Kadr z filmu Cicha noc, reż. Piotr Domalewski, 2017.

Świąteczny portret polskiej duszy

by Mila

Prawie zawsze, kiedy wybieram się na polski film, mam wrażenie, że nasze rodzime kino opiera się głównie na trzech filarach: koszmarnych komediach romantycznych, świetnie nakręconych biografiach i Wojtku Smarzowskim. W tej ostatniej kategorii mieści się oczywiście nie tylko sam Smarzowski, ale jego specyficzny, mroczny styl kręcenia filmów, który inni twórcy chętnie podpatrują – tak jak na przykład Arek Jakubik w reżyserowanych przez siebie obrazach albo debiutujący w tym roku za kamerą Piotr Domalewski.

Na ekranach kin gości właśnie jego „świąteczny” film Cicha noc. Ujmuję słowo „świąteczny” w cudzysłów, bo obraz niewiele ma wspólnego z Kevinem, Griswaldami czy przesłodzonymi romantycznymi komediami, do których jesteśmy przyzwyczajeni o tej porze roku – jeśli już do czegoś można go porównać, to najprędzej właśnie do filmów spod ręki Smarzowskiego, choć Cicha noc jest mimo wszystko niepomiernie łagodniejsza i mniej przytłaczająca.

"Kadr

Ale Cicha noc jest filmem bardzo świątecznym – w specyficznym, typowo polskim tego słowa znaczeniu. Na pierwszy plan nie wybija się tu bogato zdobiona choinka, buszowanie po galeriach handlowych, pakowanie prezentów ani facet przebrany za Mikołaja, ale duże, rodzinne spotkanie przy wigilijnym stole – przy którym, jak to w rodzinie, dzieją się bardzo różne i niekiedy mało „świąteczne” rzeczy. Oglądając ten film, można odnieść wrażenie, że przy wszystkich polskich stołach dzieje się mniej więcej to samo, bo niemal w każdym widzu Cicha noc jakoś rezonuje, przywołuje jakieś wspomnienia, sprawia, że czujemy się jak w domu – nawet jeśli pod „jak w domu” czasem kryje się słodko-gorzka atmosfera i niełatwe rodzinne relacje.

W telewizji obowiązkowo leci Kevin sam w domu albo Beata Kozidrak śpiewająca kolędy. Babcia obcałowuje cię i mówi, że strasznie wyrosłeś. Rodzice próbują namówić zwaśnione rodzeństwo na pojednanie przy opłatku. Mama spędza większość czasu w kuchni, doglądając wielkich garów z jedzeniem. Ktoś przyjeżdża na święta z emigracji, ktoś szpanuje pożyczoną furą. Ktoś inny przy okazji wigilii próbuje kręcić biznes i naciągnąć na kasę szwagra czy kuzyna, któremu lepiej się powodzi. Podchmielony wujek na każdym kroku rzuca rubaszne żarty. Dziadek obficie polewa wódeczkę, gdzieś pada nieśmiertelne „ze mną się nie napijesz?”. Jakieś dziecko ku wzruszeniu dumnych rodziców rzępoli na skrzypcach kolędę. I wreszcie nadchodzi ten niezręczny moment, gdy nie wiemy, czego sobie życzyć przy opłatku, a bliscy okazują się nagle zaskakująco dalecy.

Kadr z filmu Cicha noc, reż. Piotr Domalewski, 2017.

Nie brak przy tym filmowym stole refleksji nad życiem na emigracji i jego konsekwencjami, nad wychowywaniem się bez ojca, nad alkoholizmem niejako wręcz wrośniętym w nasz folklor, nad przemocą domową. Nie brak marzeń o wyrwaniu się do lepszego życia – ale nie brak też lęków i słabości, które zatrzymują nas w miejscu i sprawiają, że zawodzimy samych siebie i tych, którzy na nas polegają.

Wszystko to Domalewski maluje w swoim filmie w niesamowicie realistyczny, swojski, prawdziwy sposób. Idealnie przeplata ludzkie dramaty humorystycznymi akcentami, dzięki czemu, choć Cicha noc zdecydowanie nie należy do najweselszych, nie czujemy się nią przytłoczeni. Portretuje nasze niedoskonałości przy pomocy niesamowicie wiarygodnych dialogów i wymruczanych pod nosem uwag – ani przez chwilę nie mamy poczucia, że wypowiadane na ekranie słowa pisał scenarzysta, czujemy się po prostu, jakbyśmy podglądali realnych ludzi przy ich świątecznym stole. Spora w tym pewnie zasługa idealnie dobranej obsady. Od głównej roli Dawida Ogrodnika, przez Tomasza Ziętka jako jego młodszego brata, Arkadiusza Jakubika w roli ojca, Tomasza Schuchardta jako nieprzyjemnego szwagra, aż po poruszającą rolę Agnieszki Suchory jako matki i żony alkoholika – nie ma w tym filmie w zasadzie ani jednej nietrafionej obsadowej decyzji.

"Kadr

Niezależnie od tego, czy sami spędzamy wigilię w luksusowych apartamentach czy na zabitej dechami wiosce, gdzie domu najbliższego sąsiada nie widać nawet na horyzoncie – Cicha noc rezonuje chyba w każdym, uczciwie wytyka nam nasze słabości i grzeszki, obnaża problemy, z którymi w taki czy inny sposób mierzy się każda polska rodzina. Najlepiej podsumowują to słowa samych bohaterów filmu – kiedy jedno z dzieci kręci się wokół stołu z kamerą, uwieczniając przygotowania do wigilii, ktoś zwraca mu uwagę: „I kto to będzie oglądał? Przecież wszyscy mają w domu tak samo!”. I tak chyba rzeczywiście jest. Ale jednocześnie wielu z nas będzie jak zahipnotyzowana wpatrywać się w ten obraz polskich świąt, w osobisty sposób go przeżywać i doceniać pełnometrażowy debiut Domalewskiego – bo to zdecydowanie jeden z najlepszych polskich filmów tego roku.

Przeczytaj także: