Kadr z filmu The Breadwinner, reż. Nora Twomey, 2017

4 oscarowe filmy, które przegapiliście

by Mila

Sezon oscarowy już za nami, emocje opadły, ale zanim na dobre zostawimy ten temat za sobą, chciałabym jeszcze przypomnieć kilka nominowanych w tym roku filmów, które w powszechnej świadomości pozostały chyba nieco niezauważone i nie wybrzmiały tak, jak na to zasługują. Od animacji po dokument – przed wami 4 oscarowe filmy, które prawdopodobnie przegapiliście i które warto jeszcze nadrobić.

The Breadwinner, reż. Nora Twomey, 2017

Podobnie jak Twój Vincet, film Nory Twomey nie miał w tym roku większych szans na Oscara… bo wiecie, w kategorii animacji wygrywa przeważnie Pixar. Nie zmienia to jednak faktu, że The Breadwinner to film wart uwagi – mimo że jest kanadyjsko-irlandzko-luksemburską koprodukcją, z powodzeniem i autentycznością opowiada historię małej afgańskiej dziewczynki zmuszonej do udawania chłopca w  przerażającym i absurdalnym jednocześnie świecie kontrolowanym przez Talibów. Opowieść snuta jest tu bardzo prostym językiem, z punktu widzenia dziecka – i być może właśnie dzięki oszczędności środków wyrazu The Breadwinner tak mocno uderza w emocje, podkreśla trudny do zrozumienia horror życia kobiet pod prawem szariatu. Styl samej animacji przywodzi zresztą na myśl świetne powieści graficzne jak Persepolis czy Arab Przyszłości, które nie tylko mówiły o podobnych tematach, ale też podobnie podkreślały ciężar historii, ukazując ją oczami dziecka.

Kadr z filmu <em>The Breadwinner</em>, reż. Nora Twomey, 2017

Kadr z filmu The Breadwinner, reż. Nora Twomey, 2017

 

Faces places (Visages villages), reż. Agn?s Varda i JR, 2017

Ten francuski pełnometrażowy film to chyba jedyna wśród nominowanych w tym roku dokumentów w pełni pozytywna historia, bez żadnych wojen, chorób i przemocy w tle. Niecodzienna para artystów, niemal dziewięćdziesięcioletnia fotografka, reżyserka i przyjaciółka Jean-Luca Goddarda oraz ledwie trzydziestoletni fotograf i miłośnik street artu jeżdżą po Francji, robią zdjęcia i wyklejają nimi ściany starych budynków. Jest w tym ponadpokoleniowe porozumienie, jest piękno dostrzegane w zwykłych ludziach i ich codziennych historiach. Ciepły, pełen uśmiechu dokument dla odmiany o dobrych i ładnych rzeczach, które można jeszcze znaleźć na tym świecie.

Kadr z filmu <em>Faces places</em> (<em>Visages villages</em>), reż. Agn?s Varda i JR, 2017

Kadr z filmu Faces places (Visages villages), reż. Agn?s Varda i JR, 2017

 

Marshall, reż. Reginald Hudlin, 2017

Marshalla warto zobaczyć przede wszystkim po to, żeby przekonać się, jak Chadwick Boseman mówi bez wakandyjskiego akcentu. I jak sprawdza się w roli ambitnego prawnika (rzekłabym: elegancko). To biograficzna opowieść o Thurgoodzie Marshallu, który został pierwszym czarnoskórym sędzią Sądu Najwyższego w Stanach – choć sam film przygląda się małemu wycinkowi z początków jego kariery, kiedy to Marshall jeździł po kraju i pro bono bronił czarnoskórych niesłusznie postawionych przed sądem. Możecie sobie narzekać na nadmiar takich filmów, ale wasze narzekanie i tak nie zmieni faktu, że wymiar sprawiedliwości w Stanach dalej nie działa jak należy i milczenie na ten temat raczej go nie uzdrowi. W każdym razie – Chadwick jak zawsze czarujący, Dan Stvens pojawia się na ekranie jako wredny prokurator, a sam film też nie jest aż tak sztampowy, jak niektórzy mogliby się spodziewać.

Kadr z filmu <em>Marshall</em>, reż. Reginald Hudlin, 2017

Kadr z filmu Marshall, reż. Reginald Hudlin, 2017

 

Dusza i ciało, reż. Ildikó Enyedi, 2017

Węgierski kandydat do Oscara za film nieanglojęzyczny. Bardzo metaforyczny, delikatny portret relacji dwojga samotników. Film zaskakująco wrażliwy i subtelny jak na to, że większość akcji dzieje się w rzeźni, a w początkowej fazie nie brak bardzo dosadnych i brutalnych scen uświadamiających widzowi, skąd się biorą hamburgery. Ale taki jest zamysł tego filmu – zestawić brzydką i często brutalną cielesność z duchowymi doznaniami. Dusza i ciało oferuje ciekawe spojrzenie na samotność i paraliżujące ryzyko otworzenia się na drugą osobę – wszystko to dodatkowo podkreślone przez mocno wycofaną, dość autystyczną bohaterkę. Film pełen kontrastów i zdecydowanie jeden z ciekawszych w tegorocznej stawce, która (przynajmniej jeśli chodzi o filmy nieanglojęzyczne) była naprawdę mocna.

Kadr z filmu Dusza i ciało, reż. Ildikó Enyedi, 2017.

Kadr z filmu Dusza i ciało, reż. Ildikó Enyedi, 2017.

Jeśli macie ochotę na dobry oscarowy film, którego nie przewałkowano przez ostatnich parę tygodni na wszystkie możliwe sposoby – każda z powyższych propozycji spokojnie się sprawdzi. A tymczasem na najbliższych 11 miesięcy pożegnajmy już temat Oscarów i wróćmy do rzeczywistości – przed nami całkiem sporo ciekawych premier! Stay tuned!

Przeczytaj także: