Kino zimnych krajów północy do lekkich i przyjemnych raczej nie należy. Jak twierdzą niektórzy – wszystko to wina niskich temperatur i braku słońca. Nie jest moją intencją rozpisywanie się o związku światła słonecznego z występowaniem depresji czy ilością samobójstw, bo i nie o depresyjności samych Finów miałam opowiadać, a o filmie. Prawdą jest jednak, że Kraina mrozu swoją nieco mroczną wymową i depresyjną atmosferą idealnie się wpisuje w mroźny krajobraz fińskiego kina.
Film
Mało kto ten film widział. Mało kto o tym filmie słyszał.
Ja sama szczerzę przyznaję, że sięgnęłam po niego tylko z powodu epizodu popełnionego w tymże filmie przez Johnny’ego Deppa. I bynajmniej nie żałuję. Epizod z miejsca trafił na listę moich ulubionych deppowych scen.
W sklepie muzycznym kobieta zakłada słuchawki, by posłuchać utworu Creep z debiutanckiego albumu brytyjskiego zespołu Radiohead. Nie jest szczęśliwa. Wydaje się być rozbita, niepewna, nieporadna, co do słowa opisana wersami piosenki. Jakby tego było mało, tuż obok niej zatrzymuje się nieznajomy mężczyzna o twarzy Johnny’ego Deppa. Przystojny, elegancki. Wyjątkowy. Zakłada słuchawki. Przez chwilę stoją obok siebie zasłuchani, a niczego nieświadomy świat gorączkowo kręci się dalej.