Kim jest Bong Joon-ho – człowiek, który w lutym 2020 roku pozamiatał na Oscarach, zgarnął statuetki sprzed nosa wielkim amerykańskim mistrzom i napisał nowy rozdział historii kina, udowadniając, że można zdobyć Oscara jednocześnie za najlepszy film międzynarodowy i najlepszy film w ogóle? Wbrew pozorom południowokoreański reżyser nie pojawił się w ostatnich miesiącach w Hollywood zupełnie znikąd – przyjrzyjmy się bliżej jego dotychczasowej filmografii i wszystkiemu, co ma do powiedzenia na temat społeczeństwa… bo jak prawdopodobnie zauważyliście już po oscarowym Parasite – ma do powiedzenia całkiem sporo.
film
Oscarowa gala już za nami – tym razem Akademia zaserwowała nam mieszankę przewidywalności z kilkoma istotnymi zwrotami akcji. Jak wypadła sama uroczystość i które nagrody wywołały największe zaskoczenie – a które wręcz przeciwnie? Oto moich 9 refleksji po tegorocznych Oscarach:
Nachodzą was czasem takie myśli, że chcielibyście przespać tydzień, miesiąc, rok? Ale nie dlatego, że po prostu lubicie wylegiwać się w łóżku… Tylko dlatego, że w pewnym momencie rzeczywistość wokół staje się nie do zniesienia, zbyt trudno sobie z nią poradzić i przespanie tych najgorszych czasów wydaje się jedynym wyjściem, na jakie jeszcze macie siłę. Taki „bezpiecznik”, który w krytycznych sytuacjach pozwalałby się wyłączyć, wydaje się o tyle kuszący, co i nierealny… A tymczasem są na świecie osoby, które „potrafią” z niego skorzystać. I Netflix ma dla was nominowany do Oscara film dokumentalny na ten temat.
Gdyby zorganizować plebiscyt na najbardziej nieprawdopodobnego wymyślonego przyjaciela, z którym chciałyby się zadawać i identyfikować małe dzieci, są spore szanse, że Adolf Hitler byłby gdzieś w czołówce tego zestawienia. Jeśli nie na pierwszym miejscu. Ale czy na pewno? Bo oto Taika Waititi w swoim najnowszym filmie zaprasza nas do świata, w którym przyjaźnienie się z wymyślonym (i uśmiechniętym!) Hitlerem wydaje się zupełnie normalne.
Zaczęło się. Amerykańska Akademia Sztuki i Wiedzy Filmowej ogłosiła nominacje do tegorocznych Oscarów – w tym dla Bożego Ciała Jana Komasy za najlepszy nieanglojęzyczny film. Jeśli przed oscarową galą macie ochotę nadrobić niektóre (albo wszystkie!) nominowane filmy, trafiliście w dobre miejsce! Jak co roku przygotowałam dla was oscarową ściągę – poniżej znajdziecie alfabetyczną listę wszystkich nominowanych filmów z podpowiedziami, gdzie i kiedy można je w najbliższym czasie obejrzeć. A pod koniec tekstu nie przegapcie ściągi dla ambitnych, dzięki której możecie śledzić swoje postępy w nadrabianiu wszystkich nominowanych produkcji. Powodzenia!
Pod koniec grudnia mija dokładnie rok, odkąd wreszcie zdecydowałam się założyć sobie kartę Cinema City Unlimited. Nosiłam się z tym od długiego czasu – ale choć chodzę do kina dosyć często, zastanawiałam się, czy kinowy abonament aby na pewno będzie się opłacać i jak zmieni mój sposób korzystania z kultury… bo wiecie, Kraków może się poszczycić wspaniałymi kinami studyjnymi – a ja tą kartą dość mocno przywiązałabym się do jednej konkretnej sieci multipleksów. W końcu jednak decyzja zapadła – a rok później czas na podsumowanie i efekty. [Nie jest to tekst sponsorowany, a jedynie moja refleksja na użytek własny i może tych osób, które tak jak ja dość długo rozważają podobną decyzję].
Koniec roku i zbliżające się przejście w lata 20. sprzyja różnego rodzaju podsumowaniom, dzięki którym możemy spojrzeć na kulturę ostatnich lat w nieco szerszej perspektywie. Moje zestawienie 10 najlepszych seriali ostatniej dekady możecie sprawdzić tutaj, a dzisiaj przyjrzyjmy się najlepszym i najważniejszym filmom ostatnich 10 lat. Przed wami moje bardzo subiektywne i ułożone w przypadkowej kolejności zestawienie:
Jest grudzień, więc w kinach hulają świąteczne filmy z naciskiem na komedie romantyczne – a wśród nich Last Christmas z Emilią Clarke w roli głównej i soundtrackiem (wcale nie aż tak bardzo) wypchanym piosenkami George’a Michaela. Będę z wami szczera. Last Christmas to nie jest wybitny film. To nie jest nawet film bardzo dobry, choć jego oceny dość po równo dzielą się na te celujące i te niedostateczne. Jeśli więc wyciągniemy średnią, to jest film tak gdzieś na trójkę z plusem. Ale nawet jeśli pod względem filmowego kunsztu i na tle innych brytyjskich komedii romantycznych to nie jest wybitne dzieło, nie będę się pastwić nad potknięciami scenariusza ani brakiem chemii między bohaterami. Zamiast tego opowiem wam o tym, co mi się w tym filmie spodobało. Bo niezmiernie mi się podoba, że to jest film z dużymi ambicjami – i nawet jeśli próba ich realizacji nie dała spektakularnego efektu i nie wszędzie w stu procentach się powiodła, to należy te ambicje odnotować i pochwalić dobre chęci. A może nawet dać czwórkę na zachętę.
Pamiętacie jeszcze te czasy, kiedy rozczarowani pierwszą adaptacją opowiadań o Geralcie całymi latami czekaliśmy, aż ktoś w końcu podejdzie do tematu poważnie i jeszcze raz weźmie na filmowy warsztat prozę Sapkowskiego? No to teraz dostajemy dwie inspirowane Wieśkiem produkcje naraz. Na zaledwie chwilę przed premierą netflixowego Wiedźmina fani wiecznie skonfliktowanego moralnie zabójcy potworów dostali w prezencie pełnometrażowy film polskiej produkcji.