W tym miesiącu w ramach Przeglądu Kobiecego Kina, w którym opowiadam wam o filmach kręconych przez kobiety i ciekawej perspektywie, jaką oferują, bierzemy na warsztat kino zemsty – czyli ten charakterystyczny, przynoszący dziką satysfakcję gatunek kina, w którym skrzywdzone przez kogoś osoby biorą sprawy w swoje ręce i wymierzają (nierzadko bardzo krwawą) sprawiedliwość swoim oprawcom. To ten specyficzny rodzaj opowieści, przy których na chwilę rozluźniamy nasze moralne zasady i cieszymy się z patrzenia na to, jak niesłusznie albo wręcz brutalnie potraktowana osoba sama zadaje innym ból – bo czujemy, że racja jest po jej stronie, nawet jeśli jej metody i sposób działania są raczej dyskusyjne. Bohaterowie i bohaterki tego typu filmów załatwiają sprawy sami i po swojemu, bo muszą działać natychmiast, nie mogą liczyć na wsparcie z zewnątrz, utracili wiarę w organy ścigania i system sprawiedliwości albo po prostu tak bardzo przepełnia ich gniew, że chcą osobiście wymierzyć karę i przy okazji wyładować emocje. A patrzenie na to, jak to robią, przynosi widzom pewien rodzaj nieco perwersyjnej przyjemności – a niekiedy i katharsis, kiedy bohaterka (bo to dotyczy zwłaszcza postaci z grup systemowo dyskryminowanych albo powszechnie spotykających się z określonym rodzajem krzywdy) doświadcza czegoś podobnego do nas i niejako zastępczo za nas wymierza sprawiedliwość i rozładowuje emocje. Punktem wyjścia dla kina zemsty zawsze jest jakiś rodzaj krzywdy i cierpienia – a w związku z tym, że większość spośród 10 wybranych przeze mnie filmów w centrum stawia kobiece doświadczenia, muszę tutaj zrobić jeden wielki zbiorczy trigger warning i ostrzeżenie: wielokrotnie w tym zestawieniu będą się pojawiać tematy związane z przemocą, także domową, seksualną czy skierowaną wobec nieletnich. Będzie też krwawo i brutalnie – ale na końcu zawsze satysfakcjonująco!
Zemsta (Revenge), reż. Coralie Fargeat, 2017
Debiutancki film francuskiej reżyserki Coralie Fargeat to kobiece spojrzenie na klasyczny i chętnie wykorzystywany w tym zakątku kina motyw zemsty po gwałcie. Zamożny mężczyzna w tajemnicy przed żoną zabiera swoją młodą kochankę do położonego w odludnym miejscu na skraju pustyni luksusowego domu. Romantyczny wypad szybko jednak skręca w złą stronę, kiedy w drzwiach stają jego podejrzani koledzy – a potem jeden z nich gwałci dziewczynę. Kiedy staje się jasne, że Jennifer nie otrzyma żadnej pomocy ze strony swojego ukochanego, dla którego największym zmartwieniem jest, by żona się o niczym nie dowiedziała, dziewczyna ucieka – a mężczyźni ruszają za nią niczym na polowanie. Ranna i pozostawiona sama sobie kobieta szybko zdaje sobie sprawę, że jeśli chce przeżyć i wydostać się z tego odludzia, ze zwierzyny musi zamienić się w łowczynię i rozprawić się ze ścigającymi ją mężczyznami. Zemsta z jednej strony wpisuje się w wyznaczniki gatunku, z drugiej odwraca niektóre jego charakterystyczne elementy. Choć film jest brutalny i bardzo krwawy, momentami wręcz w estetyce gore, to jednak nie ma tu upajania się aktami przemocy jako takimi (a sam gwałt wydarza się poza kadrem) – najwięcej krwi leje się w dość drastycznych scenach, w których bohaterowie w polowych warunkach próbują sobie radzić z głębokimi ranami, jakich doznali. Trio oprawców nie jest przypadkowe i symbolizuje spektrum postaw wobec przemocy seksualnej: sprawcę, biernego obserwatora, który mógł zareagować, ale to nie zrobił, oraz tego, który nie cofnie się przed niczym, by zatuszować sprawę. A sama Jennifer, choć przydarzają jej się przerażające rzeczy i momentami jest bardzo krucha, nie zostaje wepchnięta na stałe w rolę ofiary, od pewnego momentu w filmie kręcona jest niczym prawdziwa wojowniczka i wizualnie przywołuje skojarzenia z Rambo. Coralie Fargeat kładzie nacisk nie tyle na przemoc, która spotyka bohaterkę, co na jej niesamowitą wolę przeżycia i determinację, by wydostać się ze śmiertelnej pułapki. Postawiona w niemożliwej sytuacji dziewczyna odzyskuje sprawczość i kontrolę, a obserwowanie, jak tropi mężczyzn, którzy zostawili ją na śmierć, przynosi dziką satysfakcję. Wszystko to nakręcone jest w bardzo ciekawej estetyce z intensywną paletą barw i mocnymi akcentami kolorystycznymi. Odważny i wyrazisty film Coralie Fargeat to jeden z lepszych przykładów realizacji motywu „rape and revenge” w kulturze. Film dostępny jest do wypożyczenia na platformie Cineman.
Obiecująca. Młoda. Kobieta. (Promising Young Woman), reż. Emerald Fennell, 2020
Zabierając się do pracy nad swoim debiutanckim filmem, Emerald Fennell zadała sobie pytanie, w jaki sposób wyeksploatowany przez kulturę na tysiąc sposobów scenariusz „gwałtu i zemsty” potoczyłby się w prawdziwym świecie – bez nierealnie uzbrojonych po zęby wojowniczek, za to ze zwykłymi dziewczynami w głównych rolach i wewnątrz patriarchalnego systemu i kultury gwałtu, w których wszyscy żyjemy. W ten sposób powstała jednocześnie gorzka, ale i w przedziwny sposób satysfakcjonująca opowieść o Cassie, która po tym, co spotkało jej przyjaciółkę, wyznaczyła sobie misję zemsty poprzez brutalne edukowanie: regularnie wybiera się do klubów i udaje niemal do nieprzytomności pijaną, by konfrontować uważających się za porządnych ludzi mężczyzn z tym, jak skorzy są do wykorzystania zupełnie pozbawionej kontroli nad sytuacją przypadkowej, nieznanej im kobiety. Jednocześnie Cassie snuje też szczegółowy i równie pouczający plan zemsty na wszystkich, którzy w taki czy inny sposób skrzywdzili jej przyjaciółkę lub byli częścią systemu, który na każdym kroku zawiódł ją, a nawet jeszcze bardziej straumatyzował, gdy szukała pomocy i próbowała pociągnąć sprawców do odpowiedzialności. Film Emerald Fennell to doskonale samoświadoma, precyzyjnie poprowadzona, żonglująca konwencjami i gatunkami, i wspaniale naładowana wizualnymi symbolami opowieść, która wszystkich nas powinna zaboleć – bo dotkliwie uświadamia nam, że jesteśmy częścią chorego systemu, w którym przemoc seksualna wobec kobiet traktowana jest jak coś normalnego i wręcz nieuchronnego, a kobiety, które spotyka, zostają pozostawione same sobie, czy nierzadko wręcz muszą patrzeć, jak świat lituje się nie nad nimi, a nad potencjalnie „złamanym” życiem czy karierą gwałciciela. Napisałam o tym kiedyś bardzo obiecujący i bardzo ważny (że będę taka skromna) tekst – koniecznie do niego zajrzyjcie, podlinkuję wam go także na końcu. Fennell korzysta w swoim filmie z bardzo ciekawych środków i kontrastów – zestawia pastelowe barwy i wyjątkowo dziewczęcą bohaterkę z bolesnym i traktowanym jak wstydliwy tematem, co jeszcze dodatkowo podkręca wymowę całej historii. Nie jest to klasyczne kino eksploatacji i krew nie leje się tu strumieniami, ale reżyserka doskonale wie, co chce nam pokazać i jaki efekt osiągnąć – a te nieliczne momenty przemocy, które w filmie się pojawiają i od których Fennell nie pozwala nam odwrócić wzroku, odzierając je przy tym z całej filmowej „atrakcyjności”, są niezwykle mocnym komentarzem nie tylko do tego, jak popkultura upaja się przemocą, zwłaszcza wobec kobiet, ale i do społecznego przyzwolenia na nią, o ile wydarza się gdzieś na obrzeżach naszego pola widzenia. Uważam, że absolutnie każdy powinien zetknąć się z tym filmem i mimo emocjonalnych oporów przyjąć to, co Fennell ma nam do powiedzenia – bo tylko stanięcie w prawdzie może nam pozwolić rozpocząć zbiorowy proces leczenia. Na ekranie Carrey Mulligan, Bo Burnham i cała plejada znanych z popkultury „miłych facetów”, którzy tu okazują się mieć swoje za uszami. Film można obejrzeć w ramach abonamentu na platformie Canal+ oraz kupić na iTunes i Apple TV+.
Panna Meadows (Miss Meadows), reż. Karen Leigh Hopkins, 2014
Jeśli estetyka Obiecującej. Młodej. Kobiety. przypadła wam do gustu, to Panna Meadows wynosi zemstę ubraną w dziewczęce, infantylne wręcz szaty na jeszcze wyższy poziom. Tak jak u Emerald Fennell, tak i w przewrotnym i zaskakującym filmie Karen Leigh Hopkins mamy do czynienia z sytuacją, kiedy osobista krzywda przeradza się w poczucie misji, które każe bohaterce wymierzać sprawiedliwość napotkanym złoczyńcom i przyjąć rolę samozwańczej strażniczki porządku. Tytułowa panna Meadows to postać odrobinę nie z tego świata. Nieco pretensjonalna nauczycielka z podstawówki paradująca w jasnych sukieneczkach i białych rękawiczkach wydaje się skrzyżowaniem Mary Poppins z Dorotką z opowieści o Czarnoksiężniku z Oz i disneyowską księżniczką przemawiającą do ptaszków. Doskonale zagrana przez Katie Holmes panna Meadows za dnia z niewyczerpaną cierpliwością uczy dzieci, że świat może stać się lepszy, jeśli wszyscy się do tego przyłożymy – a po godzinach pistolecikiem ukrytym w małej torebeczce wymierza sprawiedliwość typom spod ciemnej gwiazdy stanowiącym zagrożenie dla bezbronnych. Fascynująca jest kreacja tej bohaterki, z jednej strony infantylnej i częściowo jakby zatrzymanej w rozwoju na poziomie dziecka (co nie będzie bez znaczenia, gdy poznamy jej sekrety z przeszłości), z drugiej nieustraszonej i perfekcyjnie spokojnej w obliczu niebezpieczeństwa. Panna Meadows idzie pod prąd patriarchalnego świata, na wścibskie sugestie czy obrzydliwe żarty reagując, jakby zupełnie ich nie rozumiała i nie czytała w nich drugiego dna (być może zresztą naprawdę go nie dostrzega) – ale choć z wierzchu wydaje się bardzo naiwna, bez mrugnięcia okiem likwiduje oprawców ze szczególnym uwzględnieniem predatorów seksualnych. Utrzymany w bardzo lekkim tonie film Karen Leigh Hopkins łączy w sobie elementy thrillera, nieco mrocznej komedii i nutkę romansu, a panna Meadows próbuje połączyć swoje nietypowe sekretne hobby z sympatią do nowo poznanego policjanta – i nie trafić przy tym do więzienia. Film do obejrzenia na platformie Cineman.
Strażniczka (A vigilante), reż. Sarah Daggar-Nickson, 2018
Podobnie jak w powyższych dwóch przykładach, osobista trauma staje się źródłem szerzej zakrojonej misji także dla bohaterki filmu Sarah Daggar-Nickson Strażniczka – tyle że tutaj temat jest potraktowany z zupełnie innym ciężarem gatunkowym niż w Pannie Meadows: ze śmiertelną powagą i z bliskim przyglądaniem się cierpieniu. Sadie (grana przez Olivię Wilde) po tym, jak udało jej się uciec od przemocowego męża, odnajduje sens życia w pomaganiu innym osobom uwięzionym w bliskich relacjach pełnych przemocy. Podszkolona w sztukach walki, zdeterminowana, intensywnie trenująca i doskonale przygotowana na wszelkie możliwe okoliczności bohaterka organizuje potrzebującym tego osobom ucieczki od brutalnych partnerów i stosujących przemoc rodziców, spuszcza łomot przemocowym mężom i tak aranżuje sprawy, by zapewnić ich żonom święty spokój i bezpieczeństwo – zarówno fizyczne, jak i finansowe. Choć sama wciąż jest głęboko straumatyzowana i wciąż doświadcza ataków paniki, gdy tylko coś przypomina jej o przerażających doświadczeniach z przeszłości, to jednak znajduje siłę w pomaganiu innym i wymierzaniu sprawiedliwości okrutnym oprawcom. Ale choć Sadie pomaga innym zacząć życie na nowo, sama wciąż ogląda się przez ramię i obawia się tego, że przeszłość tak naprawdę nie została wcale daleko w tyle i że w końcu jednak ją dopadnie. Strażniczka to mroczny, trzymający w napięciu i nieodwracający wzroku od aktów przemocy film, który jednak ostatecznie przynosi satysfakcję i jakiś rodzaj oczyszczenia, oddając bohaterce sprawczość i skupiając uwagę raczej na jej determinacji i jej działaniach – niż na tym, co się jej przydarza z rąk męża. Film dostępny jest do wypożyczenia na platformach VOD.pl oraz Chili – w obu przypadkach niestety wyłącznie w wersji z polskim lektorem.
Zabójcze ciało (Jennifer’s Body), reż. Karyn Kusama, 2009
Jeśli szukacie satyrycznego horroru z wątkiem paranormalnym, który łączy w sobie elementy slashera i komedii o nastolatkach, to może być coś dla was. Dwie licealistki z małego miasteczka wybierają się na koncert rockowego zespołu, jedna z nich z wyraźnym zamiarem poderwania wokalisty. Wieczór szybko jednak skręca w dziwną stronę, a dziewczyna zostaje przez muzyków zamordowana i złożona w ofierze podczas satanistycznego rytuału. Jednak zamiast umrzeć, odradza się jako naczynie dla mieszkającego w niej demona i aby przetrwać, musi mordować i żywić się ludzkim mięsem – a jej ofiarami padają chłopcy ze szkoły. Krwawy, zabawny i pogrywający z gatunkiem zarówno horroru, jak i kina zemsty, film Karyn Kusamy oferuje nieco inną perspektywę na horror, którego bohaterkami są kobiety – odchodząc od czynienia spektaklu z przemocy wobec kobiet i od fetyszyzowania ciała głównej bohaterki. Zabójcze ciało to film, który dostał drugie życie w erze Me Too – choć początkowo nie odniósł sukcesu, do czego najpewniej przyczynił się kompletnie nietrafiony marketing skierowany do niewłaściwej grupy docelowej i koncentrujący się wokół fizycznej atrakcyjności Megan Fox wcielającej się w tytułową bohaterkę (studio postawiło na swoim i reklamowało film jak komedię erotyczną dla młodych mężczyzn, mimo że scenarzystka i reżyserka tworzyły z myślą o kobiecej widowni i zupełnie innym przesłaniu). Po latach film Kusamy został odczytany na nowo w kontekście debaty o uprzedmiotowieniu kobiet, seksualizowaniu kobiecego ciała i przemocy seksualnej, i dziś przez część widzów traktowany jest jak kultowy klasyk. W tym nowym odczytaniu, tytułowa Jennifer pada ofiarą patriarchatu traktującego kobiety jak narzędzia do zaspokajania męskich potrzeb i ambicji (tutaj dosłownie kobieta zostaje potraktowana jak rekwizyt w satanistycznym rytuale), a kiedy wraca do życia, odkrywa, jaką jej seksualność ma władzę nad innymi, z ofiary zmienia się w predatora i mści się, nie tyle na swoich konkretnych oprawcach, co w ogóle na mężczyznach, którzy widzą w niej wyłącznie obiekt seksualny. Obsadzenie w tej roli Megan Fox, dość wyraźnie przez Hollywood zredukowanej do roli obiektu seksualnego, samo w sobie jest świadomym i trafnym komentarzem. Trochę podobnie jak Obiecująca. Młoda. Kobieta., film Karyn Kusamy w roli oprawców Jennifer stawia nie jakichś podejrzanych typów spod ciemnej gwiazdy, ale miłych, ładnych chłopaków, pozujących na kogoś pozytywnego i aspirujących do bycia idolami – i przypomina nam, że choć nie chcemy o tym pamiętać, przemoc wobec kobiet jest powszechna i nierzadko zadawana rękami tych samych zwyczajnych „miłych chłopców”, po których nigdy byśmy się tego nie spodziewali. Zabójcze ciało to naprawdę niezła rozrywka podszyta kilkoma mocnymi komentarzami na temat świata, w jakim żyjemy, a zemsta rozgrywa się tu na kilku poziomach fabuły. W obsadzie pojawia się także Amanda Seyfried, Adam Brody i J.K. Simmons. Film do obejrzenia w ramach abonamentu na platformie Disney+ oraz do wypożyczenia na iTunes i Apple TV+.
Zróbmy zemstę (Do Revenge), reż. Jennifer Kaytin Robinson, 2022
Zostańmy jeszcze przez chwilę przy nastolatkach, bo nikt tak dobrze nie rozumie pragnienia zemsty, jak nastoletnie dziewczyny. Jeśli lubicie produkcje, w których zblazowane, uprzywilejowane amerykańskie licealistki są dla siebie złośliwe i knują wyjątkowo wredne intrygi (a nie oszukujmy się, kto nie lubi!), ten film to coś zdecydowanie dla was. Zróbmy zemstę to utrzymana w dość komediowym tonie opowieść o zdetronizowanej królowej popularności i niepewnej siebie outsiderce, które niespodziewanie łączą siły, by za pomocą skomplikowanej intrygi zrujnować życie znajomym z liceum, którzy dopuścili się wobec nich okrutnych rzeczy. Jestem już w takim wieku, że kino o nastolatkach coraz częściej się ode mnie odbija i działa mi na nerwy – ale w tym przypadku wpadłam po uszy i jestem naprawdę pozytywnie zaskoczona. Zabawny, niegłupi i uroczo oddający hołd kultowym filmom o nastolatkach z lat 90-00 obraz Jennifer Kaytin Robinson to doskonała rozrywka pełna cudownie złośliwych, bajecznie ubranych młodych ludzi i niepozbawiona zaskakujących zwrotów akcji – a także kilku przemyconych pomiędzy wierszami refleksji nad tym, jak łatwo zniszczyć życie samej sobie, pogrążając się w pragnieniu zemsty. Nastoletnie przyjaźnie, zdrady i miłości rozgrywają się przy świetnym soundtracku i w bajecznie pastelowej palecie barw – i zostały świetnie zagrane przez być może już nie nastoletnią, ale za to przekonująco udającą nastolatków obsadę. W głównych rolach Maya Hawk i Camila Mendes, a na ekranie także Sophie Turner i Sarah Michelle Gellar jako dyrektorka. Film do obejrzenia w ramach abonamentu na platformie Netflix.
Lou, reż. Anna Foerster, 2022
Dla wielu osób pierwszym skojarzeniem w temacie kina zemsty jest Liam Neeson z Uprowadzonej obiecujący typom, którzy porwali jego córkę, że znajdzie ich i zrobi im krzywdę przy mocy swojego szczególnego zestawu umiejętności nabytych podczas pracy dla CIA. W zupełnie świeżym filmie nakręconym dla Netflixa Anna Foerster bierze na warsztat podobny koncept i umieszcza w jego centrum kobiecą postać. Tytułowa bohaterka grana przez Allison Janney to oschła w obyciu samotniczka gotowa już żegnać się z życiem – do czasu, kiedy pewnej nocy podczas okropnej nawałnicy córeczka jej najbliższej sąsiadki zostaje porwana. Niczym wspomniany Liam Neeson, Lou bez namysłu rusza za porywaczem, gotowa po raz ostatni wykorzystać specyficzny zestaw zdolności, jakie nabyła podczas swojej długoletniej i owianej tajemnicą kariery. Szybko okazuje się, że sprawa jest osobista, nie tylko dla sąsiadki, której dziecko zostało porwane, ale i dla Lou – a w środku potężnej nawałnicy i z dala od miasteczka kobiety zdane są wyłącznie na siebie nawzajem. Lou to całkiem niezłe kino akcji, w którym antagonista jest być może nieco przesadzony, a niektóre zwroty akcji można przewidzieć – ale jednocześnie czystą przyjemnością jest oglądanie sześćdziesięciokilkuletniej kobiety w roli doskonale wyszkolonej specjalistki od przetrwania gotowej skopać tyłek każdemu, kto zagrozi jej bliskim. Do tej pory tego typu role oschłych wojowników w słusznym wieku, którzy w pojedynkę załatwiają wszystkich złoli, zarezerwowane były raczej dla mężczyzn – i to odwrócenie konwencji jest dość ożywcze i ciekawe. Pomiędzy wierszami film porusza też kilka ciekawych motywów związanych z macierzyństwem, przemocą domową, międzypokoleniowym przekazywaniem traumy i piętnem, jakie odciska na człowieku aktywny udział w wojnie. Lou dotyka tematu zemsty na różne sposoby – i nie zawsze takie, jakich spodziewalibyśmy się na pierwszy rzut oka. Film do obejrzenia w ramach abonamentu na platformie Netlfix.
Niszczycielka (Destroyer), reż. Karyn Kusama, 2018
Karyn Kusama już się co prawda w tym zestawieniu pojawiła, ale Zabójcze ciało to nie jest jedyny jej film, jaki zasługuje na uwagę w temacie zemsty. Czasem pragnienie zemsty miesza się z poczuciem winy za naszą własną rolę, jaką odegraliśmy w traumatycznych dla nas wydarzeniach. Tak dzieje się w przypadku granej przez Nicole Kidman bohaterki filmu Niszczycielka – zbuntowanej policjantki, która sięgnęła dna, po tym, jak podczas nieudanej akcji straciła partnera i ukochanego. Kilkanaście lat później przypominająca wrak samej siebie kobieta nadal nie może się pogodzić z przeszłością i gdy tylko nadarza się okazja, z niemal samobójczą determinacją postanawia dopaść człowieka, który pociągnął za spust. Film Karyn Kusamy bawi się postacią styranego życiem gliniarza, który podjął niejedną wątpliwą moralnie decyzję – i stawiając w tej roli kobiecą bohaterkę brawurowo zagraną przez Kidman, przypomina, że rozliczanie się z własną mroczną przeszłością to temat uniwersalny i wybrzmiewający równie ciekawie niezależnie od płci bohatera. Kidman buduje swoją postać przede wszystkim ciałem – a to, jak jej bohaterka wygląda, jak sztywno chodzi, porusza się, patrzy pustym wzrokiem, mówi o niej i jej złamanym życiu znacznie więcej, niż mogłyby powiedzieć słowa. Film Kusamy łączy w sobie niespieszne kino zemsty z kryminalnym dramatem, a obok szukania drogi zemsty i rozwiązywania zagadki przeszłości głównej bohaterki, zagłębia się też w jej zwichrowaną psychikę, dzięki czemu cała opowieść nabiera autentyzmu i naturalności. Choć zwykle w tego rodzaju filmach bohater staje sam przeciwko całemu światu, postać Nicole Kidman samotnie mierzy się nie tylko z lokalnym gangiem, ale i samą sobą, w swoim pragnieniu zemsty szukając nie tylko sprawiedliwości, ale też swego rodzaju odkupienia własnych win i ukojenia duchów z przeszłości. A kiedy już wydaje nam się, że rozgryźliśmy całą sprawę, sprytnie poprzeplatane linie czasowe potrafią nas zaskoczyć i uderzyć mocnym finiszem. Na ekranie oprócz Kidman zobaczymy także między innymi Sebastiana Stana i Tatianę Maslany. Film do obejrzenia w ramach abonamentu na platformie Player oraz do wypożyczenia na iTunes, Apple TV+, Canal+ i VOD.pl.
Zwarcie (Jolt), reż. Tanya Wexler, 2021
Co by było, gdyby zamiast na skutek społecznego warunkowania tłumić w sobie gniew i ukrywać oznaki niezadowolenia, kobiety przegięły zupełnie w drugą stronę – i pod wpływem gniewu wpadały w morderczy szał? Z takim problemem mierzy się bohaterka filmu Zwarcie, której mózg nie jest w stanie kontrolować impulsów złości, przez co nadmiernie pobudliwa kobieta od najmłodszych lat jest zagrożeniem dla otoczenia. Kiedy po latach samotności i problemów Lindy w końcu znajduje sposób na kontrolowanie swojego stanu i wydaje się, że ma szanse wyjść na prostą, pierwszy mężczyzna, który zdawał się ją akceptować, nagle ginie w tajemniczych okolicznościach. Zdruzgotana bohaterka poprzysięga sobie zemstę i sama próbuje rozwiązać zagadkę morderstwa i ukarać oprawców ukochanego – a jej nietypowa przypadłość tylko jej w tym pomoże. Nie każdy film musi być arcydziełem… ale jeśli dostarcza świetnej rozrywki i przynosi dziką satysfakcję z patrzenia, jak wkurzona kobieta kopie tyłki irytującym typom – to czego chcieć więcej? Film Tanyi Wexler to kryminalna komedia akcji ze średniej półki, w której jest o kilka żartów z pierdzenia za dużo, a fabuła pełna jest wielce efektownych, ale jednak niedorzeczności – ale bardzo podoba mi się konstrukcja głównej bohaterki granej przez Kate Beckinsale. Lindy ze swoją niemożnością kontrolowania wybuchów gniewu pogrywa jednocześnie z dwoma konceptami. Z jednej strony to przewrotna gra ze stereotypem emocjonalnych, impulsywnych i nieracjonalnych kobiet, które nie są w stanie nad sobą panować – który to stereotyp niejednokrotnie używany był do umniejszania kobietom i blokowania im drogi rozwoju w różnych dziedzinach życia. Ale z drugiej strony to też trochę komentarz do tego, w jaki sposób socjalizowane są kobiety od najmłodszych lat – złość nie jest w ich przypadku akceptowalną emocją, dziewczynkom nie wypada się złościć ani gniewać, a już tym bardziej okazywać agresji. Nieustannie szkolone do łagodności i tłumienia w sobie naturalnej przecież emocji, jaką jest złość, nieznajdujące dla niej ujścia kobiety noszą w sobie ukryte pokłady gniewu i, niczym główna bohaterka filmu, nieustannie są zmuszane do wciskania guzika, który ma je uspokoić i uczynić bardziej akceptowalnymi dla otoczenia. Film Tanyi Wexler, choć nie jest arcydziełem, może być całkiem przyjemną rozrywką – a za sprawą kilku naprawdę celnie rozmieszczonych przytyków pod adresem patriarchalnego społeczeństwa i dzięki bohaterce, która w wielu sytuacjach się nie hamuje i robi rzeczy, na które niejedna z nas miała ochotę, może przynieść także zaskakujące katharsis. Film do obejrzenia w ramach abonamentu na platformie Prime Video.
Psie pazury (Power of the dog), reż. Jane Campion, 2021
Mówią, że zemsta najlepiej smakuje na zimno – i to właśnie w ten sposób podaje nam ją Jane Campion w swoim obsypanym nagrodami filmie Psie pazury. Fabuła tego utrzymanego w estetyce westernu, niespiesznego obrazu skonstruowana jest w taki sposób, a zemsta planowana na tyle subtelnie i w tajemnicy, że jeśli nie wsłuchamy się w zapowiedź narratora otwierającą film, łatwo jest w trakcie seansu zapomnieć, co nam obiecano, i dać się zaskoczyć w kulminacyjnym momencie. Pomiędzy zapowiedzią zemsty a jej realizacją film przybiera barwy dramatu psychologicznego i odwraca naszą uwagę od kształtującego się w tle misternego planu, kierując ją raczej na powody i analizując emocjonalny stan wszystkich zaangażowanych w sprawę osób. Przyglądamy się więc młodej wdowie, która powtórnie wyszła za mąż i ma trudności z odnalezieniem się w nowym miejscu i nowej rodzinie – zwłaszcza w relacji z dość sadystycznym szwagrem, który ewidentnie jej nie lubi i którego obecność wywołuje w niej przerażenie. Przyglądamy się też samemu szwagrowi, który tak mocno wszedł w rolę demonstrowania toksycznej męskości, że trudno już z niego wydobyć ludzkie odruchy i te możemy podejrzeć przede wszystkim, gdy przebywa w samotności albo snuje pochwalne opowieści o dawnym mentorze. W tle przemyka też poczciwy, ale raczej słaby z charakteru mąż kobiety i jej cichy, początkowo nienawykły do ranczerskiego życia nastoletni syn. Psie pazury to studium samotności i patriarchalnych norm męskości, które krzywdzą tak samo tych, którzy się w nie nie wpisują, jak i tych, którzy usilnie starają się to zrobić. Pięknie sfilmowane i fenomenalnie zagrane Psie pazury mają mnóstwo zalet, ale zdecydowanie największą z nich jest konstrukcja poszczególnych postaci i wyraziste, wielowymiarowe relacje pomiędzy nimi – nakreślone przy pomocy bardzo subtelnych środków, a niekiedy wręcz niedomówień. To także fascynująca opowieść o tym, jak będąc pozornie słabszym, można wykorzystać swoje nieoczywiste atuty i niepostrzeżenie zadać decydujący cios i wymierzyć zemstę. W głównych rolach Benedict Cumberbatch, Kirsten Dunst, Jesse Plemons i Kodi Smit-McPhee. Film do obejrzenia w ramach abonamentu na platformie Netflix.
Bierzcie, oglądajcie i doświadczajcie satysfakcji z patrzenia na skopane tyłki złoli! A tymczasem Przegląd Kobiecego Kina powróci w przyszłym miesiącu – zostańcie ze mną i zaobserwujcie mnie na Instagramie albo Facebooku, by nie przegapić kolejnego odcinka!
Obiecany tekst o Obiecującej. Młodej. Kobiecie. przeczytacie, klikając w ten link.
Informacje o dostępie do wyżej wymienionych filmów na wskazanych platformach są aktualne na dzień: 27 września 2022 r.