Biblioteczki polskich fanów uniwersum Metro 2033 poszerzyły się niedawno o nową pozycję – zapraszającego nas z powrotem w głąb mrocznych tuneli moskiewskiego metra Wędrowca Surena Cormudiana. Wielbiciele Glukhovsky’ego i stworzonego przez niego postapokaliptycznego świata będą uradowani podwójnie, bo Wędrowiec tym razem nie podróżuje sam, a do powieści Cormudiana dołączone jest też – pierwszy raz ukazujące się drukiem – opowiadanie Glukhovsky’ego Koniec drogi.
współpraca Insignis
Jeśli podobała wam się Dziewczyna z pociągu, mam dla was idealną lekturę na jesienne wieczory. Być może to kwestia akcji dziejącej się w Londynie, pierwszoplanowej narracji, kobiecej bohaterki albo po prostu klimatu – ale nowa powieść Agi Lesiewicz Zaślepienie kojarzy mi się trochę z bestsellerowym hitem sprzed kilku lat. Dla wielu pewnie będzie to dobra rekomendacja… ale ci, których tak jak mnie Dziewczyna z pociągu wcale nie zachwyciła, też mogą być spokojni – Aga Lesiewicz zabiera nas w zupełnie inne środowisko, a jej bohaterkę znacznie łatwiej polubić niż wiecznie użalającą się nad sobą obserwatorkę z pociągu.
Macie czasem tak, że pod wpływem przepracowania albo po prostu lenistwa odpuszczacie sobie resztę dnia, argumentując to słowami „przecież świat się nie zawali, jak nie skończę tego zlecenia”? Po lekturze tej książki następnym razem zastanowicie się trzy razy – bo jak wśród rozlewu krwi boleśnie przekona się bohater Czasu zmierzchu, od niektórych zleceń naprawdę może zależeć przyszłość wszechświata.
Czy potrafisz sobie wyobrazić, że pewnego dnia do twojego domu wpada banda obcych, uzbrojonych facetów, i oświadcza, że musisz poślubić tego tutaj dryblasa o złym spojrzeniu, bo jeśli się nie zgodzisz – zetną głowę twojemu bratu? Czy potrafisz sobie wyobrazić, że wracając wieczorem do domu, mijasz na swojej ulicy wystawione na widok publiczny ukrzyżowane i pozbawione głowy ciało swojego sąsiada? Albo czy potrafisz sobie wyobrazić choćby to, że policyjny patrol może cię aresztować za niewłaściwą długość nogawek spodni, odsłonięte dłonie albo za palenie papierosów? To wszystko brzmi jak sceny z jakiegoś dziwnego filmu… ale w niektórych rejonach świata tak właśnie wygląda codzienność.
Ręka do góry – kto z was trzyma w domu masę zupełnie niepotrzebnych przedmiotów? Ciuchy, których nie mieliście na sobie od dobrych kilku lat i w które nawet już się nie mieścicie… Od dawna niedziałający sprzęt, który „szkoda wyrzucić”… Sterty gadżetów i pamiątek po impulsywnych zakupach… Rzeczy kupione „na wszelki wypadek”, których nigdy nie używaliście… Albo modne przedmioty, które teraz wszyscy kupują, więc dlaczego wy mielibyście ich nie mieć?
Niby okupacja, ale polska awantura najważniejsza pod słońcem.
Tymi słowami Mariana Kozielewskiego dałoby się właściwie podsumować cały drugi tom biografii jego brata, Jana Karskiego, kuriera i emisariusza Polskiego Państwa Podziemnego. Ponad dwa lata po premierze pierwszego tomu, w którym prześledziliśmy dorastanie Karskiego i wszystko to, co ukształtowało jego patriotyzm, poczucie obowiązku i wrażliwość na innych, Waldemar Piasecki i wydawnictwo Insignis oddają w nasze ręce tom drugi biografii Jan Karski. Jedno życie, tym razem opowiadający o latach 1939?1945 i opatrzony podtytułem: Inferno.
Nie wiem, czy ktoś rozdaje literackie nagrody za to, czy i jak bardzo autor rozwinął się pomiędzy jedną a drugą powieścią… ale gdyby takie nagrody miały istnieć, od razu zgłaszam kandydaturę Hanni Münzer. O ile Miłość w czasach zagłady przez pierwszych 300 stron budziła we mnie dość mieszane uczucia, to wydana niedawno kontynuacja tej opowieści pod tytułem Marlene od początku do końca okazała się lekturą daleko bardziej przyjemną.
Przyznam szczerze – dosyć ostrożnie podchodzę do książek hucznie reklamowanych jako bestsellery. Dziewczyna z pociągu głównie mnie drażniła, Słowik Kristin Hannah był tak nijaki, że aż nie chciało mi się o tym napisać… Niejeden bestseller już mnie rozczarował… ale i kilka zachwyciło. Może dlatego wciąż po nie sięgam. Tym razem padło na Hanni Münzer i jej Miłość w czasach zagłady.
Jaka była najgorsza rzecz, którą przeczytaliście o sobie w internecie? Jeżeli nic nie przychodzi wam do głowy, jesteście szczęściarzami… albo najwyraźniej korzystacie z sieci na tyle biernie, że nikt jeszcze nie zdążył się przyczepić do waszego nieudanego dowcipu, zbyt otwarcie wyrażonych poglądów albo po prostu zbyt dalekiego od ideału wyrazu twarzy.
Pierwsze, co przychodzi mi na myśl w kontakcie z Dziennikiem uważności Corinne Sweet i Kolorowanką uważności Emmy Farrarons, to spokój. Nie trzeba nawet wiedzieć, że obie pozycje mają coś wspólnego z mindfulnessem, wystarczy spojrzeć na ich okładki i choć trochę je przekartkować. Pastelowe barwy, dużo błękitów, klimatyczne ilustracje, delikatność i wrażenie przestrzeni – wszystko to sprawia, że spokój bije z nich, jeszcze zanim przeczytamy pierwsze słowa.