Przy okazji tego filmu przeczytałam gdzieś, że życie kobiety jest ponoć jak karmel. Słodkie, zmysłowe, pełne rozkoszy, ale czasami cholernie bolesne. Jeżeli zastanawiacie się, co jest bolesnego w karmelu, spieszę z wyjaśnieniem – bynajmniej nie chodzi o ból zębów. Karmel obok celów spożywczych nadaje się także do depilacji.
Ale wracając do tematu… Jest w tym zdaniu chyba trochę prawdy i w tym kontekście tytuł filmu wydaje się bardzo trafny – Karmel jest bowiem opowieścią przede wszystkim o życiu kobiet, o ich radościach, nadziejach, sekretach i lękach.