Kadr z serialu Luke Cage, 2018.

Luke Cage: wszystkie 4 zalety drugiego sezonu

by Mila

Kuloodporny Luke Cage niespecjalnie należy do grona moich ulubionych superbohaterów… Ale w pierwszym sezonie serialu bardzo klimatyczna, osadzona w Harlemie i naszpikowana problemami czarnoskórej społeczności opowieść wniosła coś świeżego na marvelową mapę ekranizacji komiksów. Luke Cage powraca właśnie z drugim sezonem – ale choć dalej zachowuje swój specyficzny klimat, nie będę udawać, że się tym razem nie nudziłam.

Prawie wszystkie netflixowe seriale Marvela mają problem z długością i tempem – zazwyczaj spokojnie dałoby się skrócić sezon o dwa, czasem nawet trzy odcinki. Druga odsłona Luke’a Cage’a idzie tu chyba na jakiś rekord. Liczy sobie 13 odcinków, z czego pierwszych 6 jest koszmarnie nudnych, a pozostałe też mają sporo zbyt wolnych momentów. A gdyby jeszcze nudy było mało, dostajemy dawkę irytacji, kiedy naszego obrońcę Harlemu odwiedza najbardziej znienawidzony główny bohater w historii marvelowej telewizji – Danny Rand we własnej osobie. Naprawdę jeszcze tylko jego tam brakowało…

Kadr z serialu <em>Luke Cage</em>, 2018.

Danny, weźże zostań we własnym serialu! Kadr z serialu Luke Cage, 2018.

Nie będę ukrywać, to było ciężkie i dłużące się 13 godzin. I w dodatku dość niespójne, bo w połowie serial trochę jakby zmienił koncepcję i styl. Ale nie mogę powiedzieć, żeby drugi sezon Luke’a Cage’a był w całości zły… Nie będę się więc dłużej nad nim pastwić, tylko przewrotnie pokażę wam jego zalety. A dokładnie: wszystkie jego 4 zalety.

Kultura Jamajki

W tym sezonie jednym z głównych oponentów Luke’a Cage’a jest pochodzący z Jamajki gangster działający pod pseudonimem Bushmaster. A to znaczy, że nagle w serialu pojawia się mnóstwo postaci mówiących w jamajskiej odmianie angielskiego – i jest to przezabawne. Przez pierwszą połowę sezonu twierdziłam nawet, że jest to jego najciekawszy element… Ale bohaterowie z Jamajki przynoszą ze sobą więcej, niż tylko zabawną gramatykę i wymowę. Na ścieżce dźwiękowej pojawia się sporo reggae, Bushmaster w pewnym momencie otwarcie robi nam całkiem ciekawy wykład o historii ludu Maroni, a dość ważny wątek serialu koncentruje się wokół mocno alternatywnej medycyny i ludowych rytuałów z wykorzystaniem podejrzanych ziółek. Może nie jest to jakaś wybitnie pogłębiona lekcja kultury Jamajki, ale zdecydowanie dodaje opowieści sporo kolorytu.

Kadr z serialu <em>Luke Cage</em>, 2018.

Kadr z serialu Luke Cage, 2018.

Dużo silnych kobiet

Mogłoby się wydawać, że opowieść o dwumetrowym, kuloodpornym, nieludzko silnym, czarnoskórym i zadającym się z gangsterami facecie z Harlemu będzie aż kipieć testosteronem… Ale twórcy sprawnie równoważą tu pierwiastek męski, wprowadzając na drugi plan dużo ciekawych i silnych postaci kobiecych. Na szczególną uwagę zasługują tu przede wszystkim nieugięta detektyw Misty Knight i balansująca na granicy szaleństwa Mariah Dillard. Ta ostatnia daje zresztą tak brawurowy popis, że chwilami aż chce się przyklasnąć wcielającej się w tę rolę Alfre Woodard – by za moment zupełnie kwestionować jej zdolności aktorskie. Mariah Dillard rządzi tym sezonem i trudno obok niej przejść obojętnie. Ale skoro już mówimy o fajnych babkach, trochę szkoda, że ulubiona pielęgniarka superbohaterów Claire Temple zostaje w połowie sezonu oddelegowana do mamusi i na tym kończy się jej rola… Nie było to specjalnie konstruktywne zagranie i trochę widać, że scenarzyści chcieli się jej pozbyć, żeby nie zawadzała, kiedy Luke będzie zaprowadzał swoje porządki na dzielni…

Kadr z serialu <em>Luke Cage</em>, 2018.

Nowa królowa Harlemu. Kadr z serialu Luke Cage, 2018.

Wyraźny komentarz społeczny

Seriale Marvela mają dużo do powiedzenia na temat istotnych społecznych kwestii i Luke Cage nie jest tutaj wyjątkiem. W poprzednim sezonie twórcy wzięli na warsztat przestępczość i niewesołe perspektywy wielu młodych czarnoskórych mężczyzn. Teraz ten temat jest kontynuowany, ale dostajemy też bardzo wyraźny głos w sprawie przemocy domowej, przemocy seksualnej i sytuacji wielu pozbawionych wsparcia samotnych matek. Sporo miejsca jest też poświęcone trudnym relacjom rodziców z ich dorosłymi dziećmi – i temu, czy pewne błędy z przeszłości da się jeszcze naprawić.

Kadr z serialu Luke Cage, 2018.

Upadek bohatera

Jest taki słynny cytat z Mrocznego rycerza mówiący o tym, że albo umierasz jako bohater, albo żyjesz dostatecznie długo, żeby stać się złoczyńcą… Póki co, Luke Cage wydaje się niezniszczalny i nieśmiertelny, nic więc dziwnego, że twórcy zaczynają eksplorować ciemniejszą stronę jego charakteru. Do tej pory mieliśmy do czynienia z bohaterem, który chce po prostu robić swoje i najchętniej unikałby związanego z tym rozgłosu. Teraz zaś obserwujemy nie tylko, jak Luke robi się coraz bardziej porywczy i wybuchowy, ale także jak zaczyna czerpać niepokojącą przyjemność z używania siły i z władzy, jaką dają mu kuloodporna skóra i potężne pięści. Nie jest to może nagły przeskok do roli czarnego charakteru, ale zwłaszcza pod koniec sezonu jego decyzje są zastanawiające i zapowiadają ciekawy kierunek rozwoju postaci w kolejnych sezonach.

Jeśli spodobał wam się klimat Luke’a Cage’a, to drugi sezon serialu raczej nie powinien was mocno rozczarować – chyba, że wy też odczujecie zaburzone tempo fabuły i dość nudny scenariusz kilku pierwszych odcinków. Może po prostu na wszelki wypadek przed kilkuodcinkowym maratonem zróbcie sobie mocną kawę.

Przeczytaj także: