Przyszłość MCU – wszystko, co wiemy o 4 fazie

by Mila

Po tym, co się odpstrykało w Avengers Endgame, wielu fanów zastanawiało się, co dalej z MCU i jak będzie wyglądała filmowa przyszłość Marvela. Mamy już odpowiedź na te pytania – podczas panelu na Comic Conie w San Diego Kevin Feige zdradził, co przyniesie 4 faza MCU. Jest kilka pewniaków, kilka zaskoczeń, są starzy znajomi, nowi bohaterowie i nowe formaty w postaci seriali na startującej w listopadzie platformie streamingowej Disneya. Przed wami najważniejsze szczegóły!

Podczas panelu szef Marvel Studios Kevin Feige pokazał oś czasu z 10 produkcjami zaplanowanymi na lata 2020-2021… A potem z zaskocznia zapowiedział jeszcze 11 tytuł (o którym za chwilę) i wspomniał, że nie ma czasu mówić o kolejnych. Trudno więc powiedzieć, czy tych 10 produkcji rozpisanych na 2 lata to już wszystko, co zobaczymy w 4 fazie, a pozostałe sugestie dotyczą dalszej przysłości… czy może wkrótce oś czasu dla 4 fazy jeszcze się wydłuży – Marvel będzie miał swoje panele także podczas expo D23 w sierpniu, więc może wtedy dowiemy się czegoś więcej. Zostawmy jednak na chwilę spekulacje i skupmy się na tym, co wiemy na pewno – a wiemy całkiem sporo.

Kontynuacje i prequele

Wśród produkcji zaplanowanych w 4 fazie MCU znalazły się 3 solowe filmy naszych starych znajomych superbohaterów.

Na dobry początek długo (NAPRAWDĘ DŁUGO) oczekiwany solowy film Czarnej Wdowy. 1 maja 2020 roku wejdzie do kin film reżyserowany przez Cate Shortland i rzucający nieco więcej światła na przeszłość Natashy Romanoff. Zdjęcia już trwają, a film kręcony jest w Europie, między innymi w Budapeszcie (choć nie wiadomo, czy będzie jakkolwiek nawiązywał do TEGO Budapesztu, o którym niejednokrotnie wspominali już Natasha i Hawkeye). Wbrew dotychczasowym przewidywaniom wygląda na to, że nie będzie to prequel osadzony w całości w latach 90. – jeden z aktorów zdradził, że akcja rozgrywa się tuż po wydarzeniach z Civil War, a więc już w czasach, gdy Czarna Wdowa gra po amerykańskiej stronie. Przeszłość Natashy będzie się jednak domagać jej uwagi, a w filmie zobaczymy szereg bohaterów powiązanych z Red Roomem i rosyjskim etapem działalności Czarnej Wdowy. W rolach innych asasynek wywodzących się z Red Roomu zobaczymy między innymi Florence Pugh i Rachel Weisz, David Harbour ze Stranger Things ma się pojawić jako Red Guardian – rosyjska odpowiedź na Kapitana Amerykę, a znany z Opowieści Podręcznej O.T. Fagbenle wcieli się w byłego agenta S.H.I.E.L.D. i sprzymierzeńca Czarnej Wdowy. Czarnym charakterem ma tutaj być Taskmaster – tajemnicza postać, która z niemal fotograficzną dokładnością potrafi naśladować ruchy innych osób, jest instruktorem walk, najemnikiem i czasem pracuje dla rozmaitych kryminalnych organizacji. Nie wiadomo, kto wcieli się w tę rolę – i niewykluczone, że będzie to plot twist.

Kolejny na liście powracających bohaterów jest Doktor Strange – jego drugi film będzie miał premierę 7 maja 2021, a reżyserem znów będzie Scott Derrickson. Już sam tytuł jest obiecujący i sugeruje, że tym razem w końcu porządnie zagłębimy się w temat multiwersum – i że będzie to szalona wycieczka. Będzie to też wycieczka podszyta strachem. Co prawda film ma być przeznaczony dla widzów już od 15 roku życia, ale twórcy zapowiadają, że będzie wyraźnie skręcał w stronę horroru. Oprócz Stephena Strange’a na ekranie zobaczymy też Scarlet Witch, czego szczerze mówiąc się nie spodziewałam, bo oni chyba jeszcze nigdy nie mieli wspólnej sceny – ale jest to wybór w zasadzie dosyć logiczny. Czarodziej i czarownica łączący siły przeciwko zagrożeniom z innych wymiarów – czego chcieć więcej? W tym miejscu wyraźnie zobaczymy też, że serialowe produkcje nie są tylko dodatkiem, ale integralną częścią 4 fazy. Akcja drugiego Doktora Strange’a ma się bowiem bezpośrednio odnosić do telewizyjnej produkcji o Wandzie Maximoff i w jakiś sposób z niej wynikać.

Czeka nas także powrót Thora – 5 listopada 2021 wchodzi do kin kolejny film w reżyserii Taiki Waititi. Nie będę ukrywać, czuję się trochę rozczarowana faktem, że nie będzie nosił tytułu Thor Four. I że wyprzedza trzecią część Strażników Galaktyki, bo w tej chwili chciałabym widzieć Thora przemierzającego wszechświat z Grootem i resztą. Ale absolutnie każdy inny zapowiedziany element tego filmu wynagradza mi to z nawiązką. Grająca Valkyrię Tessa Thompson żartuje, że jej pierwszą decyzją w roli świeżo mianowanej władczyni Asgardu byłoby znalezienie sobie królowej – co byłoby jeszcze bardziej super, gdyby Taika Waititi dosłownie chwilę wcześniej nie przyznał, że aktorzy nie widzieli jeszcze scenariusza. Ale tak, to zdecydowanie jest kierunek, w którym chciałabym popchnąć tę postać – i mam na dzieję, że czwarty Thor zrobi to samo. To jednak nie byłaby jedyna odważna decyzja tego filmu. Taika Waititi czerpie tu inspirację z serii komiksów Mighty Thor, w której po raz pierwszy po młot i moc Thora sięga kobieta. I tak też ma być w jego nowym filmie – do obsady powraca Natalie Portman jako doktor Jane Foster i to ona będzie żeńską wersją Thora. How cool is that?! Fani Chrisa Hemswortha nie mają się jednak czym martwić – jego również zobaczymy w tym filmie, a w komiksach bywały już takie sytuacje, kiedy kilku Thorów równocześnie funkcjonowało obok siebie. Raz nawet stworzyli drużynę Thorów pod chwytliwą nazwą Thor Corps. Bo czemu nie?

Nowi bohaterowie

Poza dobrze znanymi postaciami w 4 fazie Marvel wprowadzi nam całkiem sporo zupełnie nowych bohaterów.

Na pierwszy ogień idzie film Eternals zaplanowany na 6 listopada 2020 roku i reżyserowany przez Chloé Zhao. Eternals czyli Przedwieczni są rasą nieśmiertelnych przybyszy z kosmosu, którzy od tysięcy lat przebywają na Ziemi, gdzie zostali przysłani przez Celestian, prastare potężne istoty, by bronić ludzkości przed złowrogą rasą Dewiantów. W Eternals dzieje się bardzo dużo, mamy gwiazdorską obsadę i dużo nowych, różnorodnych bohaterów – tak różnorodnie w Marvelu jeszcze nie było. Wśród potwierdzonej obsady znaleźli się: Angelina Jolie (jako Thena), Salma Hayek (jako Ajak), znany m.in. z Gry o Tron Richard Madden (jako Ikaris), komik, scenarzysta i gwiazda I tak cię kocham Kumail Nanjiani (jako Kingo), znana z The Walking Dead Lauren Ridloff (jako Makkari), Brian Tyree Henry (jako Phastos), którego możecie znać m.in. z Atlanty albo oscarowego Gdyby ulica Beale umiała mówić, młoda specjalistka od horrorów Lia McHugh (jako Sprite) i koreański aktor Don Lee (właściwie Dong-seok Ma Lee, jako Gilgamesh). To właśnie w tym filmie prawdopodobnie po raz pierwszy zobaczymy w MCU otwarcie homoseksualną postać. Według różnych doniesień swego czasu Kevinowi Feige ponoć zależało na tym, żeby do roli Ikarisa zaangażować aktora, który otwarcie mówi o swojej homoseksualnej orientacji, możemy więc zakładać, że ma to związek z samą postacią – chociaż ostatecznie ta rola przypadła Maddenowi. Po raz pierwszy też zobaczymy głuchą postać graną przez głuchą aktorkę Lauren Ridloff. Film dokonuje też kilku zmian w stosunku do komiksów, bo postacie grane przez McHugh, Hayek i Ridloff oryginalnie były napisane jako mężczyźni. Jak być może pamiętacie, to właśnie do jednej z ról w Eternals według plotek Marvel miał przymierzać Tomasza Kota – ale póki co nie do końca wiadomo, na czym stanęło. Według jednych plotek reżyserka widziała go w roli Ikarisa (w tym przypadku byłoby już pozamiatane), a według innych w roli drugoplanowej i „imponującej fizycznie”, a zaiste wzrost Kota jest imponujący. Nie ukrywam, chętnie zobaczyłabym go w MCU, więc po cichu mam nadzieję, że jeszcze nie wszystko stracone.

Kolejna nowość to Shang-Chi i Legenda Dziesięciu Pierścieni – film reżyserowany przez Destina Crettona z premierą 12 lutego 2021 (piękna, symetryczna data – przypadek?) i dowód na to, że Kevin Feige ma wszystko DROBIAZGOWO rozplanowane od samego początku. Tytułowe Dziesięć Pierścieni to organizacja terrorystyczna, której celem jest sianie chaosu i niszczenie pokoju na świecie. Przewodzi jej Mandaryn – ale ten prawdziwy, a nie (podwójnie) zagrany przez Bena Kingsleya w Iron Manie 3. Nawet jeśli po raz pierwszy słyszycie o Dziesięciu Pierścieniach, mieliście z nimi już do czynienia – okazuje się, że ten motyw przewija się w MCU już od samego początku. To oni w pierwszym filmie porwali Tony’ego Starka, a symbol Dziesięciu Pierścieni przewijał się jako Easter egg w kolejnych filmach, m.in. w Iron ManachAnt-Manie. Teraz będziemy mieli okazję przyjrzeć się tej organizacji nieco bliżej. Główny bohater filmu, Shang-Chi, to pochodzący z Chin superbohater do mistrzostwa wytrenowany w sztukach walki, który z czasem zdobywa też umiejętność tworzenia duplikatów samego siebie. Jego backstory ma ciekawy potencjał – Shang-Chi zaczynał jako złol, a w zasadzie syn złola pragnącego zapanować nad światem. Od dziecka był trenowany na zabójczą broń i dopiero z czasem przejrzał na oczy i stanął w opozycji do zbrodniczych działań swojej rodziny, sprzymierzając się m.in. z agentami MI6. W roli Shang-Chi zobaczymy Simu Liu – bardzo charyzmatycznego kanadyjskiego aktora chińskiego pochodzenia. Jako jedyny prawdziwy Mandaryn wystąpi pochodzący z Hongkongu aktor Tony Chiu-Wai Leung, w filmie zobaczymy także Awkwafinę z Bajecznie bogatych Azjatów, choć jeszcze nie wiadomo, w jakiej roli.

To chyba jedno z większych zaskoczeń tego panelu – bo czy ktoś z nas podejrzewał, że Marvel ma w planach Blade’a? Nie dość, że to największe zaskoczenie, to jeszcze Blade jest produkcją, o której najmniej się dowiedzieliśmy. Kevin Feige rzucił tę informację na sam koniec, nie praktycznie żadnych szczegółów. Wiemy, że film powstaje. I że rolę łowcy wampirów zagra Mahershala Ali – którego wystąpienie na panelu było chyba z dziesięć razy krótsze niż krótsza z jego dwóch oscarowych przemów. I który, jak twierdzi Kevin Feige, kocha postać Blade’a. Nie ma daty premiery, nie wiemy, czy Blade będzie jeszcze częścią 4 fazy, czy jest już może zapowiedzią 5… Nie wiemy praktycznie nic, a ja i tak jaram się jak wampir na słońcu.

Serialowe MCU

Wygląda na to, że Disney znalazł sposób na to, by zmusić nas do zainteresowania swoją platformą streamingową – już niedługo MCU będzie się rozwijać nie tylko w kinach, ale i na ekranach naszych telewizorów. W planach jest 5 serialowych produkcji, a w każdej z nich czekają na nas ukochani bohaterowie.

Na pierwszy ogień już jesienią 2020 roku dostaniemy serial Falcon i Zimowy Żołnierz, w którym w swoich rolach powrócą Anthony Mackie, Sebastian Stan i… Daniel Brühl. Wygląda na to, że Baron Zemo dostanie jeszcze jedną szansę, by namieszać w szeregach superbohaterów. Akcja serialu ma się rozgrywać już po wydarzeniach z Avengers Endgame – co chyba oznacza, że Falcon przyjął tarczę Kapitana Ameryki, ale najwyraźniej zostaje przy swoim dotychczasowym przydomku. Będziemy mieli okazję sprawdzić, jak przyjaciele Kapitana Ameryki radzą sobie z jego dziedzictwem.

Drugi kolejce startuje serial o chyba najdziwniejszym tytule ze wszystkich – ale może taki miał być zamysł, bo jak wielokrotnie podkreślali twórcy, to będzie DZIWNA opowieść. WandaVision rusza wiosną 2021 roku i ma opowiadać o Wandzie Maximoff i Visionie już po wydarzeniach z Avengers Endgame. Zważywszy na to, co stało się z Visionem w Infinity War, zacznie się prawdopodobnie od małego zmartwychwstania – i niewykluczone, że na chwilę zajrzymy do Wakandy, gdzie Shuri prawdopodobnie udało się skopiować świadomość Visiona. To są tylko moje spekulacje, ale twórcy rzeczywiście zapowiadają, że w serialu będą się pojawiać inne znane z MCU postaci (zważywszy na wspólny film z Wandą – może Doktor Strange?). Na pewno powróci Monica Rambeau, czyli mała rezolutna dziewczynka z Kapitan Marvel, teraz już jako dorosła kobieta grana przez Teyonah Parris – wiedziałam, że Monica jeszcze powróci, i bardzo mnie cieszy, że zobaczymy, jak ta postać będzie się dalej rozwijać. WandaVision ma być okazją do tego, żeby rozwinęła się także postać Scarlet Witch, a twórcy zapowiadają, że tym razem zobaczymy więcej czarownicy w czarownicy. Nic, tylko czekać!

Czy potrzebuję cotygodniowych spotkań z Tomem Hiddlestonem? Oczywiście. Dlatego niezmiernie cieszy mnie fakt, że również wiosną 2021 roku rusza Loki. Tak jak przewidywałam, serial podejmuje wątek rozpoczęty w Avengers Endgame. Pamiętacie, jak nasi bohaterowie cofnęli się w czasie, by zdobyć Tesserakt, ale zamiast tego to Loki się gdzieś z nim ulotnił? To właśnie tę linię czasową i tę wersję Lokiego będziemy śledzić w serialu. Dla zrehabilitowanego Lokiego, którego znaliśmy i kochaliśmy w ostatnich filmach, może i nie ma już powrotu – ale drzwi są za to szeroko otwarte dla uwielbianego złoczyńcy z początków MCU. A razem z nim dla (być może tym razem zmierzającego w innym kierunku?) psychologicznego rozwoju tej postaci.

Kolejna serialowa produkcja to znów zaskoczenie – What if…? to animowana seria inspirowana komiksami pod takim samym tytułem, gdzie twórcy Marvela od lat 70. (jeszcze bardziej) puszczają wodze wyobraźni i odpowiadają sobie na dziwne pytania, testując wątki i pomysły, które niekoniecznie chcą wprowadzać do głównego nurtu rozwoju swoich postaci. Co by się stało, gdyby Jessica Jones dołączyła do Avengersów? Co by się stało, gdyby Fantastyczna 4 składała się ze Spider-Mana, Ghost Ridera, Wolverina i Hulka? Co by było, gdyby Iron Man okazał się zdrajcą? Szalone pomysły, alternatywne zakończenia, nietypowe sojusze… Nie wiemy, na jakie konkretnie pytania będzie próbowała odpowiadać telewizyjna seria What if…?, ale jednego możemy być pewni – tam może zdarzyć się wszystko. Ramą dla serii jest narracja Watchera – fikcyjnego kosmity, którego celem jest obserwacja i czuwanie nad marvelowskim multiwersum. W serialu, który premierę będzie miał latem 2021 roku, Watcherowi głosu udzieli znany m.in. z Westworld Jeffrey Wright. Możemy się też spodziewać powrotu głosów wielu naszych ukochanych aktorów – lista ujawnionych podczas panelu postaci, które mają się pojawić w serialu, jest długa: Killmonger, Bucky, Thanos, Hulk, Loki, Fury, Thor, Peggy Carter, Black Panther, Nebula, Hawkeye, Ant-Man, Hank Pym, Dum Dum Dugan, Howard Stark, Kraglin, Jane Foster, Korg, Arnim Zola, Korath, Arcymistrz i Yondu.

Ostatni w kolejce, ale nie najmniej oczekiwany, jest Hawkeye. Jeremy Renner powraca jako Clint Barton, by odkupić swoje winy z czasów Ronina i zrobić coś dobrego, trenując młode pokolenie bohaterów, którzy wcale nie muszą mieć supermocy, żeby być super. Serial ma się rozgrywać już po wydarzeniach z Avengers Endgame i wprowadzić nam postać Kate Bishop, która w komiksach również nosi miano Hawkeye, mistrzowsko posługuje się łukiem i jest członkinią grupy Young Avengers.

Teraz wszystkim nam pozostaje tylko trzymać kciuki, by Disney+ zawitał do Polski bez większych opóźnień – tak, żebyśmy wszyscy na bieżąco mogli śledzić serialowe produkcje Marvela.

Wielcy nieobecni?

Strażnicy Galaktyki vol.3, Kapitan Marvel 2, Black Panter 2 – Kevin Feige nie znalazł czasu, by powiedzieć o tych produkcjach coś więcej poza tym, że powstają. Trudno więc powiedzieć, kiedy je zobaczymy i gdzie będzie ich miejsce w strukturze kolejnych faz MCU… Feige nie powiedział też nic konkretnego o Fantastycznej 4 ani X-Menach, na których dołączenie do MCU fani tak bardzo czekają, zwłaszcza odkąd Marvel odzyskał pełne prawa do tych marek i ich postaci. W krótkim wywiadzie powiedział jedynie, że kiedy sięgną po temat mutantów, zamierzają to zrobić zupełnie inaczej niż dotychczas. Póki co musimy się więc obejść smakiem i żyć nadzieją, że wkrótce dostaniemy więcej informacji – szansa na to może się pojawić w sierpniu podczas expo D23.

W najbliższych latach nie zobaczymy również niczego na miarę Avengersów – na ten moment za „grupowy” film muszą nam wystarczyć Eternals. Może to i dobrze, bo po ostatnich wydarzeniach nasi ukochani bohaterowie potrzebują nieco czasu na odpoczynek, przegrupowanie sił i ewentualne zredefiniowanie tego, czym miałaby teraz być drużyna, która straciła kilka solidnych filarów. Feige podkreśla, że Endgame było końcem pewnej epoki, więc być może marka Avengers na razie zostaje odłożona na półkę… Być może do crossoverów na dużą skalę wrócimy dopiero przy okazji Young Avengers i nowego pokolenia bohaterów, a może stara gwardia (tudzież to, co z niej zostało) jeszcze kiedyś zbierze się na jakąś wspólną przygodę… Feige nie daje nam tu żadnych konkretnych wskazówek, ale może to i lepiej – przynajmniej wciąż mamy wrażenie, że jeszcze wszystko może się tu zdarzyć i możemy trzymać kciuki za powrót superbohaterskiej ekipy.

Obiecujący kierunek

Obecny kształt 4 fazy to nie tylko produkcje, na które będziemy czekać z wypiekami na twarzy, ale też wskazanie nowych, ciekawych i obiecujących kierunków. Marvel podbija (i za chwilę pewnie będzie kształtował) nowoczesną telewizję, dzięki czemu częściej będziemy widywać naszych ulubionych bohaterów, nawet nie ruszając się z kanapy. Ale przede wszystkim MCU staje się też bardziej otwarte i różnorodne. Zdecydowaną większość punktów za otwartość nabija tu Eternals, ale to dobrze – przynajmniej nie będziemy musieli dalej latami czekać na bardziej różnorodne postaci i aktorów z różnych środowisk, który wniosą do MCU cząstkę swojego spojrzenia na świat i pozwolą kolejnym grupom odbiorców znaleźć bohaterów najbliższych ich sercu i doświadczeniom. Proporcje między bohaterami i bohaterkami zaczynają się wyrównywać, kolejne kobiety dołączają do jeszcze do niedawna wyłącznie męskiego grona reżyserów Marvela – i to jest kierunek, który bardzo mnie cieszy.

Wydaje się też, że dosyć istotnym tematem tej fazy będzie przekazywanie pałeczki. Hawkeye kształci swoją następczynię, poznajemy nową wersję Thora, Asgard ma nową władczynię, mamy okazję obserwować, jak Falcon i Zimowy Żołnierz radzą sobie z dziedzictwem Kapitana Ameryki… I to jest temat, którego chyba można było się spodziewać, zważywszy, że 4 faza jest nowym otwarciem i ma na nowo poustawiać świat Marvela na najbliższych kilka czy kilkanaście lat.

Pierwsze klocki w tej układance wyglądają naprawdę obiecująco – nie mogę się doczekać, aż poznamy resztę!

Przeczytaj także: