Szepty zgładzonych: Metro 2033 według amatorów

by Mila

Zgodnie z zapowiedzią czas na kilka słów o Szeptach zgładzonych. To książka w Uniwersum Metro 2033 niecodzienna – bo będąca zbiorem amatorskich opowiadań napisanych przez polskich fanów wizji świata po wojnie nuklearnej wykreowanej przez Glukhovsky’ego. Zachęcone sukcesem poprzedniej takiej akcji wydawnictwo Insignis zorganizowało konkurs na osadzone w postapokaliptycznej rzeczywistości opowiadania, a najlepsze spośród nadesłanych tekstów (wybrane przez redakcję serii oraz użytkowników portalu metro2033.pl) zostały niedawno opublikowane właśnie w zbiorze Szepty zgładzonych i dołączone jako bonus do najnowszej powieści z Uniwersum Metro 2033, jaka ukazała się na polskim rynku (a były to Ciemne tunele, o których pisałam tutaj). Szepty zgładzonych dostępne są także w formie e-booka, którego za darmo możecie pobrać na przykład z tej strony.

Szepty zgładzonych to książka zbierająca w jednym tomie ośmiu autorów i trzynaście opowiadań. Wszystkie teksty osadzone są w świecie wprost z wizji Glukhovsky’ego, choć niektóre z opowiadań wychodzą daleko poza tunele moskiewskiego metra i zabierają nas m.in. do Warszawy, Radomia, na północny zachód Polski czy do klasztoru, a właściwie nawet pod klasztor na Jasnej Górze.

Trzeba przyznać, że opowiadania, które weszły w skład Szeptów zgładzonych są bardzo zróżnicowane – zarówno pod względem miejsca akcji, jak i przede wszystkim poziomu, kunsztu literackiego i podejścia do tematu. Znajdziemy tu naprawdę amatorskie opowieści, którym przydałoby się oszlifowanie i dopracowanie pewnych elementów, ale też i prawdziwe perełki, pięknie napisane, operujące ciekawymi nawiązaniami i aluzjami, podchodzące do tematu zupełnie niestandardowo i świeżo. Szepty zgładzonych oferują nam proste, żołnierskie opowieści i obficie padające strzały tuż obok tekstów, po których wyraźnie widać, jak bardzo ich autorzy kochają książki, jak gładko poruszają się w odmętach szeroko rozumianej kultury i jak sprawnie puszczają oko do bardziej wymagającego czytelnika. O każdym z autorów i jego inspiracjach możemy zresztą przeczytać kilka słów na wewnętrznej stronie okładki.

szepty zgładzonych

Spośród wszystkich tekstów najbardziej urzekły mnie właśnie te dość niestandardowe i rzucające na pokryty pyłem świat świeże spojrzenie. Muszę tutaj wymienić zwłaszcza niemalże poetyckie Pejzaże z perspektywy nieba Tomasza Przyłuckiego, a także Stary lasCóż zostało po jeżozwierzu kogoś podpisującego się jako Malynosorożec (blogera zresztą – malynosorozec.blogspot.com).  Ale swoistego uroku nie można odmówić także bardziej tradycyjnym opowiadaniom, takim jak To, co umiera ostatnie pana Komodo czy Gieroj Marka Pietrusiewicza.

Szepty zgładzonych to przede wszystkim bardzo ciekawa inicjatywa, która daje szansę początkującym autorom dotrzeć do szerokiej publiczności (zbiór wydano w nakładzie takim, jak regularne tomy serii), ale także pozwala czytelnikom zorientować się, co niedługo może nas czekać na polskiej scenie literatury postapokaliptycznej. Przyznaję, że podczas lektury zanotowałam w pamięci kilka nazwisk, których zamierzam wypatrywać na półkach w księgarni, i mam nadzieję, że Szepty zgładzonych to dopiero początek obiecującej kariery tych kilku naprawdę dobrze się zapowiadających autorów. Warto sięgnąć, warto też przymknąć oko na kilka bardziej przeciętnych tekstów, które jak na złość pojawiają się na początku tomu, co mnie na przykład nastawiło do całości zbioru dosyć sceptycznie… I jednocześnie pozwoliło zostać mile zaskoczoną na dalszych stronach. Ale jak na to, że mamy tu do czynienia z tekstami amatorów, nierówność ich poziomu jest dosyć zrozumiała, a te, które wyraźnie wybijają się ponad średnią, są naprawdę przyjemnym odkryciem.

Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu

Przeczytaj także: