Wielka szkoda, że jednej z mniejszych ról w Trumbo nie zagrał Leonardo DiCaprio. Jest bowiem w tym filmie scena, która z jego udziałem z miejsca mogłaby się stać hitem internetu…
biografia
Jak to jest – robić korektę po kimś, kto poprawiał przecinki w tekstach Wisławy Szymborskiej? Wyobrażam sobie, że dla pań korektorek praca nad książką Michała Rusinka Nic zwyczajnego musiała być czystą przyjemnością. A już na pewno efekt końcowy musiał być wyjątkowo satysfakcjonujący. Dlaczego o tym mówię? Bo chyba po raz pierwszy w życiu (a przynajmniej w językowo świadomym życiu) trzymam w rękach prozę, w której nie dopatrzyłam się ŻADNEJ literówki i ŻADNEGO błędu. Czyste piękno.
Są takie pary aktorów, które chyba wybitnie lubią ze sobą pracować. Alan Rickman i Emma Thompson, którzy zagrali wobec siebie chyba wszystkie możliwe rodzaje bliskich relacji międzyludzkich. Johnny Depp i Helena Bonham Carter, których Tim Burton wiecznie upychał w swoich filmach – co przeważnie zresztą wychodziło tym produkcjom na dobre, bo chyba nikt tak nie czuje pokręconego burtonowskiego klimatu, jak ta dwójka ekscentryków. W ostatnich latach doczekaliśmy się kolejnej takiej pary… I o ile nie mówimy o Igrzyskach Śmierci albo X-menach, z dużym prawdopodobieństwem tam, gdzie jest Jennifer Lawrence, pojawi się też Bradley Cooper.
Ed Sheeran potrafi się na muzycznym rynku wyróżnić – nie tylko rudą czupryną, ale przede wszystkim tym, co mu gra w duszy i co z taką pasją potrafi przekazać słuchaczom. Bardzo podobnie jest z książką Ed Sheeran. Graficzna podróż – bez wątpienia przyciąga uwagę jadowicie zieloną okładką, by potem zatrzymać czytelnika na dłużej barwną zawartością.
Jan Karski. Jedno życie. Kompletna opowieść, tom I (1914–1939): Madagaskar – ten długi tytuł zapowiada jeszcze dłuższą książkę… Napisana przez Waldemara Piaseckiego i wydana przez Insignis biografia Jana Karskiego ma się bowiem składać z trzech tomów, a już pierwszy z nich liczy sobie jakieś 900 stron. Czy to dużo? Dla przeciętnego zjadacza chleba, który rocznie czyta mniej niż jedną książkę, to pewnie skutecznie odstraszająca bariera… Ale kiedy już czytelnik sięgnie po Jedno życie i zacznie zagłębiać się w świat widziany oczami Karskiego, szybko dojdzie do wniosku, że ani jedna z tych stron nie jest zbędna.
Zanim na ekranach kin pojawiła się Teoria wszystkiego, brytyjską telewizję w 2004 roku zdążył już podbić Hawking z Benedictem Cumberbatchem w roli głównej. Oba te filmy otrzymały etykietkę biograficznych, ale – mimo że dotyczą przecież dokładnie tej samej osoby – są zupełnie różne.
Będą spoilery. Ale hej – mówimy o historii. Oburzanie się na spoilery w postaci powszechnie znanych faktów historycznych to już chyba ignorancja.
Gra tajemnic wprawia mnie w pewną konsternację. Jak na oscarowego kandydata przystało, jest to film całkiem dobry… Ale obok naprawdę mocnych punktów, znajdujemy w nim również rozwiązania… nieco osobliwe. Trudno też właściwie stwierdzić, co było głównym motywem powstania tego filmu.
Gdyby Tim Burton próbował zaprzeczać temu, jaki wpływ wywarła na niego Margaret Keane i jej obrazy przedstawiające zagubione, wyalienowane dzieci z ogromnymi, bezdennie smutnymi oczami, byłoby to wierutne kłamstwo… albo niewiarygodny zbieg okoliczności. Na szczęście Burton nie próbuje się tego wypierać, wręcz przeciwnie – w swoim najnowszym filmie wprost wskazuje jedno z potężnych źródeł swojej inspiracji i maluje portret niezwykłej artystki, której obrazy w czasach, kiedy był dzieckiem, wisiały dosłownie wszędzie.
21-letni Stephen Hawking siedzi w fotelu, wykrzywiony w dość nienaturalnej pozycji. Nie porusza się, patrzy jedynie na ekran telewizora, a z mimiki jego twarzy trudno wywnioskować, czy jest zafascynowany oglądanym programem, czy może raczej śmiertelnie nim znudzony. Do pokoju wkracza jego ojciec, zamieniają kilka słów… A potem Stephen Hawking dziarsko zrywa się z fotela i rusza na przyjęcie, na którym czeka już na niego jego urocza dziewczyna.