Premiera nowego filmu Marvela zbliża się wielkimi krokami – a razem z nią nie tylko nowi bohaterowie, ale i nowy poziom wewnętrznej mitologii superbohaterskiego uniwersum. Kim są Eternals, kto jest kim w tej tajemniczej grupie i czego możemy się spodziewać po nowym filmie z MCU? W tym tekście postaram się zarysować nieco kontekstu dla nowych bohaterów. [Tekst może zawierać potencjalne spoilery].
Film
Rzućcie wszystko i lećcie do kina na Najmro, bo takiego polskiego filmu to chyba jeszcze nie widzieliście! Debiut fabularny Mateusza Rakowicza to czysta rozrywka w najlepszym wydaniu, zaserwowana w tak kolorowej i efektownej formie, że próżno szukać drugiego takiego obrazu w historii rodzimej kinematografii.
Polska kultura ma bogatą tradycję opowiadania o weselach. Od dramatu Wyspiańskiego po Smarzowskiego, który podejmuje ten temat już w dwóch filmach, lubimy się przyglądać zderzeniu osobowości, klas społecznych i życiowych postaw podczas burzliwych i ostro zakrapianych przyjęć po zaślubinach – i przy okazji sami przeglądać się w krzywym zwierciadle. O ile jednak zazwyczaj wesela te mają miejsce po zawarciu małżeństwa przez młodą parę, o tyle film Kuby Michalczuka, z jednej strony wpisując się w te najlepsze tradycje, z drugiej stawia pytanie o to, jak przetrwać weselną noc, gdy państwo młodzi rozmyślą się tuż przed ołtarzem.
Wiecie, czego jeszcze brakowało w MCU? Porządnego fantasy. Niby były już fantastyczne światy, byli czarodzieje i wiedźmy, było mnóstwo science fiction – ale kawałek prawdziwie magicznego, klimatycznego świata z jego własną mitologią, fauną i florą? Tego jeszcze Marvelowi nie udało się przekonująco zrealizować.* Tymczasem na ekranach kin gości właśnie Shang-Chi i Legenda Dziesięciu Pierścieni, film, którego zwiastuny obiecują nam szaloną jazdę autobusem bez hamulców pełnym kopaniny i efektownych sztuk walki – i który doskonale spełnia tę obietnicę, ale jednocześnie daje nam dużo więcej i otwiera uniwersum nie tylko na nowych bohaterów i nową kulturę, ale i zupełnie nowe światy. Jest tu dużo do odpakowania, więc brace yourselves, bo będzie długo i będą spoilery.
Zaczyna się od rodzinnego oglądania meczu polskiej reprezentacji ze Zbigniewem Bońkiem w składzie – a potem jest już tylko bardziej nostalgicznie. Do kin trafił nowy film Kingi Dębskiej Zupa nic, pomyślany trochę jako rozgrywający się w latach 80-tych prequel do słynnego filmu reżyserki Moje córki krowy – choć jest to prequel na tyle nieoczywisty, że (najwyraźniej) można obejrzeć oba filmy i zupełnie ich ze sobą nie skojarzyć.
Wiedźmina nigdy za wiele. Netflix chyba się ze mną w tej kwestii zgadza – bo na platformie pojawiła się nowa wiedźmińska opowieść. Wiedźmin: Zmora wilka to animacja osadzona w świecie wykreowanym przez Sapkowskiego, skupiająca się na przeszłości Vesemira, na tym, jak został wiedźminem, jak w młodości poczynał sobie na szlaku. [Tekst zawiera spoilery].
Wielkimi krokami nadchodzi premiera filmu Shang-Chi i Legenda Dziesięciu Pierścieni – a z nią nowi bohaterowie i nowy kawałek uniwersum Marvela. Ale nie wszystko w nim będzie nowe – bo wielki powrót na kinowe ekrany zaliczy tajemnicza organizacja, o której pierwszy raz usłyszeliśmy już dobrych 13 lat temu. Kto jest kim i czego możemy się spodziewać po nowym filmie Marvela? W tym tekście zaglądam do komiksów i zdradzam nieco szczegółów o najnowszym superbohaterze z MCU! [Tekst może zawierać potencjalne spoilery].
Zauważyłam pewną rzecz – za każdym razem, kiedy gdziekolwiek jest mowa o jakiejkolwiek kobiecie-superbohaterce, w komentarzach natychmiast pojawia się paru mężczyzn, którzy koniecznie muszą wspomnieć o tym, jaką to beznadziejną postacią jest Kapitan Marvel i jak sam fakt powstania o niej filmu bezpowrotnie zniszczył świat. Nawet, jeżeli komentowany materiał w ogóle jej nie dotyczy. Dlaczego tak się dzieje? Mam pewne podejrzenia: autorzy tych komentarzy chyba nie zauważyli, że ten jeden jedyny raz jakaś bohaterka nie została stworzona z myślą o ich potrzebach. Albo, co jeszcze ciekawsze, zauważyli i nie mogą przejść nad tym do porządku dziennego.
Od Matyldy z Leona zawodowca po Nikitę – kultura popularna uwielbia motyw dziewczynek i kobiet (zwłaszcza młodych) parających się zabijaniem. Na fali Czarnej Wdowy, której bohaterka została wyszkolona na superskuteczną zabójczynię, postanowiłam przyjrzeć się nieco bliżej motywowi asasynki w popkulturze – i opowiedzieć wam o kilku moich ulubionych postaciach szkolonych do zabijania. [Tekst zawiera pewne spoilery do kilku popularnych produkcji].
Stało się. Po latach oczekiwania i latach dziwacznych obaw Marvela, że filmy o kobietach na siebie nie zarobią, po miesiącach przekładania daty premiery… Oto jest. Czarna Wdowa, solowy film o Natashy Romanoff, zabójczo skutecznej superagentce wyszkolonej przez Rosjan i zrehabilitowanej członkini Avengersów, do tej pory zawsze trzymanej gdzieś na drugim planie, wreszcie trafia do kin – i tym samym daje zarówno widzom, jak i wcielającej się w tę postać Scarlett Johansson doskonałą okazję, by godnie pożegnać się z uwielbianą bohaterką, sięgając do jej przeszłości i nieco wypełniając luki w życiorysie jednej z bardziej tajemniczych postaci MCU. Co z tego wszystkiego wynikło? [Tekst zawiera pewne spoilery].