Kadr z serialu Życie z samym sobą, 2019.

Życie z samym sobą albo Paul Rudd w wersji 2.0

by Mila

Macie czasami takie dni, kiedy chcielibyście się sklonować? Kiedy marzycie o tym, żeby ktoś przejął za was część obowiązków, a wam pozwolił się w końcu zrelaksować? Żeby klon poszedł za was do pracy, umył okna, a może nawet wybrał się na to spotkanie u znajomych, na które niespecjalnie macie ochotę iść? Chyba każdy z nas miewa takie dni… Ale gwarantuję, że dość szybko wam przejdzie, kiedy tylko obejrzycie serial Netflixa Życie z samym sobą.

Zmęczony życiem bohater tego serialu co prawda nie marzył o klonowaniu, a jedynie dał się skusić na rewolucyjną i dogłębnie odmładzającą wizytę w tajemniczym spa… Jednak na skutek pewnych błędów w procedurze po zabiegu nie tylko nie obudził się zrelaksowany, wypoczęty i pełen energii – ale ku swojemu przerażeniu odkrył, że teraz po świecie chodzi jego klon… niby taki sam jak on, ale prawie we wszystkim od niego lepszy. Przystojniejszy. Zdrowszy. Bardziej kreatywny. Bardziej towarzyski. Bardziej szarmancki wobec (swojej? jego? ich wspólnej?) żony.

Kadr z serialu <em>Życie z samym sobą</em>, 2019.
Kadr z serialu Życie z samym sobą, 2019.

Twórcy serialu doskonale zdają sobie sprawę z ludzkich mrzonek o oddelegowaniu części życia komuś, kto po cichu mógłby nas zastąpić. I bezczelnie pogrywają sobie z naszymi wyobrażeniami o tym, jak byłoby być pięknie, wygodnie i efektywnie – klon wychodzi do pracy zasłużyć nam na awans i podwyżkę, a my zostajemy w domu i możemy cały dzień oglądać w internecie filmiki z kotami… albo wreszcie wziąć się za tę książkę, którą od bardzo dawna chcieliśmy napisać. Serial rozbudza naszą wyobraźnię tylko po to, by za chwilę sprowadzić nas na ziemię i udowodnić, że życie z samym sobą bardzo szybko może się okazać koszmarem. Bo w końcu kto powiedział, że klon będzie posłusznie wypełniał nasze polecenia? I jak poradzić sobie z tym, że ma takie same uczucia, pragnienia i ambicje jak my – i może chcieć funkcjonować w naszym życiu nie tylko jako robot do zadań specjalnych, ale i pragnąć uczestniczyć w nim w pełni, sięgając też po sprawy i relacje, które mieliśmy dotąd za zarezerwowane tylko dla nas?

Kadr z serialu <em>Życie z samym sobą</em>, 2019.
Kadr z serialu Życie z samym sobą, 2019.

W podwójnej roli głównego bohatera i jego klona występuje tu Paul Rudd, znany również jako Ant-Man oraz mąż Phoebe Buffay. A co może być lepsze niż serial z Paulem Ruddem? Serial, w którym jest ich dwóch. To zdecydowanie był castingowy strzał w dziesiątkę, bo Rudd świetnie odnajduje się w takich trochę absurdalnych komediowych klimatach, a jednocześnie sprawdza się też w tych bardziej poważnych i dramatycznych momentach. A jako że jest jednym z tych aktorów, którzy zupełnie się nie starzeją i prawdopodobnie są nieśmiertelnymi wampirami, nie trzeba też go specjalnie poprawiać, by w przekonujący sposób wcielił się w na pierwszy rzut oka nieco młodszą i bardziej atrakcyjną wersję samego siebie.

Kadr z serialu <em>Życie z samym sobą</em>, 2019.
Kadr z serialu Życie z samym sobą, 2019.

Plusem tego krótkiego serialu jest też bardzo sprawnie skonstruowany scenariusz – zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę, że często na te same wydarzenia patrzymy po kolei z punktu widzenia różnych osób, a pewne detale obecne na ekranie od pierwszych minut dopiero na późniejszych etapach okazują się bardzo istotne. Nie jestem zachwycona zakończeniem, które okazało się troszeczkę przewidywalne i jednak dość sztampowe, ale przez większość czasu bawiłam się świetnie – także za sprawą bardzo celnych dialogów, sympatycznych bohaterów i tego poczucia, że choć serial jest dosyć surrealistyczny, to paradoksalnie jest też… bardzo życiowy.

W ogólnym rozrachunku Życie z samym sobą to przyjemna, lekka i świeża rozrywka – idealna na jesienne i zimowe wieczory. Nie przegapcie!

Przeczytaj także:

1 komentarz

Wredotek.pl 27 listopada 2019 - 19:06

Zachęciłaś mnie! Mam dłuuuuuugi detoks od Netflixa, ale jak tylko powrócę, to będzie to pierwszy serial, po który sięgnę! 🙂

Komentarze zostały wyłączone.