Zielone wzgórza Afryki: Polowanie z Hemingwayem

by Mila

Zielone wzgórza Afryki nie zostały przyjęte ze specjalnym entuzjazmem ani przez publiczność, ani przez krytyków, którzy woleli, by Ernest Hemingway pisał o Stanach Zjednoczonych i rzeczywistości bliskiej ich codziennym doświadczeniom, a nie o odległych krainach. Sam autor jednak darzył tę książkę ogromną sympatią, z jednej strony jako portret pięknego, fascynującego kraju, w którym się bez reszty zakochał, z drugiej zaś – jako opowieść na wskroś prawdziwą, opartą na faktach i rozkosznie wprost autoironiczną.

zielone wzgórza afryki

Zielone wzgórza Afryki to krótka powieść o jednej z licznych wypraw Hemingwaya do Afryki, gdzie autor oddawał się swoim ulubionym zajęciom: polowaniu, kontemplacji okolicznych krajobrazów, popisywaniu się przed żoną i przyjaciółmi oraz konsumpcji wszelkiego rodzaju napojów wyskokowych. Razem z Hemingwayem chwytamy za broń i jeszcze przed świtem wyruszamy w drogę z zamiarem ustrzelenia grubej zwierzyny – i to koniecznie najładniejszego okazu w całym stadzie, żeby przypadkiem nikt z naszych towarzyszy nie był od nas lepszy. Razem z nim popijamy przy ognisku whisky z blaszanego kubka, przechwalając się zdobyczami, celnym okiem i w ogóle wszystkim, czym tylko można się przechwalać. Odpowiednio podpuszczeni, wdajemy się nawet w dyskusje o pisarstwie i literaturze.

Czytelnikowi, którego ani Afryka, ani też polowania nie fascynują w porównywalnym stopniu, w jakim pochłaniały uwagę noblisty, Zielone wzgórza Afryki mogą się wydać dość monotonne. Nie da się ukryć, że szczegółowe relacje z tropienia zwierzyny dość dalekie są od bycia fascynującymi i istnieje ryzyko, że sporą część czytelników zwyczajnie znudzą. Trzeba jednak pamiętać, że zamysłem tej powieści nie jest wcale nieustanne szokowanie czy trzymanie w napięciu. Zielone wzgórza Afryki powstały z potrzeby podzielenia się zachwytem i miłością dla afrykańskiego krajobrazu, sympatią dla krajowców i myśliwską pasją, jakie przepełniały serce Ernesta Hemingwaya. I ta sztuka udaje się autorowi znakomicie. Wyłaniające się z jego opisów krajobrazy zapierają dech w piersiach, postacie rdzennych mieszkańców jawią się jako niezwykle sympatyczne i ani się człowiek obejrzy, a już planuje swoją własną podróż w głąb Czarnego Lądu.

Kreśląc portret swojej ukochanej Afryki, Hemingway odkrywa przed nami także samego siebie. Pomiędzy kolejnymi wyprawami mamy okazję posłuchać jego opinii na różne tematy, ze szczególnym uwzględnieniem literatury amerykańskiej, procesu twórczego i – bycia Ernestem Hemingwayem. Zielone wzgórza Afryki pod tym względem są prawdziwą perełką – autor portretuje w nich samego siebie, takim, jakim jest, albo przynajmniej takim, za jakiego chciał uchodzić. Z licznych anegdotek i autoironicznych komentarzy wyłania się obraz sympatycznego faceta, trochę może zadufanego w sobie, odrobinę impulsywnego, ale w gruncie rzeczy dobrego, miłego człowieka obdarzonego ciekawym poczuciem humoru i wielkim sercem.

Choć tych, którzy oczekują wartkiej akcji i sensacyjnych zdarzeń, Zielone wzgórza Afryki mogą rozczarować, to nie da się jednak zaprzeczyć, iż książka w stu procentach wypełnia cele postawione jej przez autora – pokazuje Czarny Ląd takim, jakim Hemingway widział go i kochał, dokumentuje autentyczne wydarzenia i portretuje ludzi, jakich noblista spotkał na swojej drodze. Szczególnie zaś powieść powinna przypaść do gustu tym czytelnikom, którzy mają ochotę bliżej poznać samego autora i jego spojrzenie na świat – jego ciepły, choć nieco kąśliwy autoportret będzie dla nich prawdziwą gratką.

Powyższy tekst ukazał się także na portalu Bookmania.com.pl

Przeczytaj także:

2 komentarze

~Laura 16 lipca 2013 - 19:18

Nie mogę się przekonać co do Hemingwaya. Może dlatego, że Stary człowiek i morze wynudził mnie po wsze czasy i teraz pozostało we mnie to złe wrażenie..

~Mila 16 lipca 2013 - 19:23

Hemingway ma dość specyficzny styl pisania i to mu trzeba przyznać. Nie każdemu ten styl będzie odpowiadał. Ale ja tam go wprost uwielbiam 🙂

Komentarze zostały wyłączone.