Mów o mnie jeszcze – kobieta w oczach przeciętnego pisarza

by Mila

Dobiegała trzydziestki i z daleka było widać, że postępujący czas i coraz bardziej realna groźba staropanieństwa zaczyna jej ciążyć – prawie tak, jak piersi ukryte pod koszulką z buntowniczym napisem. Pozowała na feministkę, może dlatego, że akurat było to modne, a może dlatego, że ideologia lepiej niż make-up maskuje życiowe porażki. Zawsze mogła powiedzieć: nie jestem za brzydka – jestem feministką, nie jestem za gruba – to mój manifest, to nie mężczyźni omijają mnie wzrokiem, to ja ich nie potrzebuję! Nikt już się chyba nie nabierał na tę żałosną próbę walki z czasem i przeznaczeniem. Nawet jej ufarbowane na czerwono włosy z daleka krzyczały „PATRZ NA MNIE” – póki jeszcze jest na co patrzeć, póki resztki młodzieńczej figury da się jeszcze wcisnąć w obcisłe spodnie, zakołysać biodrem i złowić kilka spojrzeń.

To nie jest początek mojej nowej – wyglądałoby na to, że żenująco słabej – powieści. Ani publiczne wyznanie wszystkich moich kompleksów. To tylko w bólach stworzona (jakoś nie bardzo umiem się uprzedmiotowić) cegiełka, którą chcę dołożyć do akcji Describe Yourself Like a Male Author Would (Opisz siebie tak, jak zrobiłby to autor-mężczyzna).

Akcja zaczęła się kilka dni temu od tweeta Gwen C. Katz, która natknęła się na zabawny, żenujący i przerażający zarazem przypadek mężczyzny szczycącego się tym, że świetnie konstruuje wiarygodne postaci kobiece… i jednocześnie już na pierwszej stronie swojego tekstu umieszcza taką oto autocharakterystykę głównej bohaterki: „Lubię myśleć, że trudno mnie przeoczyć – (?) niezły zestaw krągłości, spodnie tak obcisłe, że gdybym trzymała w tylnej kieszeni kartę kredytową, można by przez materiał odczytać jej datę ważności.”

W reakcji na tego posta na kanale Whitney Reynolds pojawił się żart-wyzwanie: opisz siebie tak, jak zrobiłby to autor-mężczyzna. Wtedy Twitter, jak to zwykle ma w zwyczaju, wybuchł. Kobiety podjęły wyzwanie. Social media zalały z jednej strony przesycone seksem i desperacją opisy, których nie powstydziłby się nawet gość od karty kredytowej w spodniach, a z drugiej – brutalnie szczere i niewiele mające wspólnego z kompleksami głosy, że żaden autor nigdy by o mnie nie napisał, bo jestem za gruba/za stara/za brzydka/nie jestem biała/łażę w workowatych ciuchach/studiuję matematykę… więc w literaturze w zasadzie nie istnieję. Jeśli jesteście zainteresowani, garść przykładów z anglojęzycznego Twittera znajdziecie tutaj.

Konstruowanie przekonujących kobiecych bohaterek teoretycznie nie powinno być jakoś specjalnie trudne… a już na pewno nie powinno być trudniejsze niż napisanie przekonującego męskiego bohatera. W końcu chodzi chyba o to samo. Siadasz do pióra i piszesz jak o ludzkiej istocie: o kimś, kto gdzieś chodzi, coś robi, z kimś rozmawia, do czegoś dąży, ma swoje obowiązki i przyjemności, radości i lęki, marzenia, pragnienia, ambicje, plany, problemy – w sporej części wcale nie takie dalekie od Twoich własnych.

A tymczasem, pisanie i mówienie o kobietach jest dla twórców powieści, filmów i seriali ewidentnie na tyle trudne i na tyle nieopłacalne, że w gatunkach niebędących romansami mało kto się w ogóle na to porywa (statystyki są równie zabójcze co ten argument: bo nikt się nie utożsami z kobiecą bohaterką), a wśród tych śmiałków, którzy już porwą się z motyką na słońce, większość z nich wykłada się już na pierwszej prostej i wpada w pułapkę tanich stereotypów, płaskich charakterów, zdecydowanie niepłaskich klatek piersiowych i jeśli nie totalnej bierności, to na pewno znacznego ograniczenia zainteresowań i ambicji.

Gwen C. Katz, choć litościwie nie ujawniła nazwiska rzeczonego pisarza, w kolejnych tweetach podzieliła się za to dalszymi fragmentami jego tekstu… a one idealnie wpisują się w charakterystyczne dla wielu autorów-mężczyzn założenie, że tak, my też same siebie postrzegamy w pierwszej kolejności (albo może nawet wyłącznie) jako obiekty seksualne. Wiecie, wychodząc z domu, myślimy tylko o tym, jak kusząco obcisłe spodnie opinają nam się na tyłku i czy każdy mijany facet aby na pewno zauważył nasze wyzywająco rozchylone usta. Rozmawiając z mężczyzną, kompletnie nie słuchamy tego, co mówi, bo ważniejsze jest wyobrażanie sobie tego, co on sobie wyobraża, kiedy na nas patrzy. A jeśli jesteśmy przedsiębiorcze i kreatywne, to też wyłącznie w zakresie polowania na jelenia, który będzie nam łożył na kosmetyczkę i nowe szpilki. Tak, panowie, zgadliście. Dokładnie na tym zaczyna się i kończy bycie kobietą.

To oczywiście nieprawda, że mężczyźni z definicji nie potrafią pisać postaci kobiecych – bo pozytywnych przykładów jest na pęczki. Ale jeśli wziąć pod uwagę szeroki rynek wydawniczy i filmowo-telewizyjny, udane, wielowymiarowe i aktywnie wpływające na fabułę bohaterki są jednak w mniejszości. Pisanie o kobietach wydaje się na tyle trudne, że jeśli ktoś już robi to w miarę dobrze, to niczym G.R.R. Martin staje się bohaterem kuriozalnych wywiadów:

Dziennikarz: W twoich książkach jest jedna interesująca rzecz. Zauważyłem, że tworzysz bardzo dobre i bardzo różnorodne postaci kobiece. Skąd to się bierze?

Martin: Wiesz… po prostu zawsze uważałem, że kobiety to ludzie.

Możecie mówić, że przesadzamy, że szukamy dziury w całym, że są ważniejsze problemy na świecie (jakie?) niż uświadamianie społeczeństwa, że jego większa połowa – uwaga, będzie szokujący news – funkcjonuje również poza sferą seksu. Ale trochę już człowieka szlag trafia, kiedy po raz setny bierze do ręki jakąś powszechnie chwaloną książkę z rzekomo w miarę górnej półki, a tam WSZYSTKIE bohaterki kobiece są prostytutkami albo gwałconym żonami, a najważniejsza postać żeńska nie robi absolutnie nic poza – że tak posłużę się retoryką autora – puszczaniem się na złość mężowi.

Możecie mówić, że przesadzamy, ale jeżeli nawet pisarze, którzy teoretycznie powinni nieść oświaty kaganek, a przynajmniej być wzorem przenikliwości i znajomości ludzkich charakterów, mają tak idiotyczne i płaskie wyobrażenie o kobietach, to nie jest dobrze. Ani z literaturą, ani ze społeczeństwem.

Przeczytaj także:

3 komentarze

Kasteliks 7 kwietnia 2018 - 11:47

W punkt! Ale mam wrażenie że to nie tylko domena mężczyzn- spójrzmy chociaż na hiperbestseller o wielu odcieniach pewnego koloru: niby autorka to kobieta, z drugiej strony główna postać kobieca myśli i mówi tylko o jednym. Czyli trochę same sobie to robimy…

Odpowiedz
Sady 7 kwietnia 2018 - 12:48

Jest dużo powieści gdzie bohaterki odgywają znaczącą rolę i bardziej podkreśla się ich charakter niż wygląd. To żr jednak większą popularność osoągają książki gdzie kobieta macha tyłkiem to już wina raczej czytelników. Może lubimy czytać o seksie. Zresztą tak jak autorka poprzedniego komentarza pisała nawet autorki tak przedstawiają kobiete i wielu kobietom się to podoba. Ja osobiście nie zwracam na to uwagi postać to postać taka ma byc w zamyśle autora. To nie ocena wszystkich kobiet tylko pojedynczy charakter, który autorowi pasuje do powieści.

Odpowiedz
Mila 7 kwietnia 2018 - 16:24

Oczywiście, że te postaci takie właśnie mają być w zamyśle autora – tylko problemem jest statystyka, bo tak się składa, że zatrważająca ilość autorów ma taki zamysł, że to facet działa i mówi, a kobieta cicho robi za ładne tło albo ewentualnie zadaje najbardziej irytujące pytanie wszech czasów: „To co teraz zrobimy??”. Ten zamysł z czegoś wynika – najprawdopodobniej z głęboko zakorzenionych i od lat powtarzanych schematów, w których książę jest odważny i zabija smoka, a księżniczka jest ładna i w śpiączce czeka na ratunek. Owszem, kobiety też tak piszą (może ma to coś wspólnego z faktem, że globalnie na rynku wydawniczym wciąż wydaje się więcej książek mężczyzn i „męski” styl pisania ma większą szansę się przebić? – nie wyrokuję, głośno myślę) i owszem, ludzie to czytają – bo do tego są przyzwyczajeni i tym się ich karmi. Media nie tyle odpowiadają na nasze potrzeby, co je kreują, inaczej w ogóle nie istniałaby reklama. Mam w planach wpis komentujący niewesołe statystyki w tych tematach, zapraszam wkrótce, może rzuci na sprawę nieco więcej światła.

Odpowiedz

Skomentuj

Ta strona wykorzystuje pliki COOKIES zgodnie z ustawieniami Twojej przeglądarki. Dowiedz się więcej.

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close