Jak powiedziałaby niezapomniana Irene Adler: lubię historie o detektywach. I detektywów. Takich w perfekcyjnie skrojonym płaszczu i myśliwskiej czapce. Tych z policji, z prywatnych agencji i amatorów, którzy za dnia uczą polskiego. Nawet takich wątpliwej urody i ze sztuczną nogą kuśtykających po Londynie. Brainy is the new sexy.
Dzisiaj też będzie o detektywie, ale zgoła innym od wszystkich. Takim, który nie bada tropów i nie szuka poszlak – tylko podąża tam, gdzie akurat zaprowadzi go przeznaczenie. Tudzież wszechświat. A jeśli przy okazji uda mu się rozwiązać jakąś zagadkę, to tylko się cieszyć.
Po raz kolejny Netflix uraczył nas rewelacyjnym serialem. Chociaż „rewelacyjny” to w tym przypadku pewnie pojęcie BARDZO względne. Dla mnie rewelacyjne były Fantastyczne zwierzęta, ale znam ludzi, którzy prawie na nich zasnęli i skwitowali całość słowem: głupoty. Strach pomyśleć, co powiedzieliby o nowej produkcji Netflixa… Pewnie orzekliby, że do reszty oszalałam, jeśli coś takiego mi się podoba. Nawet im się nie dziwię. Sama w połowie pierwszego odcinka byłam przekonana, że więcej niż kilkudziesięciu minut tego szaleństwa na raz chyba nie zniosę… Myliłam się. Potem byłam gotowa błagać o więcej.
W Holistycznej agencji detektywistycznej Dirka Gently’ego nie ma wprawdzie niewidzialnych zwierzątek, ale jest mnóstwo innych odjechanych rzeczy: atak rekina w pokoju hotelowym, dziewczynka uwięziona w ciele psa, banda punków żywiących się ludzką energią, magiczne żarówki, podróże w czasie, Elijah Wood jako boy hotelowy, wariatka z maczetą i najdziwniejsze morderstwo, o jakim kiedykolwiek słyszeliście. Absurd goni absurd, postaci są tak pokręcone, że nie wiadomo, czy bardziej irytują, fascynują czy przerażają… czysta przyjemność.
Kiedy już przyzwyczaisz się do szalonej morderczyni z maczetą i psów corgi zgłaszających się na komisariat, całość powoli zacznie nabierać sensu. Chociaż „sens” to chyba nie najlepsze słowo. Ale twórcy skutecznie wmówią ci, że poszczególne elementy tej dziwacznej układanki do siebie pasują – nawet jeśli będziesz musiał przyjąć to wszystko na wiarę. Nie sądzę, żebyś miał coś przeciwko. Prawdopodobnie nawet bardziej niż kryminalna zagadka będą cię zajmować ekscentryczne postaci, każda lepsza od poprzedniej.
Boję się powiedzieć cokolwiek więcej, bo bardzo łatwo tu o spoilery. Prawdopodobnie już zdradziłam trochę zbyt wiele. Ale jedno mogę zagwarantować – na pewno będziesz sobie zadawać pytanie, na jakich nielegalnych środkach trzeba być, żeby napisać taką pokręconą historię. Holistyczna agencja detektywistyczna Dirka Gently’ego to ekranizacja książki Douglasa Adamsa (który zresztą pracował przy Doktorze Who), więc może jego należałoby o to zapytać. Zresztą, to nie pierwsza ekranizacja opowieści o Dirku. Kilka lat temu Brytyjczycy zrobili już swoją wersję, ze Stephenem Manganem w roli głównej i Helen Baxendale, kobietą znaną szerzej jako Emily, żona Rossa. Przyznam, że jestem ciekawa, jak im to wyszło. W połączeniu z typowo brytyjskim humorem to mogłaby być prawdziwa perełka…
Lubię detektywów, nawet, a może zwłaszcza, tych ekscentrycznych. Dirka też polubiłam. I podejrzewam, że podobnie będzie z wami.