Gdyby ustawić w rzędzie wszystkie bohaterki klasycznych baśni Disneya, to prawdopodobnie Bella z Pięknej i Bestii dowodziłaby feministyczną rewolucją wśród księżniczek. Jest proaktywna, inteligentna, samodzielna, dąży do wiedzy i pochłania jedną książkę za drugą… A przede wszystkim nie czeka z założonymi rękami (albo wręcz: nieprzytomnie leżąc na katafalku), aż pojawi się piękny książę i siła jego miłości ją uratuje. Problem w tym, że o ile sama Bella wyłamuje się ze schematów, to cała reszta jej historii i kontekst, w którym bohaterkę osadzono, podąża dokładnie tymi samymi utartymi ścieżkami wtłaczania dzieciom w głowę wątpliwych wartości i przekonań.
feminizm
Tegoroczna wiosna obrodziła w dobre seriale. Opowieść podręcznej – sezon 2 jest już dostępny na platformie Showmax. Za nami już 5 odcinków drugiego sezonu bazującego na dystopijnej powieści Margaret Atwood serialu, bezpiecznie można więc powiedzieć, że głośna produkcja Hulu mocno trzyma dotychczasowy poziom i prawdopodobnie powtórzy sukces premierowej serii o zbudowanej na reprodukcyjnym niewolnictwie antykobiecej dyktaturze. I oby kolejne odcinki były równie udane! Pod Jego Okiem!
Tradycja to rzecz święta – to jedno proste zdanie z jednej strony pozwala pielęgnować to, co w danej kulturze piękne i wartościowe… ale z drugiej mniej lub bardziej bezmyślnie sankcjonuje przekazywane z pokolenia na pokolenie szkodliwe wzorce i zwyczaje, które niewiele wnoszą, a wielu osobom odbierają podmiotowość, godność, a czasem nawet życie. Nikt nie twierdzi, że źle rozumiana tradycja i mechaniczne kultywowane, choć moralnie wątpliwe wartości godzą wyłącznie w kobiety… ale często to właśnie one cierpią na tym najbardziej, bo i one w tradycyjnych społecznościach często mają najniższą pozycję. Powody takiego stanu rzeczy to temat na osobny esej, ale dziś chcę wam pokazać 5 filmów o kobietach, które boleśnie zderzają się ze sztywnymi ramami swojej kultury.
Walka o równość nie jest wyłącznie domeną kobiet. Już Susan Sontag mawiała, że feministą jest każdy rozsądny człowiek – w końcu dążenie do przewagi którejkolwiek z płci nad drugą nie może się skończyć niczym dobrym i rozsądny człowiek powinien o tym wiedzieć. Nie da się ukryć, że na hasło „feminizm” wielu facetów automatycznie zatyka uszy i krzyczy w odwecie coś beznadziejnie stereotypowego o spisku mającym na celu zniszczenie rodzaju męskiego… Ale na szczęście mężczyzn rozumiejących ideę równości też nie brakuje. I dziś ku pokrzepieniu serc chciałabym się z wami podzielić kilkoma przykładami.
Dobiegała trzydziestki i z daleka było widać, że postępujący czas i coraz bardziej realna groźba staropanieństwa zaczyna jej ciążyć – prawie tak, jak piersi ukryte pod koszulką z buntowniczym napisem. Pozowała na feministkę, może dlatego, że akurat było to modne, a może dlatego, że ideologia lepiej niż make-up maskuje życiowe porażki. Zawsze mogła powiedzieć: nie jestem za brzydka – jestem feministką, nie jestem za gruba – to mój manifest, to nie mężczyźni omijają mnie wzrokiem, to ja ich nie potrzebuję! Nikt już się chyba nie nabierał na tę żałosną próbę walki z czasem i przeznaczeniem. Nawet jej ufarbowane na czerwono włosy z daleka krzyczały „PATRZ NA MNIE” – póki jeszcze jest na co patrzeć, póki resztki młodzieńczej figury da się jeszcze wcisnąć w obcisłe spodnie, zakołysać biodrem i złowić kilka spojrzeń.
Drugi sezon marvelowskiego serialu Jessica Jones dobitnie uświadomił mi, że wbrew pozorom największą siłą tej produkcji chyba wcale nie była główna bohaterka w zadziwiająco płynny sposób łącząca ze sobą feminizm i styl życia typowy dla największych macho amerykańskiej literatury – hektolitry whisky, cięte riposty, seksualne podboje i pranie ludzi po mordach… Otóż nie. Dopiero nieobecność psychopatycznego Brytyjczyka w fioletowym garniaku w pełni obnażyła to, że największą zaletą Jessiki Jones był do tej pory złol nad złolami – i to on przyćmiewał pierwszą damę komiksowego feminizmu.
Po tym, jak w 2017 roku głos kobiet stał się słyszalny i na dobre rozgorzała dyskusja o molestowaniu seksualnym, część osób zaczęła wieszczyć koniec epoki flirtu, koniec romansów i związków, a co za tym idzie – rychłą zagładę gatunku ludzkiego. Jako że temat ewidentnie wzbudza konsternację i dezorientuje nawet tych, którzy teoretycznie powinni wiedzieć, o czym mówią, przed wami krótki poradnik, który – mam nadzieję – rozwieje wasze wątpliwości i nauczy was rozpoznawać, co jest flirtem, a co chamskim molestowaniem. You’re welcome.
Margaret Atwood przeżywa ostatnio renesans popularności. I to nie byle jaki, bo oprócz szumu wokół nowych wydań Opowieści podręcznej szturmem bierze też telewizję. W samym 2017 roku pojawiły się dwa seriale na podstawie jej powieści. O, nie bójmy się tego słowa, wstrząsającej Opowieści podręcznej pisałam już kiedyś w ramach cyklu #FeministFriday, a niedawno Netflix uraczył nas adaptacją kolejnego tekstu Atwood – miniserialem Grace i Grace (Alias Grace).
Po tym, jak ostatnio w ramach cyklu #FeministFriday pojawiało się tu sporo ciężkich tematów o przemocy i molestowaniu, tym razem zamierzałam sięgnąć po materiał źródłowy nieco lżejszego kalibru. Padło na książkę Rebekki Solnit Mężczyźni objaśniają mi świat – ciekawy zbiór esejów o sytuacji kobiet w zachodnim społeczeństwie… choć szybko się okazało, że kaliber problemów wcale nie zmalał.
Mam dzisiaj dla was językową zagadkę. Przyjrzyjcie się tym zdaniom: „kobieta została napadnięta”, „według nieoficjalnych statystyk, około 200 kobiet dziennie zostaje w Polsce zgwałconych”, „nastoletnia dziewczynka została wykorzystana seksualnie”, „codziennie tysiące kobiet padają ofiarą molestowania”. A teraz powiedzcie – gdzie u licha w powyższych zdaniach podziali się sprawcy tych przestępstw?