W ramach cyklu, który roboczo nazwałam sobie #WiwisekcjaNaWiedźminie i w którym zestawiam netflixowy serial z książkami Andrzeja Sapkowskiego, przyszedł czas na zmierzenie się z drugim odcinkiem. A jest się z czym mierzyć, bo odcinek pod tytułem Czetry marki wprowadza nam kolejne dwie z najważniejszych postaci, zarysowuje krwawą historię stosunków między ludźmi i elfami, próbuje nam pokazać, jak w wiedźmińskim świecie działa magia… i robi przy tym całkiem sporo bałaganu. Przyjrzyjmy się, na ile jest wierny książkom i co w nim działa, a co niekoniecznie. [Tekst w oczywisty sposób zawiera spoilery].
Serial
Pierwsze emocje po premierze Wiedźmina powoli opadają, a Geralt z Rivii zdaje się przekonywać do siebie kolejnych widzów na całym świecie i sprawiać, że chcą go mieć więcej i więcej – o czym dobitnie świadczy to, że Wiedźmin krótko po premierze stał się drugim najpopularniejszym serialem roku Netflixa, a Andrzej Sapkowski wylądował niedawno na szczycie listy najpopularniejszych autorów wg sprzedaży na Amazonie. Ja też wciąż mam ochotę na więcej i więcej wiedźmina – dlatego w najbliższym czasie szczegółowo będę rozbierać na części po kolei wszystkie odcinki pierwszego sezonu i zestawiać je z tekstami Sapkowskiego, tropiąc co ciekawsze i co bardziej istotne zmiany. Na początek przyjrzyjmy się pierwszemu odcinkowi wyreżyserowanemu przez znanego między innymi z Gry o Tron, Rzymu i Piratów Alika Sakharova. [Tekst w oczywisty sposób zawiera spoilery].
Powiedzmy to sobie szczerze i z góry – nikt i nic nie jest i pewnie nigdy nie będzie w stanie dorównać temu wiedźminowi, którego od dobrych kilkunastu lat wyjątkowo czule pielęgnuję w swojej głowie. Takie już prawo (i przekleństwo) długoletniej fanki z dość emocjonalnym podejściem do książek przeczytanych w cokolwiek formacyjnym i podatnym na wpływy okresie życia… Ale to nie znaczy, że nie czekam na kolejne próby i kolejnych wiedźminów gotowych z tym moim wiedźminem stanąć w szranki. I oto proszę – Wiedźmin od Netflixa wystawia do walki całkiem godnego przeciwnika.
Wraz z końcem 2019 roku kończą się też nastoletnie lata XXI wieku – a to chyba dobry moment na pewne podsumowania i nieco szersze spojrzenie na popkulturę niż tylko w kontekście najświeższych nowości. Dlatego pozwolę sobie na kilka małych zestawień – na pierwszy ogień bardzo subiektywne zestawienie 10 najlepszych i/lub najważniejszych seriali dekady 2010-2019 [kolejność przypadkowa].
W 2019 roku świętujemy 25 urodziny najlepszego i najbardziej kultowego serialu na świecie – Przyjaciele zadebiutowali w roku 1994 i od tego czasu nie tylko nie tracą na popularności, ale wręcz w ostatnich latach przeżywają drugą młodość. Z tej okazji warto zajrzeć za kulisy serialu – przed wami 25 rzeczy, których (prawdopodobnie) nie wiecie o Przyjaciołach:
Macie czasami takie dni, kiedy chcielibyście się sklonować? Kiedy marzycie o tym, żeby ktoś przejął za was część obowiązków, a wam pozwolił się w końcu zrelaksować? Żeby klon poszedł za was do pracy, umył okna, a może nawet wybrał się na to spotkanie u znajomych, na które niespecjalnie macie ochotę iść? Chyba każdy z nas miewa takie dni… Ale gwarantuję, że dość szybko wam przejdzie, kiedy tylko obejrzycie serial Netflixa Życie z samym sobą.
Po dwóch latach przerwy wreszcie powraca jeden z bezsprzecznie najlepszych oryginalnych seriali Netflixa – The Crown. Królewska korona na głowie miłościwie wszystkim anglofilom panującej Elżbiety II znów gości na naszych ekranach – wciąż tak samo dobra i majestatyczna jak do tej pory, a jednak jakaś taka zupełnie nowa.
Republika Gilead – oparte na kastowym podziale społeczeństwa i niewolnictwie kobiet totalitarne państwo z powieści Margaret Atwood Opowieść Podręcznej i inspirowanego nią serialu. Niejeden czytelnik i widz zadaje sobie pytanie, jak narodził się Gilead i jak to możliwe, że na gruzach Stanów Zjednoczonych, które tak przecież umiłowały osobistą wolność jednostki, mogło wyrosnąć coś tak przerażającego… Geneza Gileadu do pewnego stopnia owiana jest tajemnicą. Sama powieść niewiele mówi o jego źródłach, serial rzuca na tę sprawę nieco więcej światła, co nieco dopowiadają też wydane niedawno Testamenty, ale to też są fragmentaryczne informacje. Spróbujmy je prześledzić, w miarę możliwości uporządkować i odtworzyć drogę od symbolu demokracji do jednego z najpaskudniejszych dystopijnych państw, jakie dała nam współczesna literatura.
Nie będę oszukiwać – wcale nie czekałam na Ciemny Kryształ: Czas Buntu z wypiekami na twarzy. Wręcz przeciwnie, odkąd tylko zobaczyłam zwiastun, byłam przekonana, że to chyba jednak nie jest moja bajka. Ale potem pół internetu rozpłynęło się w zachwytach nad nowym serialem fantastycznym od Netflixa… Pomyślałam więc, że może jednak się przełamię i dam mu szansę.
Dopiero co emocjonowaliśmy się tym, co szef Marvel Studios Kevin Feige ujawnił na temat 4 fazy MCU na Comic-Conie w San Diego, a już z disneyowskiego Expo D23 napływają kolejne wieści dotyczące planów Marvela. Czego jeszcze możemy się spodziewać w najbliższych latach?