Uwielbiam Johna Greena. Czynię to wyznanie z pełną świadomością faktu, że nie przeczytałam ani jednej jego książki, że nie pokusiłam się nawet o obejrzenie ekranizacji… I że raczej już tego nie zrobię, bo same ich tytuły przyprawiają mnie o mdłości.
Nie wiem, może coś tracę. Ale jak można poważnie traktować książkę z wypisanym na okładce: Gwiazd naszych wina? Jak na kogoś, kto wiecznie natrząsa się z naukowców nadających różnym rzeczom beznadziejne nazwy, John jest chyba odrobinę hipokrytą.
Moje uwielbienie dla Johna nie ma więc nic wspólnego z jego wkładem w światową literaturę. Ma za to mnóstwo wspólnego z faktem, że pan Green jest prawdziwym nerdem. I to nerdem chętnie dzielącym się swoimi dziwactwami i zainteresowaniami. Razem ze swoim jeszcze bardziej uroczym i jeszcze bardziej nerdowym bratem Hankiem oraz grupą równie pokręconych znajomych John Green stworzył coś, bez czego mój świat nie byłby taki sam – Crash Course.
Na pierwszy rzut oka Crash Course wygląda jak platforma edukacyjna dla nastolatków potrzebujących błyskawicznej powtórki przed sprawdzianem. Komiksowe obrazki, niezliczone odniesienia do Gwiezdnych Wojen, Lorda Voldemorta i Batmana…
W bliższym kontakcie z wiedzą i poczuciem humoru braci Green okazuje się, że to raczej niesamowicie uzależniający kanał na YouTubie dla nerdów – i to zarówno tych desperacko powtarzających materiał przed sprawdzianem, jak i tych dużo starszych, którzy mają ochotę usystematyzować dawno zakurzoną licealną wiedzę o świecie albo chcą podłapać trochę ciekawostek z obcych sobie dotychczas dziedzin.
Na kanale braci Green znajdziesz absolutnie wszystko: próby zgłębiania filozoficznych pojęć na przykładzie Indiany Jonesa i Batmana, Mongołów wyskakujących zza każdego rogu historii świata, YOLO streszczenie Romea i Julii, Elżbietę I jako szefową Jamesa Bonda, zawiłości światowej gospodarki wyjaśniane na pączkach… A wszystko to podane przystępnie, kolorowo, zabawnie i w formie około 10-minutowych odcinków.
Crash Course to prawdziwy raj dla nerda. To coś, o czym chciałbyś opowiadać wszystkim swoim znajomym… gdyby nie fakt, że większość z nich to dorośli ludzie chcący uchodzić za poważnych – i zwyczajnie obawiasz się, że po prostu by cię wyśmiali.
John Green na szczęście takich lęków nie miał – i dzięki temu mogę go uwielbiać, nawet podejrzliwie i śmiertelnie poważnie trzymając się z dala od jego książek.
A jeśli ty też chcesz pokochać Johna Greena i jego Crash Course, kliknij tutaj i baw się dobrze!