Zachłanny mózg – krótka historia potęgi i upadku człowieka

by Mila

Co mają ze sobą wspólnego postęp technologiczny, afery wokół Harveya Weinsteina, globalne ocieplenie, pogoń za lajkami na Facebooku i uzależnienie od narkotyków? Pozornie być może niewiele… Ale według Sébastiena Bohlera, autora książki Zachłanny mózg. Jak nienasycony homo sapiens skazuje świat na zagładę, gdzieś daleko u podstaw tego wszystkiego leży jeden konkretny obszar mózgu – ten sam, który od początków ludzkości napędza rozwój cywilizacji, ale i dziś popycha ją ku upadkowi: prążkowie.

Prążkowie to (w bardzo dużym uproszczeniu) zbiór komunikujących się ze sobą przy pomocy dopaminy i wysyłających sygnały do kory mózgowej struktur, które odpowiadają między innymi za nasze emocje, motywacje i odczuwanie przyjemności. Można pokusić się o stwierdzenie, że to takie miejsce w naszym mózgu, które „zarządza” naszym instynktem przetrwania i ciągłością gatunku – przez całą historię ewolucji człowieka ten obszar dbał o to, żebyśmy szukali pożywienia i najadali się do syta, uprawiali seks i przekazywali dalej swoje geny, a także ulepszali swoje warunki bytowe i zdobywali coraz większą kontrolę nad otoczeniem. Przy każdej takiej pożądanej czynności mózg przy pomocy tak zwanego układu nagrody przybija nam dopaminergiczną piątkę i nagradza nas uczuciem przyjemności. Robi to, gdy pochłaniamy pyszny kawałek pizzy, flirtujemy z kimś atrakcyjnym, ogrywamy kogoś w karty i gdy dostajemy awans, który podnosi naszą pozycję w grupie społecznej.

Płynąca z układu nagrody motywacja pozwoliła nam opanować świat. W połączeniu z rozwijającą się korą mózgową, dzięki której wytwarzaliśmy coraz doskonalsze i coraz bardziej wymyślne narzędzia, niesłabnący pęd do działania wzbudzany przez prążkowie sprawił, że przeszliśmy drogę od krycia się w jaskiniach i polowania na mamuty do wielkich miast, rozszczepionych atomów i wirtualnej rzeczywistości. Ale problem w tym, że ani prążkowie, ani układ nagrody nie znają słowa „dość”. I w dzisiejszym skomplikowanym świecie, za którym ewolucja ludzkiego mózgu nie może nadążyć, nie rozróżniają tego, co jest nam rzeczywiście potrzebne do przetrwania i dobrobytu… a co przynosi wręcz odwrotne skutki. Sébastien Bohler stawia wręcz tezę, że dziś egoistyczne zapędy naszego prążkowia prowadzą nas prosto ku zagładzie naszego gatunku.

Bo ten sam mózgowy układ, który umożliwił nam podbój świata, ma też swoją ciemną stronę. W skali jednostkowej układ nagrody ma swój niechlubny udział między innymi w epidemii otyłości czy uzależnieniach od narkotyków albo kupowania. A w skali globalnej – jak przekonuje autor książki Zachłanny mózg – nasze niepohamowane pragnienie osiągania, gromadzenia i posiadania doprowadziło nas do punktu, z którego bardzo trudno jest już zawrócić… i z którego doskonale widać czającą się na horyzoncie katastrofę.

Prążkowie w historii ludzkości jest więc zarówno bohaterem… jak i czarnym charakterem. I trochę tak pokazuje je książka Bohlera – z jednej strony opowiada o tym, co dzięki tym nieustannym motywacyjnym impulsom udało nam się osiągnąć i jak nasze prążkowia dbają o to, byśmy cały czas parli do przodu… Ale z drugiej strony poszerza też perspektywę i zamiast patrzeć wyłącznie na mózgi i doświadczenia jednostek, przygląda się społecznościom, całej ludzkości, planecie – bo choć może nam się wydawać, że nasze osobiste pragnienia i zachcianki w skali planetarnej mają niewielkie znaczenie, to kiedy zebrać razem 7 miliardów mózgów, ich bezrefleksyjne przyzwyczajenia i konsekwencje tychże… to sprawa zaczyna się robić poważna.

Sébastien Bohler trafnie diagnozuje krótkowzroczność ludzkości. Naszego prążkowia nie interesuje to, co będzie za 30 czy 50 lat. Ważne jest to, co tu i teraz – czy dziś możemy zjeść pysznego steka, kupić najmodniejszą sukienkę i wymienić telefon na ten najnowszej generacji, żeby wszyscy widzieli, że jesteśmy na czasie. Nawet jeśli wiemy, że wszystkie te rzeczy na dłuższą metę przyczyniają się do pogorszenia naszych warunków bytowych w przyszłości, to troska o przyszłość i tak często przegrywa z dzisiejszym pragnieniem komfortu i zachciankami kuszącymi nas tu i teraz. Ten mechanizm działa zarówno w odniesieniu do jednostek (i wiedzą o tym doskonale wszyscy, którzy kiedyś próbowali się odchudzać albo rzucić palenie), jak i do całych rządów i korporacji. Dzisiejszy zysk – czy to definiowany przyjemnością, pieniędzmi, władzą, czy wynikami w sondażach – jest ważniejszy niż wizja przyszłych problemów, choćby to miały być problemy rangi apokaliptycznej… Ludzkość sprawia wrażenie, jakby była jednocześnie inteligentna (w znaczeniu sprawnego realizowania celów, wynajdywania rozwiązań i usprawnień) i kompletnie pozbawiona świadomości – ślepa na otoczenie i konsekwencje swoich działań. Jakby działała trochę jak zaprogramowany przez prążkowie imponujący robot, który jednak nie zastanawia się nad tym, co robi.

Jak już się pewnie domyśliliście, Zachłanny mózg to książka mocno ekologiczna w wymowie. Autor nie szczędzi nam tutaj pesymistycznych prognoz ani dość przerażających wyliczeń, jaki wpływ na środowisko mają różne prozaiczne rzeczy, bez których wydaje nam się, że nie wyobrażamy sobie życia. I z których nasze prążkowie za nic nie chce zrezygnować. Takie spojrzenie na rzeczywistość sprawia wrażenie dość fatalistycznego (choć wcale nie znaczy to, że nie jest bliskie prawdy) – ale Bohler pozwala nam też dostrzec jakąś iskierkę nadziei w tym mrocznym tunelu. Bo płynąca z prążkowia siła napędowa sama w sobie nie jest przecież zła ani niszczycielska – i gdyby tylko udało nam się ją przekierować w bardziej konstruktywne działania, może jeszcze udałoby się zatrzymać, a nawet i odwrócić ten pęd ku przepaści.

Sébastien Bohler stawia w książce Zachłanny mózg dość śmiałe tezy – ale równocześnie jego wizja jest bardzo przekonująca. Zwłaszcza, że przekazuje ją bardzo przystępnym językiem i bez specjalnego komplikowania – bo jako neurobiolog doskonale zdaje sobie sprawę, że układ nagrody czytelnika cały czas kalkuluje, czy przyjemność z lektury ciągle jeszcze przewyższa wysiłek w nią włożony. Bohler jest sprawnym popularyzatorem nauki – możecie się więc spodziewać książki, którą lekko się czyta, ale i która mocno da wam do myślenia! Mnie zdecydowanie zafascynowało to połączenie skali mikro w postaci drobnych komórek nerwowych w naszych mózgach z globalną wizją ekologicznej katastrofy, do której zmierzamy, zachowując się, jakbyśmy w ogóle nie zdawali sobie z tego sprawy – a przecież danych na ten temat nam nie brakuje. Kąt, pod którym Bohler patrzy na człowieka i jego relację ze światem, jest na tyle intrygujący, że z radością objęłam tę książkę patronatem medialnym i z czystym sercem polecam wam tę lekturę!

PS Czy wiecie, że zdobywanie lajków w social mediach też stymuluje układ nagrody? A za brak lajków mózg potrafi nas karać obniżeniem samooceny? Nie bądź żyła – dokarm mój układ nagrody (i samoocenę!), dając lajka temu tekstowi i obserwując mnie na FacebookuInstagramie!

Tekst powstał we współpracy z wydawnictwem

Przeczytaj także:

3 komentarze

Anka 21 stycznia 2020 - 13:26

musze koniecznie ją gdzieś dorwać i przeczytać! 😀

Julia 15 września 2020 - 11:10

Dorzucam ją do mojej listy ,,do przeczytania”

Bartek 2 października 2020 - 18:11

Idealna książka na czasy w jakich się obecnie znajdujemy…

Komentarze zostały wyłączone.