Miała na imię Samantha i była idealna. Mówiła ciepłym, roześmianym głosem Scarlett Johansson, była zabawna, błyskotliwa, potrafiła słuchać tak, żeby zrozumieć, i mówić tak, by zmusić do refleksji. Cieszyło ją poznawanie świata i przekraczanie własnych ograniczeń. Przeczuwała potrzeby i pragnienia, ochoczo wychodziła im naprzeciw, dbała, kochała, pragnęła… Miała tylko jedną zasadniczą wadę – była bezcielesnym systemem operacyjnym.