo bardziej niepewna stała się ta przyszłość, odkąd pojawił się Cahir skupiony na zupełnie innych sprawach niż dotrzymywanie danych elfom obietnic o stworzeniu dla nich samodzielnego państwa. Filavandrell wydaje się wyraźnie zmieniony – o ile na początku sezonu nie był przekonany do przywództwa Franceski, teraz w pełni jej ufa i daje się ponieść nadziei, jaka rozpala serca elfów na myśl o pierwszym od dawna elfim noworodku (o tym, dlaczego nie rodzą się małe elfy, pisałam w analizie drugiego odcinka).

Kadr z drugiego sezonu serialu <em>Wiedźmin</em>, 2021.
Kadr z drugiego sezonu serialu Wiedźmin, 2021.

W kolejnej scenie widzimy zapowiedź kłopotów – Cahir podjudzany do niechęci wobec elfów przez jednego ze swoich ludzi (tego samego, który już niejeden raz podważał decyzje Fringilli), przerywa szkolenie (przyszłych) elfich wojowników i chce urządzić pokazową lekcję z udziałem własnym oraz młodego Dary. Dara radzi sobie całkiem nieźle, dopóki Cahir go nie popycha na ziemię, obwieszczając, że elfy „walczą jak wróżki”. Po polsku ta obelga nie ma takiego dwuznacznego wydźwięku i nie jest aż tak znacząca, ale angielskie słowo fairy z jednej strony w brytyjskim folklorze oznacza między innymi niewielkich rozmiarów, dziecięcą czy wręcz dziewczęcą w zachowaniu humanoidalną magiczną istotę, z drugiej zaś było w brytyjskim angielskim używane jako obelżywe określenie homoseksualnych mężczyzn. Co ciekawe, Filavandrell odpowiada wtedy Cahirowi, że wszystkie wróżki zostały wybite przez ludzi – a tym samym potwierdza ich istnienie (przynajmniej niegdysiejsze) w wiedźmińskim uniwersum (bo szczerze mówiąc, nie przypominam sobie, żeby Sapkowski pisał gdzieś go fairies – ale mogę się mylić). Konfrontację przerywa informacja o tym, że rozpoczął się poród – i Filavandrell biegnie do Franceski. Na świat przychodzi pierwsza od bardzo dawna elfia dziewczynka – i mimo chwilowego niepokoju wydaje się być zupełnie zdrowa. Wszyscy są poruszeni, elfy świętują i wstępuje w nie nowa nadzieja na to, że mogą gdzieś osiąść i odbudować swój lud – część z nich traci więc zapał do walki, bo po co umierać, kiedy można budować nową przyszłość? Cahir nie omieszka wykorzystać tego jako argumentu w swojej walce o władzę z Fringillą – przy okazji też informuje ją, że wkrótce cesarz Emhyr przybędzie do Cintry. To zaś oznacza, że cesarz zaprowadzi swoje własne porządki – a Fringilla może stracić władzę, którą przez chwilę cieszyła się w Cintrze. Dokładnie w tym momencie zza kadru odzywa się głos Bezśmietnej Matki – w końcu celem demonicy jest wchłonięcie jak największej ilości desperacji i cierpienia, a dary, które Francesca i Fringilla od niej otrzymały, są tylko pretekstem, by wkrótce zadać im cios i delektować się ich cierpieniem.

Tajemniczy rodowód Ciri

W tym odcinku pojawia się jeszcze jeden osobny wątek. Pod koniec poprzedniego epizodu widzieliśmy, jak czarodziej Istredd zaczyna się interesować drzewem genealogicznym Cintry, słusznie domyślając się, że sprawa, z którą przyszedł do niego Geralt, może mieć jakieś powiązanie z cintryjskim rodem królewskim. Teraz widzimy, że Istredd przeprowadza małe śledztwo – wybiera się do firmy Codringher i Fenn zajmującej się szeroko pojętym „rozwiązywaniem problemów” i posiadającej nieliche doświadczenie w poszukiwaniu zaginionych informacji. Wszystkie sceny w pracowni Codringhera zostały bardzo zgrabnie zaadaptowane z książkowego pierwowzoru – z tą różnicą, że w książkach to Geralt korzysta z usług tej firmy, najpierw po to, by wybadać, kim jest Rience i czego od niego chce, a potem także, by dowiedzieć się nieco więcej o Ciri i jej przodkach. Klimat scen, konstrukcja postaci i samej pracowni, a także tematy, o których rozmawiają bohaterowie, zostały jednak świetnie przeniesione na ekran (a ja byłam zachwycona ilością książek, które piętrzyły się w pracowni – jeszcze parę lat i moje mieszkanie też będzie tak wyglądać).

Kadr z drugiego sezonu serialu <em>Wiedźmin</em>, 2021.
Kadr z drugiego sezonu serialu Wiedźmin, 2021.

Istredd wchodzi więc do pracowni i poznaje Codringhera, Fenna i kotkę o imieniu Esmeralda – i oznajmia, że chciałby się dowiedzieć, co wiedźmin, monolity i tajemnicza dziewczyna mają wspólnego z Nilfgaardem. Codringher i Fenn od razu wiedzą, że chodzi o Ciri – to ma nam potwierdzić ich kompetencje w zdobywaniu różnorakiej wiedzy, chociaż jednocześnie może się wydawać kolejnym przyspieszeniem akcji. Na szczęście w kolejnych scenach zobaczymy już, jak specjaliści zagłębiają się w księgi, poszukując informacji i łącząc ze sobą kolejne fakty. Bohaterowie łączą te fakty także dla nas. Słyszymy więc, że cesarz Emhyr z jednej strony „kolekcjonuje” monolity (czyżby podbijał akurat te krainy, w których monolity stoją?), z drugiej zaś intensywnie szuka księżniczki, która ma moc rzeczone monolity obalać. Dowiadujemy się też, że w drzewie genealogicznym cintryjskiego rodu królewskiego przewija się tajemniczy gen, dziedziczony głównie w linii żeńskiej. W odpowiedzi na tę informację Fenn przytacza fragment starego manuskryptu głoszący, że w kiedy ludzka rasa wydzierała elfom kolejne tereny i ich mordowała, elfy w tajemnicy stworzyły broń czy też wojowniczkę zdolną zniszczyć ludzi – jak domyśla się Codringher, Larę Dorren. Jak dowiadujemy się z książek, chociaż na dużo dalszym etapie opowieści, Lara Dorren była efektem swego rodzaju genetycznej inżynierii, odpowiednio parowanych ze sobą elfów, których geny w efekcie miały dać potężne zdolności. Lara nie była jednak ostatnim celem tej inżynierii, to jej dziecko miało nim być – tyle że Lara urodziła dziecko nie starannie wybranemu elfowi, a ludzkiemu magowi, którego pokochała. Jeżeli macie teraz skojarzenia z Diuną, lady Jessicą i planem genetycznym Bene Gesserit, to są to skojarzenia jak najzupełniej trafne – Sapkowski ewidentnie Franka Herberta czytał, a w Pani Jeziora jest nawet akapit, który po podmienieniu nazwisk spokojnie mógłby być w Diunie i mówić o lady Jessice.

Kadr z drugiego sezonu serialu <em>Wiedźmin</em>, 2021.
Kadr z drugiego sezonu serialu Wiedźmin, 2021.

Po śmierci Lary Dorren opracowany przez elfy plan poszedł w zapomnienie – a za sprawą tego, że jej córkę adoptowała królowa Redanii, geny Lary krążyły wśród możnych rodów Kontynentu, zbiegając się w cintryjskiej linii królewskiej, a w konsekwencji: w Ciri. W serialu Fenn przytacza też opowieść o śmierci Lary Dorren (która, jak wiemy z omówienia poprzedniego odcinka, zginęła na skutek skrytobójczego zamachu ze strony ludzi) i o rzuconej przez nią klątwie – a scenarzyści dodali do treści klątwy fragment pasujący do powiązanych z Ciri monolitów: że klątwa będzie prześladować kolejne pokolenia ludzi, aż zadrżą kolumny czasu i przestrzeni, i otworzą się przed ludem Lary (czyli elfami), który na nowo się narodzi. W pewnym sensie takie brzmienie klątwy jest zgodne z duchem książki – tam także szczególne zdolności Ciri są powiązane z czasem i przestrzenią. Wygląda jednak na to, że serial całym tym wątkiem z monolitami próbuje dorobić jakąś fizyczną manifestację tych zdolności, coś namacalnego, co będzie efektownie wyglądać na ekranie (i pozwoli też dopisać wątek z tworzeniem potworów). Nie jestem przekonana, czy było to potrzebne – kiedy Ciri zacznie ujawniać swoje zdolności, będzie to wystarczająco spektakularne i bez wielkich skalnych monolitów. Na podsumowanie tego wątku Codringher głośno zapytuje, czy w takim razie Calanthe ukrywała swoje elfie korzenie, bo wiedziała, co się w nich kryje – pytanie o to, ile Calanthe mogła wiedzieć, powraca w tym sezonie jak bumerang, nie dostajemy na nie jednak odpowiedzi.

Szósty odcinek drugiego sezonu Wiedźmina przede wszystkim więc ostatecznie ustanawia nam Ciri jako wyjątkową postać, Wybrańca, osobę o uśpionych niezwykłych zdolnościach, wielkim potencjale i znaczeniu dla losów świata. To wyjaśnia nam, dlaczego Nilfgaard, a teraz i inne frakcje, nie szczędzą środków, by odnaleźć dziewczynę i wykorzystać ją do własnych celów. Jest to też odcinek, który wbija między Geralta i Yennefer klin, jakiego bym się nie spodziewała, popychając czarodziejkę do dotkliwej zdrady i w pewnym sensie porwania przybranej córki wiedźmina. Kilkukrotnie już jednak ustaliliśmy, że serial w takich sprawach lubi robić sobie pod górkę i nadmiernie komplikować i tak już wystarczająco skomplikowane relacje pomiędzy bohaterami, żeby (prawdopodobnie) dopiero w kolejnych sezonach mozolnie je naprawiać. Póki co, relacje wystawiane są na coraz większe próby – a więcej na ten temat w omówieniach kolejnych odcinków już wkrótce.

Przeczytaj także: