Ptaki Nocy – brutalnie oczyszczający breakup movie

by Mila

Drogie panie, jeśli niedawno zerwałyście z facetem i przechodzicie właśnie fazę pod tytułem „wszyscy mężczyźni są beznadziejni” – DC ma dla was idealny film na rozładowanie tych emocji.

Ptaki Nocy (i fantastyczna emancypacja pewnej Harley Quinn) to najnowszy film z uniwersum DCEU, w którym trochę wracamy do klimatów z Legionu Samobójców – co nie brzmi jak zachęcająca wizytówka, ale zostańcie ze mną! Tym razem bowiem śledzimy przede wszystkim losy fantastycznie pokręconej Harley Quinn granej przez Margot Robbie. Nasza bohaterka próbuje się odnaleźć w przestępczym światku Gotham po zerwaniu z Jokerem, na skutek którego straciła nie tylko toksyczną miłość swojego życia, ale i cenną protekcję złola wszech czasów. Pozbawiona nietykalności próbuje jakoś na nowo poukładać samą siebie i swoje życie, a przy okazji wplątuje się w krwawą wojnę półświatka o drogocenny diament. Wszystko to w swoim charakterystycznym, chaotycznym, szalonym i kolorowym stylu – i w towarzystwie kilku innych mających chrapkę na emancypację kobiet.

Ptaki Nocy to film, po którym dosyć wyraźnie widać, że nie traktuje siebie zbyt poważnie – i bardzo dobrze, bo w odniesieniu do takiej bohaterki jak Harley Quinn byłoby to jednak dosyć karkołomne… Ale czy jest to film, który ma szansę odmienić oblicze DC i sprawić, że uniwersum będzie bardziej rozrywkowe (i bardziej zjadliwe)? Nie do końca. AquamanShazam! były chyba bliżej tego efektu. Ptaki Nocy lądują gdzieś w środku stawki – nie są tak zabawne, lekkie i rozrywkowe jak dwie poprzednie produkcje spod znaku DCEU, ale nie są też mroczniejsze niż sam mrok i poważniejsze niż śmierć, jak spora część tych mniej udanych filmów od DC. Ptaki Nocy próbują łączyć te dwa światy, przeplatając mrok i brud przestępczego światka Gotham z barwną postacią Harley Quinn i unoszącą się wokół niej groteskową i absurdalną atmosferą – czasem wychodzi to naprawdę dobrze, a czasem… cóż, trochę mniej dobrze.

Kadr z filmu Ptaki Nocy (i fantastyczna emancypacja pewnej Harley Quinn), reż. Cathy Yan, 2020.

W ogólnym rozrachunku dostajemy całkiem przyjemny do oglądania, ale też strasznie nierówny i niepozbawiony bardzo widocznych niedociągnięć film, w którym tak naprawdę nie ma zbyt wiele do komentowania i analizowania… Pomyślałam więc, że dla odmiany opowiem wam o tym, co mi się w tym filmie podobało – bo tak, było kilka takich ciekawych punktów.

Świadoma gra schematami

Ptaki Nocy czerpią całkiem sporo z klasycznych filmów o policjantach – wiecie, takich, gdzie sprawa robi się naprawdę poważna dopiero wtedy, kiedy głównego bohatera zawieszą w obowiązkach. Z drugiej strony mamy tu też dość klasyczną historię o porachunkach grup przestępczych, które tłuką się o jakiś supercenny przedmiot. Twórcy Ptaków Nocy nie próbują tu udawać, że tych inspiracji nie ma, wręcz przeciwnie – wprost na ekranie komentują oklepane schematy albo je łamią, jak wtedy, gdy Harley notorycznie przerywa obowiązkową pompatyczną przemowę czarnego charakteru.

Kadr z filmu Ptaki Nocy (i fantastyczna emancypacja pewnej Harley Quinn), reż. Cathy Yan, 2020.

Poszatkowana narracja

Historia, którą opowiadają nam Ptaki Nocy, jest w gruncie rzeczy dosyć prosta – mamy jeden diament, który wszyscy chcą zdobyć, i jedną Harley Quinn, którą chcą dopaść wszyscy, którym kiedykolwiek podpadła. Gdzieś pod koniec filmu Harley łączy siły z kilkoma innymi bohaterkami, ale główna intryga jest dosyć banalna, cokolwiek przewidywalna i pozbawiona większych zwrotów akcji. Ale w tym miejscu czemuś, co mogło być śmiertelnie nudnym filmem, przychodzą na ratunek różne techniczne zabiegi mające ubarwić narrację. Wydarzenia śledzimy więc nie w kolejności chronologicznej, tylko tak, jakbyśmy słuchali mocno nieskładnej opowieści snutej przez skacowaną Harley Quinn. Zaczynamy od środka, skaczemy po różnych punktach czasowych, tu bohaterce coś się przypomni, tam uzna, że trzeba zrobić dygresję i dopowiedzieć cały kontekst do jakiejś postaci… Ostatecznie jest to dosyć sprawnie poskładane w prostą do śledzenia całość, ale trochę chaosu wyszło tej opowieści zdecydowanie na dobre – i ładnie wpisało się w charakter samej bohaterki.

Harley Quinn aka Margot Robbie

Trochę wbrew tytułowi ten film przez większość czasu wcale nie jest o supergrupie kobiet – jego największą gwiazdą i najmocniejszym punktem jest przeuroczo chaotyczna i szalona Harley Quinn. Do tego stopnia, że te sceny, w których jej nie ma, ciągną się jak flaki z olejem i film momentalnie wyhamowuje, wpadając w sztampowe rozwiązania i klisze. Bez magnetycznej Harley ten film nie miałby żadnych szans na powodzenie i skończyłby jako jedna z wielu takich samych opowieści o policjantach i złodziejach.

Kadr z filmu Ptaki Nocy (i fantastyczna emancypacja pewnej Harley Quinn), reż. Cathy Yan, 2020.

Reprezentacja – przed i za kamerą

Tu będę chwalić kilka rzeczy – pamiętając jednak, że chwalenie jest nierozerwalnie związane z narzekaniem, że to wszystko dzieje się tak późno. Ptaki Nocy to pierwszy we współczesnej fazie kina superbohaterskiego (jeśli nie w ogóle w ogóle w kinie superbohaterskim) film o grupie złożonej wyłącznie z kobiet. W tej samej kategorii to też drugi (i drugi od DC) film wyreżyserowany samodzielnie przez kobietę (i to pochodzenia azjatyckiego – Cathy Yan), pierwszy ze scenariuszem napisanym samodzielnie przez kobietę (Christina Hodson), a na dodatek to film wyprodukowany przede wszystkim przez Margot Robbie. Pod kątem bycia pierwszym DC znowu więc wysuwa się na prowadzenie – Marvel jeszcze nie dorósł do kobiecej supergupy, mimo że miałby ją z kogo zbudować, a po drugiej stronie kamery póki co mieliśmy w Marvelu jedynie współreżyserkę przy okazji Kapitan Marvel i trzy współscenarzystki (co na 23 filmy nie jest imponującym wynikiem). Startująca lada chwila trzecia faza Marvela ma pod tym kątem wyglądać lepiej, ale póki co mówimy o filmach, które już miały swoją premierę.

Wracając jednak do Ptaków Nocy – punkty za reprezentację nie ograniczają się do kobiet. Dostajemy tutaj też aż (?) dwie wyraźne sugestie romantycznych związków pomiędzy kobietami. W tym bardziej wprost podanym przypadku na ekranie pojawia się była partnerka jednej z bohaterek – co prawda przelotnie i niezbyt wykorzystana fabularnie, ale zaznacza swoją obecność. W drugim przypadku, podanym bardziej w tle i jedynie w formie komiksowej wstawki, dostajemy potwierdzenie, że Harley Quinn jest biseksualna i na liście jej miłosnych porażek znajdują się nie tylko mężczyźni. I wiecie co? Film wcale od tego nie wybuchł. Serio.

Scena z gumką do włosów

Wiesz, że przy scenariuszu majstrowała kobieta, kiedy ktoś w końcu bardzo przytomnie zauważa, że nawalanie się z bandą złoli nie jest najłatwiejsze, kiedy masz długie, rozpuszczone włosy. Kwestia fryzur bohaterek w filmach akcji urasta ostatnio do jakichś minimanifestów, ale naprawdę przyjemnie ogląda się sceny, w których zadbano nie tylko o to, żeby bohaterka kopiąc tyłki złolom, wyglądała pięknie i seksownie, ale żeby było w tym też jednak trochę przyziemnej praktyczności.

Kadr z filmu Ptaki Nocy (i fantastyczna emancypacja pewnej Harley Quinn), reż. Cathy Yan, 2020.

Brutalne katharsis

Ptaki Nocy to w dość dużym stopniu (i często dość łopatologicznie) film o wyrywaniu się spod władzy mężczyzn – czy to o wychodzeniu z toksycznego związku, czy to o rozprawianiu się z rządzącym okolicą mafijnym bossem, czy wreszcie o powiedzeniu dość sytuacjom, w których facet zgarnia całe zasługi za osiągnięcia swojej partnerki. Można mieć pewne zastrzeżenia co do łopatologiczności komentowania tego typu zdarzeń na ekranie… ale z drugiej strony… naprawdę nie trzeba długo żyć na tym świecie, żeby zrozumieć, że do niektórych dociera tylko łopatologiczny przekaz.

Takich topornych elementów jest w Ptakach Nocy sporo, zwłaszcza w kontekście budowania całej fabuły na zasadzie walki płci. Nie da się nie zauważyć, że podział na tych, którym kibicujemy, i na tych, których nie lubimy, dość ściśle pokrywa się w tym filmie z podziałem na kobiety i mężczyzn. Faceci są w Ptakach Nocy w większości beznadziejni, brutalni i do cna źli. Dziewczyny też mają swoje za uszami – w końcu to film głównie o złoczyńcach, szaleńcach i mścicielach – ale sympatie rozkładają się tutaj dosyć wyraźnie. Nie ukrywam, że zazwyczaj taki podział i napuszczanie jednej płci na drugą niespecjalnie do mnie przemawia, niewiele ma wspólnego z feminizmem i emancypacją, ma za to potencjał bycia mocno szkodliwym… Ale muszę też szczerze przyznać, że moją grzeszną przyjemnością są przynoszące swego rodzaju katharsis szalone filmy zemsty, w których skrzywdzone bohaterki spuszczają krwawy łomot swoim oprawcom… a tak się jakoś (i w filmach, i niestety w życiu) składa, że tymi oprawcami najczęściej są jednak mężczyźni. Być może zamiłowanie do takich filmów to jakiś wyraz bezsilności w obliczu świata, który niekoniecznie chce się stać bardziej przyjaznym (albo chociaż bardziej bezpiecznym) miejscem dla kobiet… ale jest w takim kinie coś oczyszczającego.

Kadr z filmu Ptaki Nocy (i fantastyczna emancypacja pewnej Harley Quinn), reż. Cathy Yan, 2020.

Ptakach Nocy co prawda to nie czysta zemsta kieruje większością naszych bohaterek, ale pobrzmiewają tu trochę te same oczyszczające nuty… A poza tym jest coś ekscytującego w patrzeniu na to, jak dziewczyny kopią tyłki wszystkim dookoła. Nie obraziłabym się, gdyby ci „wszyscy” byli jednak bardziej zróżnicowani… Ale jakoś akurat w kontekście tego konkretnego filmu toporna walka płci nie razi mnie aż tak bardzo, jak zazwyczaj… Być może dlatego, że odbieram go też trochę w kategoriach specyficznego breakup movie – filmu wprost mówiącego przecież o rozstaniu i wyrwaniu się z toksycznego związku. Co prawda adaptacyjność spuszczania po rozstaniu łomotu wszystkim mężczyznom w okolicy jest mocno dyskusyjna i nie polecam robić tego w domu, ale nie da się ukryć, że samo obejrzenie Ptaków Nocy może być całkiem dobrym wentylem dla negatywnych emocji, jeśli ostatnio jakiś facet odstawił wam wredny numer.

Nie zaszkodzi wybrać się do kina na Ptaki Nocy – a na co dzień może jednak wszyscy bądźmy dla siebie dobrzy i praktykujmy raczej miłość niż przemoc.

Przeczytaj także: