Dziewczyna z aparatem – Zaślepienie Agi Lesiewicz

by Mila

Jeśli podobała wam się Dziewczyna z pociągu, mam dla was idealną lekturę na jesienne wieczory. Być może to kwestia akcji dziejącej się w Londynie, pierwszoplanowej narracji, kobiecej bohaterki albo po prostu klimatu – ale nowa powieść Agi Lesiewicz Zaślepienie kojarzy mi się trochę z bestsellerowym hitem sprzed kilku lat. Dla wielu pewnie będzie to dobra rekomendacja… ale ci, których tak jak mnie Dziewczyna z pociągu wcale nie zachwyciła, też mogą być spokojni – Aga Lesiewicz zabiera nas w zupełnie inne środowisko, a jej bohaterkę znacznie łatwiej polubić niż wiecznie użalającą się nad sobą obserwatorkę z pociągu.

Kristin też w pewnym sensie jest obserwatorką – patrzy na świat przez obiektyw aparatu. Razem z nią trafiamy więc do kręgu londyńskich artystów i ludzi zajmujących się sztuką współczesną – to właśnie taka sceneria stanie się tłem dla bardzo niebezpiecznej gry. Pewnego dnia Kristin dostaje podejrzanego maila, a w nim swoje własne zdjęcie sprzed lat. Ktoś ją obserwuje. Śledzi jej każdy krok, zakrada się do jej życia i coraz bardziej je dezorganizuje. Kiedy fatum wyciąga ręce także po jej bliskich, Kristin desperacko stara się odkryć tożsamość prześladowcy. Kto obrał ją sobie za cel i o co tak właściwie toczy się ta gra?

Muszę przyznać, że w świecie wykreowanym przez Agę Lesiewicz czułam się bardzo swojsko. Może dlatego, że wciąż mam w pamięci świetny duński film The Man (Mesteren), w którym pobrzmiewały bardzo podobne klimaty. Środowisko pełne indywidualistów, przestrzenne lofty zaadaptowane na klimatyczne mieszkania, streetartowcy zajarani Banksym i po kryjomu rozmieszczający w przestrzeni publicznej swoje wlepy… to i jeszcze więcej znajdziemy także na kartach Zaślepienia. Z filmem The Man jest tylko jeden drobny problem… jeśli go widzieliście (a polecam, bo jest naprawdę dobry!), najprawdopodobniej trochę za szybko rozgryziecie intrygę stojącą za Zaślepieniem. Chociaż tu mamy do czynienia z thrillerem, a The Man był po prostu dramatem rodzinnym z interesującym zwrotem akcji, to niestety znajomość zakończenia jednego z tych dzieł trochę zepsuje wam odbiór drugiego. To już wasza decyzja, przy którym chcecie się lepiej bawić.

Podejrzewam jednak, że gdyby nie moja słabość do skandynawskiego kina, bawiłabym się przy Zaślepieniu zaiste całkiem dobrze. Czyta się tę powieść bardzo przyjemnie, a autorce nawet mnie do pewnego momentu udało się wodzić za nos, podsuwając kolejnych podejrzanych – przynajmniej do chwili, kiedy coś zatrybiło i odblokowały mi się duńskie skojarzenia. Ale by oddać sprawiedliwość twórcom obu historii (wypuszczonych zresztą na rynek prawie w tym samym czasie, co raczej wyklucza wzajemną inspirację) – ten jeden kluczowy motyw aż się prosi o wykorzystanie w dziełach sztuki mówiących o sztuce i artystach.

Ok, czas kończyć, bo jeszcze za chwilę niechcący wam coś zaspoileruję, a w tym przypadku byłby to spoiler podwójny… Jeśli macie ochotę na kobiecy thriller ze sztuką współczesną i hakerami w tle, sprawdźcie Zaślepienie – może już czas, żeby nad Wisłą o mieszkającej i tworzącej w Londynie Adze Lesiewicz zrobiło się równie głośno, co nad Tamizą.

Egzemplarz recenzencki udostępniło wydawnictwo

Przeczytaj także: