Powiedzieć, że Netflix robi dobre seriale – to jak nic nie powiedzieć. Zabójczo dobry House of cards, Jessica Jones z pazurem i rewelacyjnym czarnym charakterem, Orange is the new black, Narcos… jeśli macie przed sobą serial wyprodukowany przez Netflixa, w ciemno możecie oglądać i polecać wszystkim wokół.
Nowe wpisy
Nie jestem kimś, kto płacze przy książkach. Jeśli już, to raczej nimi rzucam. Jak na przykład książką Bukowskiego, kiedy zachciało mu się pisać o obrzydliwym starym facecie, majteczkach małej dziewczynki i pogotowiu, które musiało potem tę dziewczynkę zabrać. I choć chciałam ufać, że to był jego sposób krytyki zjawiska, a nie wyjątkowo niesmaczna fantazja… to i tak pogniewaliśmy się wtedy z Charlesem na dobre pół roku.
Nie wszyscy superbohaterowie noszą peleryny i ratują od razu całą planetę. Niektórym wygodniej jest działać w bluzie z kapturem i w obrębie własnej dzielnicy – nie, nie jest to fragment nowego spotu o twoich lokalnych bohaterach… To najprostsze chyba podsumowanie serialu Luke Cage – najnowszego owocu współpracy pomiędzy Marvelem i Netflixem.
Dzisiaj miał być tekst o Beksińskich i Ostatniej rodzinie, która właśnie wchodzi do kin. I niby będzie… chociaż nie jestem pewna, na ile będzie to tekst udany. Bo po dwóch dniach intensywnych rozmyślań dalej nie wiem, co właściwie sądzę o filmie Matuszyńskiego.
Nie bardzo pamiętam, w jakich okolicznościach po raz pierwszy zdałam sobie sprawę z istnienia tej książki. Może ktoś wspomniał o niej na zajęciach z edytorstwa? A może po prostu zafascynował mnie przypadkiem zauważony tytuł w którejś z księgarni internetowych? Całkiem prawdopodobne. W końcu trudno przejść obojętnie obok tytułu: Jak rozmawiać o książkach, których się nie czytało?
Kilka tygodni temu odwiedził mnie brat ze swoją dziewczyną i tak się jakoś złożyło, że w przerwach między kolejnymi atrakcjami turystycznymi oboje zgodnie postanowili zrelaksować się przy oglądaniu Pokemonów. Więc się relaksowaliśmy. Przy Pokemonach. Gdyby ktoś miał wątpliwości – wszyscy troje jesteśmy zdecydowanie pełnoletni.
Żyjemy w kraju, w którym od wielu lat kolejne władze wszelakich opcji traktują cokolwiek po macoszemu kulturę i wydatki na nią. Jedne władze poczynają sobie z nią bardziej ostentacyjnie, inne mniej, jeszcze inne próbują jej używać jak narzędzia do sobie tylko znanych celów… Przyznaję – jestem poniekąd zdziwiona, że w obecnym klimacie daleko idących zmian w mediach mógł powstać całkiem śmiały serial traktujący o niełatwych relacjach kultury z władzą. I w dodatku, że mógł powstać w telewizji publicznej.
Świat okazuje się być zaskakująco mały, kiedy ma się odpowiednie nazwisko i/lub wystarczająco dużo pieniędzy. Weźmy takiego księcia Filipa, męża królowej Elżbiety. Jeszcze zanim został królewskim małżonkiem, lista jego powiązań towarzyskich była całkiem ciekawa. Ot, choćby fakt, że jego matkę z załamania nerwowego leczył sam Zygmunt Freud. Albo że jego wuj ożenił się z prawnuczką Puszkina.