Piękności i szkarady – Wiedźmin: serial vs książka – odcinek #3

by Mila

Później mówiono, że tekst ten nadszedł od północy, od skrzyżowania serialu Netflixa z książkami Sapkowskiego… Znaczy – w ramach Wiwisekcji Na Wiedźminie nadszedł czas na analizę kolejnego odcinka. A jest co analizować, bo trzeci odcinek serialu zatytułowany Zdradziecki księżyc bierze na warsztat jedne z najbardziej ikonicznych scen i chyba najbardziej kultowe opowiadanie pod prostym tytułem Wiedźmin, od którego wszystko się zaczęło. Przed wami historia o strzydze, za którą debiutujący Andrzej Sapkowski otrzymał w 1986 roku trzecią nagrodę w konkursie miesięcznika „Fantastyka” – i to, jak twórcy netflixowego serialu przenieśli ją na ekran. [Tekst w oczywisty sposób zawiera spoilery].

Trzeci odcinek serialu Wiedźmin to dla mnie ten moment, w którym z niemałym zdziwieniem zdałam sobie sprawę, jak bardzo moimi wyobrażeniami o wiedźmińskim świecie zawładnęły w ostatnich latach obrazy z gier CD Projektu. Zanim gry w ogóle powstały, miałam solidną podstawę z książek, jako nastolatka namiętnie zaczytywałam się kolejnymi tomami, potem jeszcze kilkukrotnie wracałam do opowiadań – a tymczasem wygląda na to, że godziny spędzone na bieganiu z mieczem po drobiazgowo zbudowanym przez CD Projekt świecie przemalowały w mojej głowie wiele elementów świata przedstawionego.

Kiedy myślę o Triss Merigold, w pierwszym odruchu widzę niemal wręcz pomarańczoworudą dziewczynę uczesaną w dwa koczki… a nie jak chce książka kobietę o rozpuszczonych, kasztanowych włosach – a Ania z Zielonego Wzgórza miałaby wam do powiedzenia niejedno o tym, jak bardzo różni się rudy od kasztanowego. Kiedy myślę o wiedźmińskim medalionie, w pierwszym odruchu przychodzi mi do głowy bardzo dramatyczna, wyrzeźbiona w trójwymiarze rozwarta paszcza wilka – a nie płaski, okrągły medalion, o którym Sapkowski pisał w swoim debiutanckim opowiadaniu i który Geralt niekiedy bez problemu niezauważalnie chował pod koszulą. Kiedy myślę o wiedźmińskich mieczach, widzę je skrzyżowane na plecach Geralta – a nie jeden z nich rzeczywiście na plecach, a ten drugi, srebrny, przytroczony do siodła. Wreszcie, kiedy myślę o walce ze strzygą, widzę dziedziniec opuszczonego pałacu, żywcem wyjęty z filmu wprowadzającego do pierwszej części gry, i strzygę skaczącą po dachach – a nie walkę rozgrywającą się wewnątrz pałacowych pomieszczeń.

Kadr z serialu <em>Wiedźmin</em>, 2019.
Kadr z serialu Wiedźmin, 2019.

Nie da się ukryć, że wiedźmińskie gry mocno zawładnęły naszą wyobraźnią… Ale chyba tym bardziej warto do znudzenia przypominać, że serial Netflixa nie ekranizuje gier, które same w sobie były już przecież adaptacją i w wielu miejscach pozwalały sobie na własną inwencję twórczą – ale odnosi się bezpośrednio do prozy Sapkowskiego. I akurat pod względem dbałości o szczegóły w świecie przedstawionym serialowi twórcy w wielu miejscach dobrze odrobili lekcje.

To powiedziawszy, możemy przyjrzeć się bliżej temu, jak serial poradził sobie z najsłynniejszą przygodą wiedźmina Geralta – a także gdzie pozwolił sobie na zmiany i na ile były one sensowne i uzasadnione. Później z kolei poświęcimy chwilę wątkowi Yennefer i przyjrzymy się jej transformacji z ambitnej garbuski w piękną czarodziejkę. Wątek Ciri pozwalam sobie pominąć, bo w tym odcinku dostajemy tylko jedną scenę, w której coś wyraźnie wzywa ją do Brokilonu – na ten temat powyzłośliwiam się przy okazji kolejnego odcinka.

Księżniczki, potwory i pieniądze

Odcinek zaczynamy od sceny, w której wiedźmin (ale tym razem nie Geralt!) przesłuchuje ofiarę strzygi, której udało się przeżyć na tyle długo, by uciec i opowiedzieć o swoich doświadczeniach. A potem teatralnie umrzeć na oczach swojego ojca i najemnego zabójcy potworów. W książce rzeczywiście wspomniany był inny wiedźmin, który interesował się sprawą strzygi, ale nie poświęcono mu zbyt dużo miejsca, może poza podkreśleniem, że wiedźmini nie żądają zapłaty z góry – co serial wydaje się ignorować, zarówno w odniesieniu do bezimiennego wiedźmina, jak i samego Geralta, który już w odcinku z diabołem zainkasował mieszek, jeszcze zanim zdążył rozpoznać sprawę. To tyle, jeśli chodzi o etykę zawodową wiedźminów. Nasz nowy zabójca potworów nie pożyje jednak wystarczająco długo, by podyskutować o etyce zawodowej – już w nieco pachnącym horrorem wstępie do odcinka widzimy, jak ginie z łap strzygi.

Tymczasem Geralt wyleguje się w łóżku z prostytutką i to ewidentnie doskonale zaznajomioną z balladami Jaskra – w ten prosty sposób serial zaznacza, że nasz ulubiony zabójca potworów cieszy się już niemałą sławą. To właśnie od prostytutki Geralt dowiaduje się o potworze nękającym Temerię – a że w przeciwieństwie do sławy, wiedźmin nie cieszy się nadmiarem grosza (i to do tego stopnia, że musi zastawić Płotkę), postanawia zainteresować się sprawą. W Temerii wiedźmin spotyka się z górnikami, którzy zrzucili się na nagrodę dla zabójcy potworów, jednak zanim zdąży dobić z nimi targu, do kopalni wkraczają ludzie Foltesta z niejakim Ostritem na czele, rozpędzając towarzystwo i wypędzając Geralta – co wpisuje się zarówno w narzekania górników, że władza nie przejmuje się grasującym potworem, jak i w mroczną tajemnicę Ostrita, któremu obecność potwora jest wyraźnie na rękę. Eskortowany do granicy Geralt spotyka Triss Merigold, która namawia go, żeby jednak podjął się zlecenia – i precyzuje, że chodzi jej nie o zabicie potwora, a zdjęcie z niego klątwy.

Kadr z serialu <em>Wiedźmin</em>, 2019.
Kadr z serialu Wiedźmin, 2019.

W tym krótkim wstępie mamy już całkiem sporo zasadniczych różnic względem książki. Po pierwsze, w serialu miejscowi zdają się nie wiedzieć, że mają do czynienia ze strzygą. I umierający chłopak z początku odcinka i górnicy mówią o vukodlaku (który w słowiańskich wierzeniach jest raczej czymś w rodzaju wampira, czasem słowo wiązane jest też z wikołakami). Geralt też początkowo skłania się ku temu potworowi – dopóki nie zbada ciała zamordowanego wiedźmina i nie zabłyśnie wiedzą o tym, że tylko strzygi są tak wybredne, by wyżerać wyłącznie wątroby i serca. Być może ta różnica pojawiła się w serialu właśnie po to, by Geralt mógł zabłysnąć wiedzą i profesjonalizmem… zwłaszcza, że za chwilę nie będzie błyszczał wiedzą o zdejmowaniu klątw. Być może też twórcy chcieli mrugnąć okiem do tej części widowni, która domaga się słowiańskiego wiedźmina – choćby w tak drobny sposób, jak rzucenie słowem vukodlak wywodzącym się z południowosłowiańskich języków.

W książkach sytuacja rysuje się zgoła inaczej – wszyscy wiedzą, z jakim rodzajem potwora mają do czynienia, bo król Foltest od lat już zwołuje różnych specjalistów w tej sprawie. To także sam król jest dla wiedźmina zleceniodawcą i to sam król domaga się odczarowania strzygi. Trudno powiedzieć, dlaczego w serialu do historii o strzydze wprowadzeni zostali górnicy. Czy po to, żeby pokazać na ekranie krasnoludów? Czy po to, żeby zasugerować, że serialowa strzyga ma znacznie większy zasięg „działania” niż jej książkowa koleżanka i morduje już nie tylko wokół opuszczonego pałacu, ale w całym państwie? Górnicy spełniają tutaj rolę tej frakcji, która będzie wiedźmina namawiać do zamordowania strzygi, a nie prób jej odczarowania – ale w książce tę rolę doskonale grali dworzanie zmęczeni dziwactwami króla i zaniepokojeni tym, że ich mały „problem” zaczyna wpływać na lokalną politykę. Szczerze mówiąc, ta zakulisowa pałacowa układanka przemawiała do mnie bardziej – zwłaszcza, że Sapkowski nie brał tutaj jeńców i wkładał dworzanom w usta iście bezkompromisowe opinie o poczynaniach króla Foltesta i jego romansie z własną siostrą. Serial nie czyni z prywatnego życia króla powszechnej wiedzy, raczej buduje wokół tematu zagadkę, którą Geralt będzie mógł rozwiązać – prawdopodobnie po to, żebyśmy mogli sobie popatrzeć, jak wiedźmin-detektyw kręci się po pałacu, szukając kolejnych wskazówek w towarzystwie Triss Watson. Ale zanim wrócimy do Sherlocka z Rivii, zatrzymajmy się przy samej strzydze – bo tutaj serial też funduje nam niespodziankę.

Kadr z serialu <em>Wiedźmin</em>, 2019.
Kadr z serialu Wiedźmin, 2019.

Książka stawia sprawę jasno: strzyga pojawiła się na skutek klątwy rzuconej na ciężarną królewnę Addę, w skutek czego jej dziecko urodziło się prawdopodobnie mocno zdeformowane i szybko umarło. Sapkowski co prawda nie precyzuje, jak strzyga wyglądała po urodzeniu, ale fakt, że jedna obecna przy narodzinach księżniczki położna postradała zmysły, a druga wyskoczyła oknem, jest dosyć sugestywny. Po pochowaniu obok zmarłej przy porodzie matki, strzyga rosła sobie w grobowcu przez kilka lat, aż w końcu zaczęła wychodzić na polowania. Większość ludowych podań dotyczących strzyg również wiąże ich pochodzenie z osobami, które zdążyły się już urodzić – można było zostać uznanym za strzygę na przykład dzięki urodzeniu się ze zrośniętą brwią albo dwoma zestawami zębów.

Jakby sam fakt, że zmarłe dziecko wyrasta w grobowcu na potwora, był jeszcze mało makabryczny, serial decyduje się na bądź co bądź jednak istotną zmianę genezy strzygi. Wygląda na to, że w serialowym świecie strzygi wyrastają nie z dzieci, a z płodów, które jeszcze się nie urodziły i zmarły razem z matkami. Potem przez lata zżerały ciało matki od środka, by w końcu wyrwać się z niego i wyruszyć na polowanie. To nienarodzenie strzyg jest kilkukrotnie powtarzane – Geralt zresztą mało subtelnie nazywa księżniczkę „przerośniętą aborcją”. Skąd wzięła się ta zmiana i czemu miała służyć? Nie wiem. Nie udało mi się też wyśledzić innego podobnego stworzenia, któremu scenarzyści mogliby tutaj podkraść genezę – jeśli siedzicie głębiej w takich tematach i coś przychodzi wam do głowy, koniecznie dajcie znać w komentarzach.

Kadr z serialu <em>Wiedźmin</em>, 2019.
Kadr z serialu Wiedźmin, 2019.

Zostawmy jednak genezę strzygi i wróćmy do Geralta, który w Temerii spotkał Triss Merigold – bo w adaptowanym tu opowiadaniu czarodziejka też się nie pojawia. W późniejszych książkach rzeczywiście jest powiedziane, że Triss doradzała królowi Temerii, a samo opowiadanie Wiedźmin wspomina, że Foltest konsultował sprawę strzygi także z wieloma magami – być może gdzieś na styku tych informacji scenarzyści uznali, że to dobry moment, by wprowadzić do serialu Triss, która jest przecież jedną z ważniejszych postaci, a gdyby ściśle trzymać się fabuły książek, w ogóle nie miałaby okazji pojawić się w pierwszym sezonie. Serialowa Triss też nie ma ksztanowych włosów – a właściwie mogłaby, bo myślę, że Anna Shaffer wyglądałaby całkiem nieźle, gdyby jej ciemne włosy lekko wpadały w bordowy. Niezależnie jednak od koloru włosów Triss w wykonaniu Anny Shaffer pokazuje nam się w tym odcinku jako czarodziejka pełna zapału i współczucia, ale także trochę młodzieńczej naiwności – to ona popycha fabułę w kierunku odczarowywania strzygi i to ona najbardziej chce pomóc nieszczęsnej królewnie. Geralta nie trzeba jednak długo do tego przekonywać – przez cały odcinek przewijają się odniesienia do Renfri, której nie udało mu się uratować w pierwszym odcinku, być może więc królewna zamieniona w strzygę ma być dla niego jakimś rodzajem odkupienia winy.

Trochę szkoda, że do odczarowania królewny nie dąży tak wyraźnie sam król Foltest – w książce te jego uparte poszukiwania ratunku dla zamienionej w potwora królewny są bardzo wymowne. Dostajemy wręcz kilka scen, w których wyraźnie jest powiedziane, że król zmaga się z poczuciem winy, myśląc, że to jego romans z własną siostrą skazał dziecko na taki los. Między wierszami widać też, że przejmuje się tym, czy jego córka cierpi w ciele potwora. Książkowy Foltest zdaje się być zupełnie innego rodzaju władcą niż ten serialowy. Dworzanie być może za plecami plotkują o jego szalonych pomysłach i tępym uporze, ale sam król sprawia wrażenie inteligentnego, przebiegłego, doskonale rozeznanego w tym, co dzieje się w jego pałacu, i bardzo rozsądnie rozmawia z wiedźminem.

Kadr z serialu <em>Wiedźmin</em>, 2019.
Kadr z serialu Wiedźmin, 2019.

Serialowy Foltest robi mniej korzystne wrażenie – i to nie tylko ze względu na to, że nie do końca jest tym szczupłym mężczyzną przed czterdziestką, o atrakcyjnej twarzy, który może się podobać kobietom i robić władcze wrażenie na mężczyznach. Foltest w serialu jest przede wszystkim bierny. Sprawia wrażenie, jakby rządził nie on sam, a jego dworzanie. W pierwszej scenie, w jakiej go spotykamy, podczas gdy wszyscy wokół debatują nad losami jego córki, Foltest wydaje się być w całości pochłonięty jedzeniem (za każdym razem mam tu zresztą skojarzenia ze sceną z Denethorem i piosenką Pippina w Powrocie Króla). Być może ze strony Foltesta to tylko gra, a być może to efekt traumy – w końcu król przed laty w jednej chwili stracił siostrę, kochankę i nienarodzoną córkę. W późniejszych scenach zobaczymy u Foltesta trochę emocji i subtelną sugestię, że może jednak trochę się przejmuje – ale nie do końca jest to ten król, który w książce budzi szacunek nawet pomimo tego, że sypiał z własną siostrą.

A skoro już mówimy o królach, serialowy Geralt poczyna sobie z nimi dużo śmielej – i dużo mniej elegancko, niż ten książkowy. Co prawda książkowy Geralt nie musiał konfrontować Foltesta ze swoimi podejrzeniami odnośnie pochodzenia królewny-strzygi, bo tam wszystkie karty były z góry wyłożone na stół… Ale podejrzewam, że w razie takiej potrzeby nie zamykałby się bezczelnie w komnacie sam na sam z królem, stawiając na nogi całą straż – i prawdopodobnie poszedłby raczej w stronę błyskotliwej wymiany zdań. Bo o ile wiedźmin byłby pewnie w stanie spuścić łomot kilku królewskim strażnikom, to równocześnie doskonale zdaje sobie sprawę, że nie zawsze jest w jego interesie prowokować awantury – zwłaszcza na królewskich dworach.

Zostawmy jednak maniery wiedźmina – bo na tym etapie opowieści bardziej przydadzą mu się zdolności dedukcji. Geralt i Triss wyruszają bowiem do pałacu, by poszukać jakichś wskazówek odnośnie tego, kto rzucił klątwę na nieszczęsną Addę. Tutaj można zadać pytanie, czy przed pałacem, w którym grasuje mordercza strzyga, na dzień przed pełnią rzeczywiście stałaby warta – bo wygląda to troszeczkę na brutalne marnotrawstwo kadr królewskiej gwardii. Sam fakt, że Geralt w towarzystwie czarodziejki postanawia pobuszować sobie po pałacu, też jest dosyć zastanawiający… Ale ewidentnie twórcy chcieli dać nam tutaj posmak detektywistycznej opowieści z wiedźminem Sherlockiem w roli głównej. Ta mała poboczna misja owocuje dwoma odkryciami. W dawnej sypialni królewskiej siostry nasi bohaterowie znajdują listy od matki Foltesta, która jakoby miała przekląć własne dzieci za ich romans. Ale Geralt znajduje tam coś jeszcze – superczułym wiedźmińskim nosem wychwytuje zapach Ostrita w łóżku królewny… I to nie tylko całkiem świeży, ale też wskazujący na czynności, którym Ostrit się tam oddawał. To, że serial doprawia tutaj Ostritowi jeszcze bardziej obrzydliwą gębę niż książka, można właściwie zaliczyć na plus – zwłaszcza w kontekście tego, jak i za czyją sprawą typ za chwilę dokona żywota. Ale żeby w celach autoerotycznych udawać się do zamieszkałego przez morderczą strzygę zrujnowanego pałacu? Albo serial zgubił tutaj podstawową logikę, albo serialowa strzyga jest mnie groźna lub bardziej leniwa niż ta książkowa… albo Ostrit ma poważne problemy nie tylko ze sobą, ale i z instynktem samozachowawczym.

Kadr z serialu <em>Wiedźmin</em>, 2019.
Kadr z serialu Wiedźmin, 2019.

Podczas konfrontacji Ostrit początkowo wszystkiemu zaprzecza, ale ostatecznie wylewa z siebie wszystkie żale, oskarżając Foltesta o całe zło świata i ujawniając swoje zamiary dalszego uprzykrzania mu życia, w czym wydatnie pomogłoby mu zostawienie strzygi w spokoju. Książkowy Ostrit rzeczywiście też chce zachowania statusu quo i próbuje nakłonić Geralta do zaniechania misji, chociaż robi to w trochę innych okolicznościach – ruszając za nim do opuszczonego pałacu i dopiero tam pozwalając się wiedźminowi domyślić, kto rzucił klątwę. Co właściwie dowodzi, że książkowy Ostrit też chyba ma problemy z instynktem samozachowawczym.

Przy okazji konfrontacji z Ostritem z punktu widzenia książki dzieją się trzy dziwne rzeczy. Po pierwsze, trochę wygląda na to, że Ostrit nie przeklął Addy jako takiej ani jej dziecka… tylko samego Foltesta, którego prawdopodobnie z zazdrości szczerze nienawidzi i całe życie kombinuje, jak utrudnić mu życie. Po drugie, okazuje się, że to wcale nie była klątwa rzucona trochę niechcący i w złości… tylko, jak usłyszymy pod koniec odcinka, metodycznie zaplanowana i uwzględniająca kąpiel we krwi jagnięcia. Co prawda Sapkowski nie precyzuje, jak dokładnie ta klątwa została rzucona, ale z opowiadania można wywnioskować, że była to raczej kwestia mocno skupionej złości i siły woli, niż skomplikowanych magicznych rytuałów. Być może twórcy bardzo, ale to bardzo chcieli nam tutaj zrobić z Ostrita obrzydliwy czarny charakter, żeby ani trochę nie było nam go szkoda, kiedy Geralt zostawi go na śmierć… Bo gdyby tak jak w książce pod wpływem bardzo silnych emocji tylko złorzeczył ukochanej kobiecie, spora część z nas prawdopodobnie była w stanie zrozumieć jego wybuch – nawet jeśli ten wybuch miał nieprzewidziane konsekwencje. Z jednej strony rozumiem, dlaczego twórcy próbują zrobić z Ostrita do cna paskudną osobę, żeby usprawiedliwić rolę, jaką Geralt odegra w jego śmierci… Bo w końcu Geralt jest tym dobrym i kiedy już bywa bezduszny, to musi mieć ku temu słuszne uzasadnienie… Ale troszkę to wszystko wychodzi topornie i pod tym względem książka wypada dużo lepiej, operując raczej w szarej strefie moralności i niekoniecznie dając nam tak jasne podziały na to, co dobre, a co złe.

Kadr z serialu <em>Wiedźmin</em>, 2019.
Kadr z serialu Wiedźmin, 2019.

Trzecia dość dziwna rzecz, która ma tu miejsce, dotyczy kompetencji wiedźmina. Serialowy Geralt zdaje się nie mieć pomysłu na to, jak odczynić klątwę – wpada na to właściwie dopiero wtedy, kiedy Ostrit ze szczegółami opowiada mu o rytuałach, jakich użył do rzucenia zaklęcia. Trzeba przyznać, że książkowy Geralt też nie był wszechwiedzący i sugestia o tym, jak klątwę odczynić, pojawiła się w opowieściach o tym, co orzekli magowie… Ale jakoś w ogólnym rozrachunku książkowy Geralt sprawiał wrażenie bardziej kompetentnego pod tym względem i nie musiał siłą wyciągać z Ostrita informacji o tym, jak ta klątwa w ogóle została rzucona. Tutaj w ramach ciekawostki zaznaczę tylko, że najbardziej kompetentni w odczarowywaniu strzyg są górale babiogórscy – bo wydaje się, że to z ich wierzeń Sapkowski zaczerpnął sposób ze spędzeniem nocy w grobie do piania trzeciego kura.

Odkrywszy sprawcę całego zamieszania z klątwą, Geralt wymierza Ostritowi cios w szczękę i zabiera go ze sobą do opuszczonego pałacu – chociaż nie do końca jest jasne, jak go tam transportuje, zwłaszcza zważywszy na to, że przy wejściu spotyka straże królewskie i samego Foltesta (i nie widać, żeby kogokolwiek za sobą ciągnął). Jeśli pomogła mu w tym Triss, nic nam o tym nie wiadomo. Spotkanie z Foltestem zdradza trochę na temat emocji obu panów – król zaczyna tłumaczyć się z uczucia do siostry, Geralt z kolei na jego ręce przekazuje broszkę Renfri dla odczarowanej królewny, symbolicznie przyznając, że rzeczywiście dziewczynka z lasu nie chce opuścić jego myśli. Tu znów można by zadać pytanie, dlaczego król naraża swoje życie na tyle, by w czasie pełni kręcić się wokół pałacu strzygi – ale na tym etapie chyba już zdążyliśmy się przyzwyczaić, że serial, który próbuje nam wmówić, że strzyga sieje postrach w całym królestwie, z jakichś względów jednocześnie nie robi sobie wiele z zagrożenia pod samym jej siedliskiem. Książkowy Foltest, a także większość jego ludzi, byli pod jednak tym względem bardziej rozsądni.

Sceny w samym pałacu (pomijając dość szczegółowe omawianie klątwy) są już z grubsza wierne duchowi książki. Co prawda książkowy Geralt daje Ostritowi przynajmniej złudzenie szansy na przeżycie i tuż przed wyjściem strzygi z grobowca puszcza go wolno jako przynętę – ale z kolei ten serialowy dość wymownie daje Ostritowi umrzeć u stóp łóżka jego dawnej ukochanej. Sama strzyga prezentuje się jak wyciągnięta z horroru. Co prawda sądząc po książkowym opisie, można by się spodziwać dużo dłuższych pazurów i czerwonawych kłaków na głowie – ale ich brak jakoś szczególnie nie wpływa ani na urodę strzygi, ani na budzoną przez nią grozę.

Kadr z serialu Wiedźmin, 2019.
Kadr z serialu Wiedźmin, 2019.

Tak jak w książce, walka ze strzygą toczy się wewnątrz pałacu, pojawiają się też kluczowe momenty – jest pękający łańcuch, jest spędzenie nocy w grobowcu i ugryzienie odczarowanej królewny w szyję. Być może trochę za dużo jest za walki wręcz, szarpaniny, rzucania strzygą (i Geraltem) po ścianach – książkowy wiedźmin rzeczywiście zadał strzydze kilka takich ciosów, ale też nie ryzykował na tyle, by dopuszczać ją zbyt blisko siebie. Serialowa walka może i wygląda efektownie, ale jeśli chwilę zastanowić się nad pazurami strzygi i jej możliwościami, Geralt chyba nie miałby większych szans na przeżycie tej nocy. No chyba, że strzyga była znudzona i akurat miała ochotę raczej na sparing niż zabijanie.

Na szczęście wiedźmin nawet mimo rozpłatanego gardła przeżył, nie bez udziału czule opatrującej go Triss, a za odczarowanie królewny zainkasował mieszek pełen orenów oraz dostał z powrotem broszkę Renfri – w końcu dziewczynka z lasu naprawdę nie chce go opuścić. A serial dodatkowo nie przepuszcza żadnej okazji, by powiązać Renfri z Ciri – dostajemy montażowe przejście z Geralta trzymającego broszkę na Ciri ukrywającą się w lesie, w dodatku przy akompaniamencie słów Triss, że gdzieś tam na wiedźmina czeka coś ważniejszego niż pieniądze. Jeśli nigdy wcześniej jakoś nie myśleliście w ten sposób o Geralcie, to serial nie da wam tego nie zauważyć i na całego będzie kreował wiedźmina na obrońcę uciśnionych księżniczek.

Kadr z serialu <em>Wiedźmin</em>, 2019.
Kadr z serialu Wiedźmin, 2019.

Przy okazji dowiedzieliśmy się, że z jakichś względów Triss zamierza odesłać królewnę na leczenie do świątyni Melitele – być może ma nam to wynagrodzić fakt, że Geralt do tej świątyni przez cały sezon nie zawitał… a to tam właśnie powinien się leczyć po zajściu ze strzygą. Spajający cały pierwszy tom opowiadań wątek w świątyni Melitele w serialu się nie pojawia – na razie więc musi nam wystarczyć jako taki mały smaczek.

Królowie, piękności i polityka

Tymczasem w Aretuzie… Ok, wcale nie tymczasem, bo te wydarzenia rozgrywają się dobrych kilkadziesiąt lat wcześniej… W każdym razie – drugi z ważnych wątków odcinka toczy się wokół Yennefer, jej przemiany w piękną czarodziejkę i ambicji, które zdają się stać w sprzeczności z polityką Kapituły Czarodziejów.

Zaczynamy ten wątek od sceny, w której Yennefer demonstruje swoje ekstrawaganckie łóżkowe upodobania – akurat w tym przypadku przy pomocy iluzji tłumu osób, które obserwują ją i Istredda, a na końcu wręcz biją brawo. Ładnie wpisuje się to zarówno w samą postać Yen w serialu, w którym wciąż tkwią w niej kompleksy i silna potrzeba udowadniania różnych rzeczy sobie samej i innym, jak i we wspomnienia Geralta na temat upodobań książkowej Yennefer – do których zaliczały się między innymi seks na grzbiecie wypchanego jednorożca, w spróchniałej dziupli, na cudzym balkonie i w trakcie lewitacji trzydzieści sążni nad ziemią.

Kadr z serialu <em>Wiedźmin</em>, 2019.
Kadr z serialu Wiedźmin, 2019.

Nasi kochankowie rozmawiają potem o swoich planach na przyszłość – na razie jeszcze dość przyjaźnie, ale wkrótce okaże się, że mają kompletnie różne wizje, co w dalszej części odcinka walnie przyczyni się do rozstania. Istredd najchętniej oddawałby się archeologicznym badaniom w jakimś spokojnym miejscu. Yen z kolei ma ogromne ambicje i po ceremonii inicjacji widzi siebie jako doradczynię wpływowego króla – konkretnie króla Virfurila z Aedirn. Przez Yennefer przemawiają tu chyba jeszcze dodatkowe osobiste motywy… Vengerberg, w którym urodziła się czarodziejka, leży właśnie w Aedirn – możliwe więc, że Yen zagięła parol właśnie na tego konkretnego króla, by niejako „wrócić do domu” kompletnie odmieniona i pokazać wszystkim, na co ją stać (choćby tylko we własnej wyobraźni, bo przecież nikt tam nie znał garbuski z zabitej dechami wsi). Wysłanie Yennefer do Aedirn miałoby też oparcie w książce, bo w późniejszych tomach zaznaczane jest, że rzeczywiście miała powiązania z Demawendem, synem Virfurila.

Problem w tym, że ambicje Yennefer niekoniecznie są spójne z tym, czego chce Kapituła Czarodziejów. Za sprawą zdrady Istredda i knowań Stregobora na jaw wychodzi elfie pochodzenie Yennefer – ale choć czarodziejka jest jedynie w jednej czwartej elfem, już ta jedna czwarta wystarczy, by namieszać w lokalnej polityce. Ze względu na antyeflie uprzedzenia Cintry, ksenofobiczne nastawienie Aedirn i sojusz pomiędzy oboma państwami, Kapituła decyduje, że Yennefer nie może trafić do Aedirn, bo to za bardzo namiesza w lokalnych układach. Stregobor sugeruje wręcz, by wysłano ją do traktowanego przez wszystkich jak zadupie Nilfgaardu, co dla ambitnej czarodziejki jest właściwie zesłaniem. Kapituła zgadza się jednak ze Stregoborem, że Nilfgaard potrzebuje silnej ręki nieustępliwego maga – i wbrew Tissai, która chciała pomóc Yennefer, zarządza wysłanie naszej czarodziejki na południe. Przy okazji serial przemyca nam sugestię, że jeśli do Nilfgaardu trafiłaby czarodziejka o słabszej osobowości, nie utrzymałaby w ryzach tamtejszych władców – w gruncie rzeczy serial mówi nam więc, że cała makabryczna przyszłość, imperialne zapędy Nilfgaardu i rzeź Cintry są konsekwencją tej jednej decyzji, którą podejmie w tym odcinku zbuntowana Yennefer. I trochę konsekwencją tego, że najwyraźniej Fringilla zamiast zaprowadzać porządek, dała się zmanipulować i zaprząc do morderczej machiny.

Kadr z serialu <em>Wiedźmin</em>, 2019.
Patrzę na ten kadr i mam skojarzenia z radą u Elronda. Kadr z serialu Wiedźmin, 2019.

W tym momencie dla wszystkich jest już chyba oczywiste, że Yennefer nie da się zesłać na koniec świata, na którym nie będzie mogła błyszczeć ani niczego nie osiągnie. Po początkowym załamaniu, w trakcie którego zdążyła pokłócić się z Istreddem o swoje ambicje i przegapić sesje magicznego poprawiania wyglądu i inicjację do Bractwa Czarodziejów, Yen bierze się w garść i zamierza wbrew wszystkim zdobyć to, czego pragnie. Postanawia zmusić magiczny odpowiednik chirurga plastycznego, by natychmiast poprawił jej wygląd – nie zważając przy tym, że przygotowanie znieczulających ziół wymagałoby czasu. Tutaj trochę dziwne rzeczy dzieją się z linią czasową odcinka. Yen ewidentnie spieszy się, by jeszcze zdążyć na bal, podczas którego czarodziejki przedstawiane są lokalnym królom. Ale montaż poszczególnych scen zdaje się sugerować, że bal i medyczno-magiczne procedury, którym poddawana jest Yennefer, rozgrywają się w zasadzie w tym samym czasie… Co chyba jest odrobinę nierealistyczne, zważywszy na to, że same dość makabryczne procedury trochę trwają, a czarodziejka jest im poddawana bez żadnego znieczulenia – pozbieranie się po nich również zajęłoby jej chwilę czasu… zwłaszcza, że zamierza wkroczyć na bal olśniewająco piękna, pewna siebie i gotowa do zawrócenia w głowie królowi Aedirn. Ale może się czepiam i to po prostu tylko nieco mylący montaż.

Kadr z serialu <em>Wiedźmin</em>, 2019.
Kadr z serialu Wiedźmin, 2019.

Przy procedurach, którym poddaje się Yen, mamy też pewną rozbieżność względem książek. Sapkowski co prawda nie mówi nic konkretnego o poprawianiu wyglądu czarodziejek – ale za to w dalszych tomach sugeruje, że bezpłodność czarodziejek jest powiązana z ich predyspozycjami do uprawiania magii. To nie inicjacja do Bractwa i upiększające procedury medyczne, jak w przypadku serialowej Yennefer, ale sama magia jako taka wypacza organizmy większości czarodziejek (choć niektóre, jak matka Geralta, lepiej dostrajają się do magii). Sapkowski nie jest tutaj specjalnie precyzyjny i wiele zostawia niedopowiedzeniom, ale zdaje się traktować niepłodność raczej jako naturalną i powszechną konsekwencję samego bycia naznaczonym magią niż jakiś etap inicjacyjny podczas edukacji czy cenę ponoszoną za piękny wygląd. Chociaż trzeba zaznaczyć, że według Krwi Elfów w Kapitule Czarodziejów toczyły się napędzane przez Tissaię de Vries dyskusje nad potrzebą prewencyjnej sterylizacji wszystkich adeptek (Tissaia obawiała się m.in. nieprzewidzianych mutacji, genetycznej degeneracji kolejnych pokoleń czarodziejów i niepełnosprawnych intelektualnie dzieci, które cierpią, nie umiejąc opanować swoich mocy) – być może to było jakimś punktem wyjścia dla stanowiska, które zajmuje w tej sprawie serial.

Dostajemy więc w serialu wątpliwą przyjemność oglądania, jak Yennefer ma na żywca wycinaną macicę i jajniki, które następnie zostają poświęcone w magicznym rytuale mającym poprawić jej wygląd. A w przypadku Yennefer jest co poprawiać – patrzymy więc, jak w nieopisanych bólach prostują jej się kości i szczęka, jak znika garb… A zbliżenia na krzyczącą z bólu Yennefer w bardzo ciekawy sposób są w montażu przeplatane z wrzaskami strzygi z wątku Geralta. Z tych krwawych ujęć wyłania nam się w końcu piękna czarodziejka – choć też nie piękna w sposób posągowy, bo i książkowa Yennefer taka nie była. Ze swojego dotychczasowego wyglądu czarodziejka zachowuje swoje niezwykłe, fioletowe oczy oraz na bardzo wymowną pamiątkę – blizny po próbie samobójczej.

Kadr z serialu <em>Wiedźmin</em>, 2019.
Kadr z serialu Wiedźmin, 2019.

W czarnej sukni, która zresztą jest jednym z naprawdę niewielu jej serialowych kostiumów wpisujących się w modowe upodobania książkowej Yen, czarodziejka prezentuje się zaiste imponująco. I ku zaskoczeniu wszystkich wkracza na bardzo zalatujący Harrym Potterem i scenami z Hogwartu bal, gdzie mimo interwencji Tissai „wybawia” ksenonofobicznego króla Aedirn od towarzystwa „obcej” czarodziejki spoza jego kraju. Cała ta scena w kontekście tego, jak została obsadzona rola Fringilli, dla widza może mieć dodatkowy aspekt rasistowski – choć akurat serial zazwyczaj stara się tak konstruować świat przedstawiony, żeby to nie kolor skóry, ale raczej długość uszu i elfia krew były dla niektórych postaci pretekstem do prześladowania innych.

Tak oto patrzymy, jak ambicje i pragnienia Yennefer bezpowrotnie przetasowują przyszłą politykę na całym kontynencie – i choć mimo wszystko mocno naszej czarodziejce kibicujemy, to w kontekście późniejszych wydarzeń nie jest to pozbawione nutki goryczy…

Piękności i szkarady

W trzecim odcinku Wiedźmina wyraźnie tematem przewodnim są fizyczne przemiany – zawsze zresztą osiągane w bólu i w brutalny sposób. Strzyga zmienia się w królewnę, garbuska w piękną czarodziejkę. Tylko Geralt wciąż pozostaje tak samo piękny… I tak też pewnie zostanie do czasu, kiedy przyjrzymy się bliżej kolejnemu odcinkowi – mam nadzieję, że już wkrótce!

Przeczytaj także: