Tegoroczna oscarowa gala odbędzie się w cieniu pandemii – i nie chodzi tu tylko o to, że ze względów bezpieczeństwa ceremonia będzie wyglądała zupełnie inaczej niż dotychczas. Pandemiczny klimat wyraźnie widoczny jest też na liście nominowanych filmów, z których wiele dotyka emocji i sytuacji, które w ostatnich miesiącach w jakiś sposób stały się udziałem nas wszystkich. Śmierć, żałoba, poczucie zamknięcia w klatce i zwierzęta, które pomagają nam przetrwać – te motywy wracają jak refren w kolejnych oscarowych produkcjach i nierzadko przeplatają się po kilka w jednym filmie.
Religijność to wyjątkowo zajmujący temat – nie tylko dla osób, których bezpośrednio dotyczy. Nierzadko to ciekawy punkt wyjścia do refleksji nad naturą człowieka czy konstrukcją społeczeństwa. Nic więc dziwnego, że to także wdzięczny temat filmów i seriali – i właśnie takimi produkcjami chcę się dzisiaj z wami podzielić. Nie znajdziecie na tej liście filmów religijnych ani tym bardziej żywotów świętych – zupełnie nie o ten rodzaj historii mi chodzi. Wybrałam raczej filmy i seriale, które (czasem zupełnie niespodziewanie) mają coś ciekawego do powiedzenia o religijności w jej różnych aspektach, od działania instytucji, przez charyzmatycznych przywódców, po zwykłą ludzką potrzebę duchowości, która nagle wchodzi w konflikt z praktyką i tradycją. Od filmów dokumentalnych, przez science fiction, po seriale dla nastolatek i filmy animowane – jest spora szansa, że znajdziecie tu coś, co was zaciekawi.
Wiele osób marzy o byciu wyjątkowym, wybitnym, genialnym. Wydaje nam się, że to właśnie w tym tkwi sekret wielkich osiągnięć i spektakularnej kariery. A tymczasem dla niektórych osób rzeczywiście bardzo wyraźnie inteligentniejszych od wszystkich wokół tego typu odmienność zamiast kluczem do podbicia świata nierzadko staje się przekleństwem. Izoluje, rani, frustruje. Ich niedoścignionym marzeniem często jest być… zwyczajnymi, takimi jak wszyscy. I właśnie takim osobom poświęcona jest książka Jak łatwiej żyć. Dla zbyt inteligentnych i skomplikowanych Monique de Kermadec.
Niech zabrzmią fanfary – dziś mój blog kończy 9 lat! W takich momentach lubię spoglądać w przeszłość i zastanawiać się nad drogą, którą przeszłam. I dlatego dziś z okazji urodzin bloga chcę się z wami podzielić (wydaje mi się, że dość cennym) doświadczeniem, jakie nabyłam przez tych 9 lat pisania. Trochę szkoda, że nie mogę się cofnąć w czasie i powiedzieć tego młodszej wersji siebie – ale może wam przyda się dziś ta wiedza. Oto 9 rzeczy, które chciałabym wiedzieć, kiedy zaczynałam blogować:
Oscarowe szaleństwo czas zacząć! Amerykańska Akademia Sztuki i Wiedzy Filmowej ogłosiła dziś nominacje do Oscarów – i dla kinomaniaków takich jak ja zaczyna się okres wielkiego nadrabiania. Jeśli wy też macie ochotę obejrzeć nominowane filmy przed kwietniową galą, tradycyjnie przygotowałam dla was specjalną ściągę. W tym tekście znajdziecie listę nominowanych filmów i podpowiedzi, gdzie można je legalnie obejrzeć, mieszkając w Polsce. Jak co roku mam też dla was oscarową checklistę, dzięki której będziecie mogli śledzić swoje postępy. Powodzenia i miłej zabawy!
Do czego służy ludzki mózg? Odpowiedź mogłaby się wydawać oczywista: do myślenia. Ale jak przekonuje Lisa Feldman Barrett, autorka książki Mózg nie służy do myślenia, z ewolucyjnego punktu widzenia sprawa jest trochę bardziej skomplikowana, a myślenie jest bardzo przydatnym, ale jednak w pewnym sensie efektem ubocznym innych zadań, do wykonywania których wyewoluowały nasze mózgi.
To ja. Mam dwadzieścia parę lat, studiuję psychologię i właśnie siedzę na wykładzie w sali, która kiedyś chyba była kaplicą. Z lekkim rozbawieniem słucham, jak jeden z najfajniejszych wykładowców proponuje nam używanie słowa „psychologini”, jako tę ładniej brzmiącą wersję feminatywu – dodatkowo pozytywnie wartościującą przez analogię do „bogini”. Uśmiecham się pod nosem, kręcąc głową, chociaż i tak brzmi to o niebo lepiej niż ta nieszczęsna „psycholożka”. Nie znoszę tego słowa. Kojarzy mi się z samicą dzika i odbiera mi powagę. A ja bardzo chcę być traktowana poważnie. Uważam, że kobiety i tak mają pod górkę, więc dlaczego jeszcze miałybyśmy sobie w ten sposób utrudniać sprawę i podważać swoją pozycję i powagę zawodu. Z podniesioną głową zawsze powtarzam, że będę psychologiem. Panią psycholog. Wtedy przynajmniej będę szanowana.
Wiecie, co mnie najbardziej zachwyca w filmach i serialach Marvela? To, jak twórcy sprytnie wyciągają rozmaite motywy, postaci, fragmenty fabuły, charakterystyczne elementy z różnych miejsc ogromnej, kilkudziesięcioletniej biblioteki komiksów, a potem łączą je ze sobą i kreatywnie przetwarzają w taki sposób, że powstaje coś z jednocześnie solidnie osadzonego w materiałach źródłowych, ale i kompletnie nowego. I tak też jest z serialem Wandavision. Opowieść o wymykającej się prawom prawdopodobieństwa relacji czarownicy i syntezoida fascynuje zarówno na ekranie, jak i poza nim – dlatego dziś zabieram was w podróż po komiksach i polecam 5 publikacji do przeczytania przy okazji Wandavision. [Tekst zawiera zarys fabuły komiksów, a co za tym idzie – potencjalne spoilery do seriali i filmów MCU].
Czasem zdarza się, że jakaś scena w filmie czy serialu porusza nas do tego stopnia, że mamy ochotę zerwać się z fotela i klaskać. Krzyczeć z radości. Albo zwracać uwagę wszystkich na ten jeden mały moment. Trochę jak w tym memie z Leonardo DiCaprio wskazującym palcem na telewizor. Najczęściej zdarza się to, kiedy rozpoznajemy na ekranie cząstkę siebie, coś dla nas ważnego, co bardzo rzadko mamy okazję oglądać w kulturze – albo kiedy jakaś postać nagle wyraża dokładnie to, co myślimy czy czujemy. Dziś chcę się z wami podzielić trzema takimi scenami, które niezawodnie podrywają mnie z fotela. I tak się jakoś składa, że wszystkie trzy sceny dotyczą kobiecych bohaterek. [Tekst zawiera spoiler do filmu Kapitan Marvel].