Łzy diabła: z wolnością na ustach

by Mila

Już od 10 dni polski czytelnik ma niepowtarzalną okazję wraz z Magdaleną Kozak i jej Łzami diabła wyruszyć w podróż w czasie i przestrzeni – prosto na planetę Dżahan.

Dżahan niby jest planetą gdzieś w odległej galaktyce… ale jednocześnie zaskakująco jest swojski, znajomy, zrozumiały. Może dlatego ludzie tak łatwo wleźli tam z butami i poczuli się prawie jak u siebie w domu – zaczęli eksploatować, wtykać nos w nie swoje sprawy, w darze przynosić zdobycze cywilizacji i po cichu przesiąkniętym monarchią tubylcom wciskać ziarna demokracji. Na Dżahanie wprawdzie bogatych złóż ropy nie było, znaleziono za to coś znacznie bardziej obywatelom Ziemi niezbędnego – roślinę, z której da się przyrządzić zdrowie i wieczne szczęście w pigułce.

Gorące, górzyste krainy i rozwinięta wśród nich cywilizacja, jakie Ziemianie zastali na planecie Dżahan, przypominają trochę Bliski Wschód – a najbardziej chyba Afganistan, którego porucznik Magdalena Kozak miała okazję doświadczyć na własnej skórze. Dzięki temu Łzy diabła są książką bardzo… żołnierską, ale i bardzo autentyczną. Oferują nam przedziwne spojrzenie na królestwo Farji i jej mieszkańców – niby wnikliwe i od środka, a jednak z dystansu, jakbyśmy byli tam zupełnie obcy. Obecność Ziemian na planecie Dżahan jest właściwie tylko bocznym wątkiem całej historii, ale sam sposób prowadzenia narracji i spojrzenie autorki na pewne sprawy wyraźnie pokazuje, że choćby i Farjanie przyjęli nas serdecznie, ugościli jak przyjaciół i dopuścili do swych największych tajemnic – i tak zawsze pozostaniemy dla nich obcy. I ta świadomość jest trochę jak natrętna myśl gdzieś z tyłu głowy uwierająca żołnierza przemierzającego pustynny Afganistan: po co ja właściwie biegam po tych przeklętych górach? Dla ropy? Dla czyjejś trudnej do zdefiniowania wolności? Dla szerzenia demokracji? Dla jakiejś wyższej Sprawy, jakiegoś nienazwanego Większego Dobra? Powracająca myśl, która nigdy na dobre nie cichnie.

Sama autorka mówi, że Łzy diabła to powieść o stawaniu się. I rzeczywiście – poznajemy jej bohaterów, królewicza Izzata i pastuszka Znajdę, w chwili, kiedy sami właściwie nie wiedzą jeszcze, kim są i kim mogliby być. Młodzi, nieukształtowani, Izzat rozpieszczony i impulsywny, Znajda zupełnie pozbawiony pamięci i tożsamości, obaj z głowami pełnymi naiwnych wizji. Od odnalezienia siebie, samodzielnego myślenia i przeistoczenia się z zagubionego chłopca w silnego mężczyznę każdego z nich dzieli długa, naznaczona krwią i strachem wojenna ścieżka. Ale patrzenie na to, jak z każdą stroną się rozwijają, jak z każdym rozdziałem mężnieją, sprawia czytelnikowi ogromną satysfakcję.

Autorka opowiada nam historię na dwóch różnych płaszczyznach, z punktu widzenia młodego królewicza prowadzącego swoją pierwszą wojnę i postawionego w obliczu konieczności podejmowania decyzji o ludzkim życiu i śmierci, oraz z punktu widzenia ubogiego pastuszka bez przeszłości, który dziwnym zrządzeniem losu zostaje bojownikiem o wolność w kraju ogarniętym wojną domową. To trochę tak, jakbyśmy patrzyli na Farję jednocześnie oczami regularnego wojska i partyzantów, których łatwo można by przecież nazwać terrorystami. A im bliżej się im przyglądamy, tym trudniej jest nam odróżnić jednych od drugich.

Podczas lektury Łez diabła w pewnym momencie czytelnik zaczyna doświadczać tego charakterystycznego uczucia… satysfakcji pomieszanej z rozczarowaniem – aha, rozgryzłem, co będzie dalej… ale dlaczego to było takie proste? Tym większe jednak są jego emocje, kiedy okazuje się, że jego przypuszczenia niewiele miały wspólnego z prawdą. Magdalena Kozak wodzi bowiem czytelnika za nos, podsuwając mu dokładnie takie interpretacje, na jakie akurat sama ma ochotę – tylko po to, by ostatecznie zaskoczyć całkiem zgrabnym wybiegiem i za jednym zamachem nadać swej opowieści i swoim bohaterom dodatkowego wymiaru.

Łzy diabła, jak na tak obszerną książkę, pochłania się zaskakująco lekko. To lektura jednocześnie przyjemna i bardzo (może trochę za bardzo?) przystępna, przyciągająca bliskowschodnim klimatem, ale przecież także momentami naprawdę mocna i między wierszami podsuwająca całkiem poważne refleksje na temat wojny w ogóle, a konfliktów na Bliskim Wschodzie w szczególności. Fani Magdaleny Kozak na pewno nie będą zawiedzeni. Miłośnicy militarnej fantastyki też powinni być całkiem usatysfakcjonowani. Jednym i drugim, a zresztą i nie tylko im – polecam.

Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu

Przeczytaj także: