Kino zimnych krajów północy do lekkich i przyjemnych raczej nie należy. Jak twierdzą niektórzy – wszystko to wina niskich temperatur i braku słońca. Nie jest moją intencją rozpisywanie się o związku światła słonecznego z występowaniem depresji czy ilością samobójstw, bo i nie o depresyjności samych Finów miałam opowiadać, a o filmie. Prawdą jest jednak, że Kraina mrozu swoją nieco mroczną wymową i depresyjną atmosferą idealnie się wpisuje w mroźny krajobraz fińskiego kina.
Fabuła Krainy mrozu to dość niepokojący (żeby nie powiedzieć: z każdą chwilą coraz bardziej przerażający) ciąg wydarzeń, destrukcyjna reakcja łańcuchowa bezwzględnie wciągająca i miażdżąca przypadkowych ludzi, którzy mieli pecha znaleźć się na jej drodze. Wszystko zaczyna się w momencie, w którym młody narkoman fałszuje banknot o nominale 500 euro i w sklepie ze sprzętem płaci nim za magnetofon. Sprzedawca wymienia falsyfikat na towar u swojego dostawcy, który następnie zostaje złapany na próbie płatności fałszywym banknotem. Potem jest już tylko gorzej. Kolejne osoby zostają wplątane w niedający się zatrzymać ciąg wydarzeń, tracąc przy tym dobytek, wolność, zdrowie, a nawet życie. I nic już nie jest takie, jak przedtem.
Kraina mrozu w mocny sposób pokazuje, jak nasze działania wpływają na innych ludzi, nawet tych niekoniecznie znanych nam z imienia i nazwiska. Każdy nasz krok, każde słowo, każda decyzja może zmienić nie tylko bieg naszego własnego życia, ale i los kogoś, z kim skrzyżowaliśmy drogę, choćby jedynie przypadkiem i na krótką chwilę. Jeśli to sobie uświadomić, wrażenie odpowiedzialności, jakie nagle spada na nasze barki, jest przytłaczające. Całości depresyjnej wymowy filmu dopełnia dodatkowo mroczna sceneria i ciężkie, realistyczne sceny.
Kraina mrozu jest w zasadzie filmem o przetrwaniu, odpowiedzialności za czyny własne i konsekwencje działań innych, a także o trudzie wybaczania. Wbrew pozorom jest to też film o nadziei. Nie jest to może nadzieja dostrzegalna na pierwszy rzut oka, być może są to jedynie okruchy nadziei… Ale nie da się zaprzeczyć jej istnieniu, tak jak nie da się zaprzeczyć słowom, które moim zdaniem całkiem trafnie podsumowują cały film: „Ale musimy wierzyć, że w końcu wszystko będzie dobrze. W przeciwnym razie, nic nie ma sensu”.