Odkąd kino weszło w fazę dźwiękową, sporą część pracy aktora wykonuje jego głos. Niektórych aktorów właśnie przede wszystkim za charakterystyczny głos kochamy. Prawdopodobnie każdy z nas znajduje dla siebie w show biznesie choć jedną taką postać, która mogłaby do niego mówić i mówić, i niczego więcej już by do szczęścia nie było potrzeba… Na szczęście ktoś wpadł na to, że niektórych aktorów uwielbiamy nie tylko oglądać, ale i słuchać – i w pewnym momencie gwiazdy światowego kina zaczęły nagrywać audiobooki.
To będzie wpis nieco dyskryminujący, bo faworyzuje przede wszystkim tych miłośników literatury, którzy dość dobrze radzą sobie z językiem angielskim. Jeżeli na rodzimym rynku znajdę kogoś poza Żebrowskim, kto się do bardzo klimatycznego czytania audiobooków nadaje, być może powstanie również taki wpis o naszych gwiazdach… Ale tymczasem zostańmy w gronie osób pięknie czytających po angielsku – często zresztą z pięknym brytyjskim akcentem.
Tom Hiddleston czyta High Rise J. G. Ballarda
Człowiek, który wymyślił, żeby aktor grający główną rolę w adaptacji powieści nagrywał też do niej audiobooka, najzwyczajniej w świecie był geniuszem. Zwłaszcza, kiedy tym aktorem jest Tom Hiddleston. Tom co prawda najlepiej nadaje się do czytania romantycznej poezji, ale dystopijny thriller z lat 70 w jego ustach brzmi niemal równie dobrze. High Rise oferuje ciekawe spojrzenie na społeczeństwo i samorzutnie tworzące się w nim podziały i patologie, wpisując to wszystko w metaforyczny obraz wysokiego mieszkalnego budynku zaludnionego przez ścierające się ze sobą rozmaite warstwy społeczne. Jeśli podobał wam się film, koniecznie sprawdźcie książkę, według wielu osób materiał wyjściowy jest jeszcze lepszy!
Armie Hammer czyta Tamte dni, tamte noce André Acimana
W przeciwieństwie do filmu powieść Tamte dni, tamte noce (Call me my your name) nie jest bynajmniej arcydziełem… Ma wszystkie wady opowieści o nastolatkach, które James Ivory szczęśliwie wykreślił ze scenariusza, adaptując materiał wyjściowy: bywa bardzo pretensjonalna i przepełniona egzaltowanymi rozmyślaniami 17-latka zakochanego pierwszy raz w życiu. Jakby tego było mało, polskie tłumaczenie było chyba robione „na już”, byle zdążyć do premiery filmu, więc tym trudniej przez nie przebrnąć co bardziej wymagającym czytelnikom. Ale nie martwcie się. Prosta zasada mówi, że wszystko brzmi lepiej po angielsku – i w tym przypadku to prawda, zwłaszcza, że tekst trafił w usta Armiego Hammera, a przy jego głosie nawet czytanie listy zakupów byłoby fascynujące i zmysłowe. Jeśli włoski wakacyjny romans urzekł was na ekranie i macie ochotę jeszcze trochę pozostać w tych klimatach, polecam posłuchać Armiego.
Nicole Kidman czyta Do latarni morskiej Virginii Woolf
Czy może być coś lepszego niż sama Virginia Woolf czytająca na głos własną książkę? Takiego rarytasu już raczej nie dostąpimy, ale możemy sięgnąć po next best thing – audiobooka nagranego przez nagrodzoną Oscarem właśnie za rolę Virginii Woolf Nicole Kidman czytającą To the Lighthouse. Subtelny, kojący głos Nicole nadaje się do tego świetnie, a niewątpliwie zaletą jest w tym przypadku też jej więź emocjonalna z samą autorką, głębokie zrozumienie postaci, w którą już się wcielała, a przez to także jej tekstów.
Anne Hathaway czyta Czarnoksiężnika z Krainy Oz L. F. Bauma
Powiedzieć, że Anne Hathaway „czyta” ten amerykański klasyk, to stanowczo za mało. Anne nie tylko jest tu narratorką, ale też po prostu gra – z fantazją (i mając przy tym sporo frajdy) konstruuje głosem poszczególne postaci, nadając im niepowtarzalnego charakteru. Jej barwna interpretacja świetnie nadaje się do słuchania przez dzieci, ale i nieco starszym odbiorcom może dać sporo radości. Zwłaszcza, że większość z nas kojarzy tę opowieść przede wszystkim w formie filmowej – sięgnięcie po oryginalny tekst może być ciekawym doświadczeniem!
Benedict Cumberbatch czyta Pamiętniki Casanovy Giacomo Casanovy
Kto powiedział, że dorośli nie potrzebują, żeby ktoś czasem poczytał im na dobranoc? Romanse, skandale, pojedynki, seks, piękne kobiety – i opowieści o tym wszystkim czytane niesamowitym, głębokim głosem Cumberbatcha… Czy może być coś lepszego niż jeden z najbardziej ikonicznych bohaterów literatury ożywiony jednym z najbardziej ikonicznych głosów współczesnego kina? Po takiej dawce wrażeń kolorowe sny gwarantowane!
Claire Danes czyta Opowieść podręcznej Margaret Atwood
Claire Danes być może nie byłaby moim oczywistym wyborem akurat do czytania tej powieści… Mam ją raczej w pamięci jako specjalistkę od przerysowanych ról, a tutaj bohaterka snuje swoją ponurą opowieść jednak nieco apatycznie, gdzieś na granicy pomiędzy pielęgnowaniem i duszeniem w sobie ostatniej iskierki nadziei w chorym, dystopijnym świecie fanatycznych mężczyzn i kobiet sprowadzonych do roli reprodukcyjnych niewolnic. Ta ciągle przerażająco aktualna powieść sama w sobie ma niesamowitą siłę wyrazu, jeśli jeszcze jej nie czytaliście, a jesteście fanami Claire Danes – może warto posłuchać?
Colin Firth czyta Koniec romansu Grahama Greene’a
Wyobrażacie sobie lepszego kandydata do głośnego czytania brytyjskiego romansu z czasów drugiej wojny światowej niż prawdziwy brytyjski gentleman? Koniec romansu (The End of the Affair) to klasyczny miłosny trójkąt: dwóch przyjaciół i żona jednego z nich, uwikłani w sieć sekretów, pragnień i dramatycznych decyzji. Na podstawie tej powieści był już zresztą film z Ralphem Fiennesem i Julianne Moore, więc jeśli w takiej formie historia przypadła wam do gustu, oryginał w ustach Colina też skradnie wasze serce.
Dan Stevens czyta Frankensteina Mary Shelley
Dan Stevens ewidentnie lubi czytać na głos. Ten przeuroczy brytyjski aktor jest prawdziwym specjalistą od audiobooków – po wpisaniu jego nazwiska na stronie audible.com dostaniemy listę kilkudziesięciu nagranych przez niego książek przeróżnych autorów, od Dickensa przez Agathę Christie i Iana Fleminga aż po współczesne powieści Zafona. Z całej tej listy wybrałam dla was Frankensteina, bo to prawdziwy klasyk, ale tak jak prawie każdy zna postać szalonego naukowca i stworzonego przez niego potwora, tak zaskakująco mało osób sięga do tekstu źródłowego. A zdecydowanie warto to zrobić – wielu fanów klasycznych horrorów może się mocno zdziwić, jak bardzo oryginalny tekst Mary Shelley różni się od wykreowanej przez Borisa Karloffa i jego naśladowców wizji milczącego, mrocznego potwora. Nawet dziennikarze „The Sun” się ostatnio zdziwili, abo dopiero zdziwią, kiedy ktoś im wreszcie wytłumaczy, że jak idioci podśmiewują się z ludzi, którzy w przeciwieństwie do orłów brytyjskiego dziennikarstwa rzeczywiście ZROZUMIELI ten utwór. Powieść Mary Shelley oferuje zdecydowanie głębsze spojrzenie na naukowca, który chciał się bawić w stwórcę, nie przewidziawszy konsekwencji swoich czynów, i na jego Stworzenie, początkowo dobre i o czystym sercu, zamienione w potwora przez ludzką wrogość i odrzucenie.
Nadal pozostaję najwierniejszą i nieprzejednaną fanką książek papierowych, ale nawet ja muszę przyznać, że audiobooki to jeden z lepszych wynalazków ludzkości – zwłaszcza dla kogoś, kto ciągle żyje w biegu albo w pracy nadwyręża oczy do tego stopnia, że wieczorami chciałby już ich nie otwierać. Ale audiobooki są nie tylko praktyczne, to też czysta przyjemność obcowania nie tylko z samym tekstem, ale i niekiedy mistrzowską jego interpretacją.
To powiedziawszy, życzyłabym sobie, wam i wszystkim miłośnikom kina i literatury, żeby najlepsi aktorzy o najpiękniejszych głosach nagrywali audiobooki na potęgę!