Stało się. Wreszcie. Od piątku długo wyczekiwany trzeci sezon Black Mirror jest dostępny na Netflixie. I jest świetny. Od początku do końca dobrze napisany. Rewelacyjnie obsadzony… mogłabym tak cały dzień. Tym razem dostajemy sześć odcinków i – o dziwo – nie wszystkie są tak przytłaczające, jak do tej pory. Tak, tak – w nowym sezonie oprócz potężnej dawki niepokoju i niełatwej autorefleksji znajdziemy też… przebłyski optymizmu.
Nie jest łatwo pisać o tym serialu tak, żeby zbyt wiele nie zdradzić… ale się postaram. Ciężkie przeprawy i trudne przemyślenia zostawiam wam. Ale poza treścią ciężkiego kalibru znajdziecie w tym sezonie coś jeszcze.
Oto 6 prostych lekcji, jakie wyniesiecie z nowego Black Mirror:
1.Lajki nie ratują życia
I nie mówię tu wcale o złudnym przekonaniu, że klikając „Lubię to” na Facebooku, nakarmisz jakieś głodujące dziecko. W pierwszym odcinku trafiamy do świata, w którym najważniejszą walutą jest popularność w social mediach. Do świata, który bardzo dobrze wyglądałby na zdjęciach z filtrem. Jak absurdalne może być życie w takim świecie, nie wyobrażają sobie chyba nawet gwiazdy Instagrama ani ci, którzy nerwowo liczą każde serduszko i każdy komentarz w nadziei, że kiedyś tymi gwiazdami zostaną. Choć pewnie i jedni, i drudzy mają jakieś pojęcie, jak to jest, każdego dnia walczyć o aprobatę społeczeństwa.
2. Nie masz pojęcia, czego się najbardziej boisz
Drugi odcinek zaprasza nas do siedziby firmy eksperymentującej z nowym rodzajem gier komputerowych. Wyobraź sobie horror, który nie bazuje na żadnych uniwersalnych lękach… tylko podłącza się pod Twoje neurony i sprzedaje ci doświadczenie skrupulatnie skonstruowane na podstawie Twoich własnych fobii. Przerażająco realistyczne i sięgające do miejsc, o których nie miałeś nawet pojęcia. Brzmi ekstra? Ciekawe, ile byś wytrzymał.
3. Zaklej kamerkę w laptopie
Chyba każdy choć przez chwilę miał takie lęki – że kamera w jego laptopie wcale nie jest uśpiona. Że po drugiej stronie ktoś siedzi i patrzy: jak dłubiesz w nosie, jak fałszujesz do nowej piosenki Adele, jak ślinisz się na widok nagich fotek Scarlett Johansson. Albo Toma Hiddlestona. Rzecz jasna „ślinisz się” to w tym przypadku eufemizm. Co by było, gdyby ten ktoś zagroził upublicznieniem Twoich żenujących momentów? Na ile jesteś gotów, żeby uniknąć kompromitacji? Gwarantuję ci, że po tym odcinku zakleisz swoją kamerkę.
4. Technologia może przynieść coś dobrego
To chyba największe zaskoczenie sezonu – po raz pierwszy okazuje się, że ludzie potrafią zrobić z technologią coś naprawdę obiecującego. Choć zdania w sprawie tego odcinka będą pewnie mocno podzielone w zależności od tego, co kto sobie wyobraża na temat życia, śmierci i nieśmiertelności… Nie wiem, jak wy, ale ja zamierzam dożyć uploadowania się do cyfrowej chmury.
5. Powinniśmy się cieszyć, że Hitler nie miał pojęcia o elektronice
Black Mirror zaglądał już w różne obszary działalności człowieka, ale dopiero w trzecim sezonie podejmuje temat armii przyszłości i tego, jak mogą wyglądać wojny prowadzone przy wsparciu elektroniki wszczepionej w mózgi żołnierzy. Podpowiedź: nieludzko skutecznie.
6. Głupota jest szkodliwa
Szósty odcinek tego sezonu powinien być obowiązkowo pokazywany wszystkim dzieciom w wieku gimnazjalnym, politykom i publicystom znanym z opluwania ludzi w mediach. To nie jest kolejna pogadanka o hejcie i agresji w internecie, to pokazanie wprost – ale przy pomocy skomplikowanej i pomysłowej intrygi – że każdy głupi żarcik i pogardliwy komentarz ma wymierne, dotkliwe skutki… choć zupełnie nie takie, jakich się spodziewacie.
Na koniec, jako że w trzecim sezonie Black Mirror dość istotną rolę odgrywają sztuczne owady, mam dla was jeszcze jedno, bonusowe i bardzo aktualne przesłanie:
Ratujmy pszczoły!
Być może naukowcy opracują kiedyś sprytną technologię sztucznego zapylania roślin na dużą skalę. Na Politechnice Warszawskiej już trwają prace nad pierwszymi na świecie sztucznymi pszczołami. Być może uda się je kiedyś wykorzystać masowo. Być może nawet naukowcy zdążą, zanim zawali nam się ekosystem, gospodarka i wszyscy umrzemy z głodu. Ale zamiast na to czekać, może wypadałoby zrobić coś, żeby stare, dobre pszczoły nam po prostu nie wymarły. I mówię to ja – ta sama, która boi się owadów. Tyle tylko, że „naturalnych” pszczół boję się chyba nieco mniej niż sztucznych. W końcu tej oldskulowej pszczoły nikt nie zhakuje i nie napuści na mnie w sobie tylko znanych celach.
Jeśli chcesz zrobić coś dobrego dla świata, pszczół i dla siebie (nic tak nie leczy przeziębienia jak naturalny miód!), zajrzyj na stronę adoptujpszczole.pl i dowiedz się, jak możesz pomóc.*
Peace & love, people!
__________________
*Greenpeace nie ma pojęcia o tym tekście i moim dobrym serduszku. I mam nadzieję, że jeśli się dowie, nie potraktuje tego jak zaproszenia do nachodzenia mnie w domu trzy razy dziennie z pytaniem: czy ma pani chwilę, żeby porozmawiać o królu i zbawcy ludzkości – pszczołach? Zdecydowanie bardziej ich lubię, kiedy nie zachowują się jak sekta.
[ws-facebook-likebox page_id=”readupPL” width=”600″ height=”600″ small_header=”no” hide_cover_photo=”no” show_faces=”yes” tabs=”no_timeline” adapt_width=”true” lang=”pl_PL”]
2 komentarze
Ostatnimi sezonami moje koleżanki się zachwycały, a ja taka nieserialowa, więc nie wiedziałam, o czym mówią :). Ale Twoje opisy zachęcają do obejrzenia!
Zdecydowanie polecam 🙂 Zwłaszcza, że to nie jest „klasyczny” serial, każdy odcinek jest zamkniętą historią i porusza trochę inny temat, kilka spokojnie mogłoby uchodzić za film pełnometrażowy 😉
Komentarze zostały wyłączone.