Jeśli w tym roku postanowiliście nie zarywać nocy, czekając na oscarową galę, i zamiast tego woleliście się po prostu porządnie wyspać – to była bardzo dobra decyzja. Jubileuszowa, dziewięćdziesiąta ceremonia rozdania nagród Akademii była bowiem dość daleka od pompy i spektakularnych obchodów, jakie być może niektórzy z nas sobie wyobrażali. Równie daleka była od radykalnej zmiany nastrojów, której część widzów spodziewała się w odpowiedzi na ruchy #MeToo i Time’s Up. Powiedziałabym wręcz, że było nijak, rozczarowująco i raczej nie było to warte wyjątkowo ciężkiego poniedziałku pełnego ziewania, bólu głowy i drastycznie obniżonej produktywności. Zwłaszcza, jeśli sprzed ekranów popędziliście prosto do pracy.
Oscary
Wiele osób zastanawia się, jak w kontekście zdetronizowania Weinsteina będzie w tym roku wyglądało rozdanie nagród Amerykańskiej Akademii Filmowej… Ale prawda jest taka, że pomijając czerń dominującą w kreacjach na czerwonym dywanie i kilka ciętych żartów prowadzącego, których można się spodziewać, prawdopodobnie niewiele się zmieni. Ba, tegoroczna gala może się okazać zaskakująco podobna do poprzedniej… dość powiedzieć, że znów poprowadzi ją Jimmy Kimmel, a w statuetki w najważniejszej kategorii za najlepszy film znów będą wręczać Faye Dunaway i Warren Beatty – tak, ci sami, którzy w tamtym roku stali się twarzami wielkiej pomyłki z kopertami.
Do tegorocznej oscarowej gali zostało już niewiele ponad tydzień, jeśli więc jeszcze nie nadrobiliście filmów z głównej kategorii i nie wiecie, od czego zacząć, mam dla was małą ściągę. Poniżej znajdziecie bardzo krótkie i do bólu szczere podsumowania wszystkich 9 kandydatów do statuetki za najlepszy film:
Nie jest dobrze. Wraz z nadrabianiem kolejnych filmów nominowanych w tym roku do Oscara, coraz bardziej mam wrażenie, że w 2017 roku może i działy się w kulturze ciekawe rzeczy… ale bardzo niewiele z nich działo się na kinowym ekranie. Zwłaszcza w „głównych” i zwykle wzbudzających najwięcej emocji kategoriach i wśród największych faworytów kolejne filmy okazują się być… niezbyt odkrywcze. Jasne, Kształt wody ogląda się bardzo przyjemnie, ale godzinę później niewiele już z niego pamiętam. Lady Bird i Get out sprawiają wrażenie po prostu kolejnych z rzędu filmów w swoich gatunkach… Ale to jeszcze nie znaczy, że wśród kilkudziesięciu nominowanych filmów nie kryje się kilka perełek.
Nie ma się co oszukiwać – dla przeciętnego polskiego kinomana rozdanie Oscarów wcale nie jest ukoronowaniem doświadczeń filmowych z poprzedniego roku. Jeśli już, to raczej zapowiedzią tego, co dopiero będzie się pojawiało na naszych ekranach w nadchodzących miesiącach… Co odrobinę mija się z celem, utrudnia przedoscarowe dyskusje i odbiera część przyjemności z oglądania gali, ale co zrobić… Jeśli więc patrząc na listę nominowanych w tym roku filmów, czujecie się nieco zagubieni i 90% tytułów nic wam nie mówi – nie jesteście sami.
Jest piątek, są kinowe premiery, a wśród nich od dziś w kinach studyjnych możecie zobaczyć jeden z moich ulubionych tegorocznych oscarowych filmów – a w nim Viggo Mortensena, który nominację za najlepszą rolę pierwszoplanową dostał głównie za granie oczami… bo przez większość filmu chodzi tak zarośnięty, że niewiele więcej w jego twarzy widać.
Miałam już nie pisać o Oscarach… no chyba, że stałoby się na nich coś dziwnego. Mieliście dzisiaj dostać tekst o filmach i o empatii, zresztą po wygranej Moonlight aktualny jak nigdy i jak zawsze – bo statystyczny polski internauta w dość przewidywalny sposób zareagował na ten werdykt. Ale wygląda na to, że przewidziałam przyszłość… i na oscarowej gali stało się coś zaiste dziwnego. Dlatego musicie przetrwać jeszcze jeden tekst. A empatia będzie w środę.
To już ostatni tekst o Oscarach… ok, może przedostatni, jeśli podczas niedzielnej gali miałoby się zdarzyć coś dziwnego, co aż prosiłoby się o komentarz. Ale prawdę powiedziawszy, sama jestem już nieco zmęczona tematem. W ciągu ostatniego miesiąca obejrzałam prawie 40 filmów.
Jeśli wydaje wam się, że rozdanie Oscarów to taka ładna wydmuszka i snobistyczna impreza dla ludzi w horrendalnie drogich ciuchach… to do pewnego stopnia macie rację. Ale tak się składa, że w tym roku wśród nominowanych jest parę filmów, które mają coś mądrego do powiedzenia.
Jeśli jeszcze rozpaczliwie próbujecie nadrobić jak najwięcej oscarowych filmów, prawdopodobnie zaczyna w was kiełkować ponure przekonanie, że… nie zdążycie. Tak, to też. Ale przekrój przez tegorocznych najlepszych z najlepszych pokazuje, że amerykańscy filmowcy, podobnie jak wielu zwykłych ludzi w innych krajach, zaczynają się mierzyć z trudną prawdą – że żyjemy na świecie, który od dziesiątków czy nawet setek lat cały czas tylko udaje, że rozwiązuje ciągle te same problemy, w rzeczywistości zamiatając je pod coraz to nowe dywany pojedynczych ustępstw i kwiecistej retoryki.