Dzisiaj – dla odmiany – będzie o knajpie. Co prawda nie jestem krytykiem kulinarnym ani tym bardziej wybitnym znawcą lokalnych pubów… ale jeśli chodzi o knajpy wzorowane na miejscach z moich ukochanych książek, filmów i seriali – jestem wielką fanką, jeszcze zanim do nich wejdę.
Od kilku lat na przykład z niemałą ekscytacją śledzę plotki o mającej rzekomo powstać w Poznaniu i/lub Warszawie kawiarni Central Perk. Za każdym razem, kiedy tylko o niej myślę, mam ochotę wsiąść w pociąg i rozkoszować się kawą w wielkich kubkach na słynnej kanapie tak długo, aż mnie wyproszą z lokalu. Problem tylko w tym, że poznański Central Perk chyba ostatecznie nie wypalił, o warszawskim też od jakiegoś czasu cicho… ale gdybym miała nieaktualne wiadomości, dajcie znać.
W Krakowie też niestety Central Perk nie uświadczysz (chyba bym z niego nie wychodziła), ale za to od jakiegoś czasu funkcjonują dwie knajpki w klimacie Władcy Pierścieni i Harry’ego Pottera. I dzisiaj będę się zachwycać tą pierwszą.
Pod Rozbrykanym Kócem (pisownia oryginalna, intryguje mnie i drażni jednocześnie) mieści się na Kazimierzu, przy Brzozowej 4 – nietrudno lokal przegapić, bo kucyk na szyldzie rzeczywiście jest rozbrykany i już z daleka przyciąga wzrok. Na wejściu wita nas sporych rozmiarów mapa Śródziemia, przez którą poniewczasie zaczęłam kwestionować minimalistyczny wystrój swojej tolkienowskiej sypialni. Schodzimy w dół do przytulnej piwnicy, w której rozbrzmiewają dźwięki prosto ze ścieżek do wszystkich sześciu filmów Jacksona.
Nad barem stylizowany napis zachęca: podejdź przyjacielu i zjedz. W kącie bogato zdobione drzwi do Morii, na ścianach runy, na stołach świece, kącik z grami tematycznymi – klimat jest. Runy i napisy ewidentnie ręcznie malowane, bo tu i ówdzie widać, że artyście nieco zatrzęsła się ręka.
Wchodzimy – i od razu pierwszy dylemat. Gdzie usiąść? A jest w czym wybierać, bo wszystkie stoliki noszą nazwy takie jak na przykład Drzwi Durina, Shire, Valinor, Góra Przeznaczenia… Prawdziwe decyzje zaczynają się jednak w momencie, gdy bierzemy do ręki menu. Każda pozycja ma tak piękną nazwę, że chciałoby się od razu zamówić wszystko. Krasnoludzkie piwo, alkoholowy dzban według Bofura, owocowo-warzywny koktajl Athelas, bezalkoholowy Frodo i Pippin, lembasy Elronda… nic, tylko jeść, pić i zachwycać się zawartością menu.
Od razu mówię, że lembasy były pyszne. Choć oczywiście dopuszczam możliwość, że ogólne podekscytowanie zaczarowało mi kubki smakowe. Ale udany lembas to jest coś… Próbowałam kiedyś piec lembasy według przepisu wygrzebanego gdzieś w necie… Skończyło się to katastrofą. Wyglądały i pachniały co prawda przyzwoicie, w smaku były bardziej jak cynamonowe ciastka niż chlebki, ale taki akurat był zamysł… miały za to dziwaczną tendencję do magicznego zmieniania konsystencji ze zbyt twardej na zbyt gumową i z powrotem. Dalej szukam w necie dobrego przepisu na lembasy, które nie będą wyglądać jak keks i które da się ze smakiem pałaszować podczas oglądania Powrotu Króla.
A tymczasem Pod Rozbrykanym Kócem lembasy są jak najbardziej udane. Trochę przypominają podpłomyki, a w środku, w zależności od tego, co akurat serwuje kucharz, można znaleźć ser z pieczarkami, warzywa, kabanosy, a nawet boczek. Co prawda nie wiem, czy lembas z boczkiem dalej powinien nosić imię Elronda albo Thranduila… i mam nadzieję, że w menu zostaną poczynione odpowiednie adnotacje. Myślę jednak, że nawet Merry i Pippin byliby zadowoleni z takiego posiłku.
Podejrzewam, że to nie był ostatni raz, kiedy przekroczyłam wrota Rozbrykanego Kóca (czy ktoś mi wytłumaczy, o co chodzi z tym „ó”?). Ale kolejna fantastyczna wyprawa będzie miała inny cel – piwo kremowe w Dziórawym Kotle.
5 komentarzy
Za to Toruń dorobił się własnego Central Perks, które polecam z całego serca! Oczywiście jako fanka „Przyjaciół” jestem zachwycona podwójnie, ale od znajomych też nie słyszałam jeszcze złej opinii o tym miejscu 😉
Myślę, że nie posunę się za daleko, jeśli powiem, że Central Coffee Perks Toruń stało się takim „must visit” na mapie tego miasta 🙂
Przy najbliższej okazji na pewno zajrzę 😉
W Warszawie działa od pół roku Warsaw Perk (ul. Gen. Andersa 18) oczywiście oryginalna nazwa knajpki z serialu jest zastrzeżona, stąd mała zmiana. Osobiście nie byłem ale opinie na necie są raczej zachęcające. No i jest słynna pomarańczowa kanapa! 🙂
Wybieram się przy najbliższej okazji 🙂
„ó” pojawia się ze względu na copyright 😉 Tak samo jest z „DziÓrawym Kotłem”.
Komentarze zostały wyłączone.