Szczepan vs Mamed: pojedynek na słowa

by Mila

Kiedy wydawnictwo W.A.B ogłosiło, że wydaje tę książkę, pomyślałam sobie: nawet nie miałam pojęcia, że czegoś takiego potrzebuję! Lepiej, byś tam umarł zapowiadało się intrygująco – mój ulubiony Szczepan w rozmowie z Mamedem Khalidovem, o sporcie, islamie, wojnie i byciu mężczyzną.

Gdy ujawniono okładkę, mina nieco mi zrzedła. Niby wszystko jest na miejscu, skoro to rozmowa dwóch mężczyzn, to może i jest sens w tym, by obaj znaleźli się na okładce… Szkoda tylko, że wyszło nieco jak na froncie jakiegoś kolorowego tygodnika. Książki powinny być ładne. Starannie przemyślane i wykonane. Nie po to drzewa giną, by byle jak przerabiać je na byle co.

W środku początkowo było całkiem nieźle. Gwiazdą tej książki jest Mamed Khalidov, ale nie jest to sztywny i jednostronny wywiad. Obaj panowie wymieniają się poglądami, doświadczeniami, anegdotami ze swojego życia. To, jak Twardoch prowadzi tę rozmowę, mówi co nieco także o nim samym, a nie tylko naprowadza Mameda na właściwe tematy.

Jako że wielką fanką sportów walki nie jestem, większość tego, co Khalidov opowiada o swoim życiu, było dla mnie jakąś nowością i ciekawostką… przynajmniej do połowy książki. Później odnosiłam już wrażenie, że w kółko powracają te same tematy. Nie jestem też fanką teorii spiskowych – raczej złośliwie się z nich nabijam – ale Lepiej, byś tam umarł sprawia wrażenie książki napisanej trochę na zamówienie. Albo przynajmniej w jakimś celu. Wiadomo – wszystkie książki pisze się po coś. Żeby coś z siebie wyrzucić, dla pieniędzy, dla zabawy, żeby coś skrytykować, coś pochwalić, o czymś opowiedzieć… Nie wiem, według czyjego (i jakiego) pomysłu powstała ta książka, ale wyraźnie przewijają się w niej dwa motywy przewodnie. Pierwszy: islam jest spoko, tylko ludzie k… – chciałam sparafrazować Marszałka, ale chyba mamy wystarczająco dużo wulgaryzmów w przestrzeni publicznej. I motyw drugi: Mamed jest spoko, tylko mafia próbowała go w coś wrobić. Serio.

Całość trochę pachnie wybielaniem Mameda z czegoś bliżej nieokreślonego – ale czy to w ogóle potrzebne, nie jestem przekonana. Może w swoim książkowym lochu przespałam jakąś grubszą aferę i żyję w nieświadomości, ale zawsze mi się wydawało, że ludzie Mameda po prostu lubią. Że kibice przyjęli go jako swojego, nawet jeśli modli się według innych zasad i czasem powie o imigrantach coś niezbyt popularnego w naszym nienawykłym do tolerancji społeczeństwie. Dlaczego więc ta książka trąci nieco tłumaczeniem się – i czy to wyszło przypadkiem, czy też z góry ktoś dążył do takiego efektu… nie mam pojęcia. Ale czerpaniu przyjemności z lektury to nie służy.

Ktoś, kto wymyślił Lepiej, byś tam umarł miał może niezły pomysł i pewnie chciał dobrze – ale wyszło jak zawsze. W konsekwencji książka niewiele wnosi i nie za bardzo nawet pomagają jej dość wyraziste osobowości obu rozmówców. A szkoda. Bo to mogła być kolejna walka stulecia.

Przeczytaj także:

Skomentuj

Ta strona wykorzystuje pliki COOKIES zgodnie z ustawieniami Twojej przeglądarki. Dowiedz się więcej.

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close