Skąd pochodzą Twoje książki?

by Mila

Skąd pochodzą Twoje książki? Mniej więcej takie pytanie kilka lat temu zadała sobie pewna sympatyczna Brytyjka. Odpowiedź nie bardzo ją usatysfakcjonowała – okazało się, że jej czytelnicze horyzonty są dosyć wąskie i ograniczają się zaledwie do kilku anglojęzycznych krajów… A dla kogoś, kto uważa się za oczytaną osobę, nie było to specjalnie przyjemne odkrycie.

Nasza bohaterka postanowiła więc nadrobić te karygodne zaległości i postawiła przed sobą spore wyzwanie – w ciągu zaledwie roku przeczytać po jednej książce z każdego kraju na świecie. O tym, jakim cudem jej się to udało, możecie poczytać na jej blogu A Year of Reading The World. Autorka opowiada o swoim wyzwaniu także w tym krótkim nagraniu:

Inspirujące wyzwanie Ann Morgan sprawiło, że ja też postanowiłam zadać sobie pytanie o to, skąd pochodzą moje książki. Zrobiłam sobie mały rachunek sumienia, zajrzałam do biblioteczki, przypięłam na mapie pinezkę dla każdego kraju, z którego przeczytałam już w życiu choć jedną książkę…

Ostateczny rezultat był może nieco bardziej optymistyczny niż w przypadku Brytyjki, ale 27 krajów odhaczonych na mapie świata to wynik jednak mało imponujący… i trochę jakby godzi w moje czytelnicze ego. A moje czytelnicze (i nie tylko) ego zawsze było jakieś takie… przerośnięte.

Wszystkie moje 27 krajów i odpowiadające im pinezki możecie prześledzić poniżej, na mapie przygotowanej za pomocą ScribbleMaps.

Czy w obliczu tej niewygodnej prawdy zamierzam powtórzyć niesamowity wyczyn Ann Morgan? Niekoniecznie, byłoby to w końcu nieco wtórne. Ale jej historia i mój marny wynik na pewno dają mi sporo do myślenia. Ile ciekawych i zupełnie egzotycznych historii umyka mi tylko dlatego, że większość pinezek na mojej mapie wylądowało w Europie? Ilu fascynujących rzeczy o świecie nigdy się nie dowiem, jeśli moje lektury dalej będą się obracać głównie w tym kręgu? Mój intelektualny snobizm aż krzyczy z frustracji. I już planuje, jak tu położyć rękę na książkach prosto z Afryki.

Szczerze zachęcam was wszystkich do wykonania takiego czytelniczego rachunku sumienia. Powiem więcej – potraktujcie to jako wyzwanie! Stwórzcie (a może nawet narysujcie?) swoją własną czytelniczą mapę, opublikujcie ją na swoim blogu albo w mediach społecznościowych i oznaczcie hasztagiem #ReadUpChallenge. Co do formy, w jakiej przedstawicie swoją mapę ? macie pełną dowolność.  W całej zabawie obowiązują tylko dwie proste zasady:

1.Bądźcie ze sobą szczerzy!

2. Jako książka z danego kraju liczy się powieść, zbiór opowiadań, wybór wierszy albo poemat a) napisany przez „tubylca” czyli osobę, która w danej kulturze wyrosła, i b) opisywane wydarzenia rozgrywają się w danym kraju, a więc rzucają nieco światła na jego kulturę, historię lub obyczaje.

…a to oznacza, że książki Cejrowskiego nie liczą się jako pozycje z krajów Ameryki Południowej, a Hemingwaya wcale nie uznajemy tu za eksperta od Afryki. Interesuje nas możliwie jak najbardziej „tubylcze” doświadczenie czytelnicze, historie przesiąknięte czasem zupełnie innym niż nasz sposobem postrzegania świata – i zderzenie kultur, które dało nam do myślenia.

Bądźcie gotowi stanąć oko w oko z prawdą – bo w wielu przypadkach będziecie pewnie zaskoczeni swoim wynikiem. Ale jeśli uważacie się za osobę oczytaną, taka konfrontacja dobrze wam zrobi… w końcu ? wiem, że nic nie wiem, prawda? Przejrzyjcie swoje biblioteczki i do dzieła!

Przeczytaj także:

1 komentarz

Marša 17 czerwca 2016 - 14:59

Jakbym miała robić taką mapę tak od stycznia bieżącego roku, to by mi wyszło wybitnie polonijnie, bo jakiś taki rok, że głównie raczę się autorami rodzimymi. Jakbym miała rozszerzyć na leniwe czytanie tak 2-3 lata wstecz, to może by się to nieco urozmaiciło, ale jak bardzo, to musiałabym się zastanowić i posprawdzać, bo z głowy, to ciężko.

Komentarze zostały wyłączone.