Ostatni dzień roku to chyba czas na podsumowania…
Z punktu widzenia bloga nie mam się specjalnie czym chwalić. Zaskakująco mało pisałam o filmach, choć kilka zrobiło na mnie całkiem spore wrażenie i chociaż zapuściłam się na nowe i ciekawe ścieżki. Z książkami było nieco lepiej, chociaż czytelniczemu wyzwaniu nijak nie udało mi się podołać, właściwie za sukces można uważać to, że dobrnęłam dokładnie do połowy… Z niewielu kulturalnych przyjemności udało mi się zdać w tym roku relację…
Udało mi się natomiast przejść w tym czasie bardzo przyspieszony kurs z finansów, prawa, budownictwa, dekoracji wnętrz i zarządzania swoim małym królestwem. Nie mówiąc już o godzinach spędzonych na planowaniu optymalnego rozmieszczenia w tymże królestwie całego, zaskakująco nawet dla mnie obfitego księgozbioru.
Ale mimo zaniedbania spraw blogowych był to całkiem dobry rok. Leo wciąż wprawdzie nie dostał Oscara, ale za to nowy Mad Max i nowe Gwiezdne Wojny stanęły na wysokości zadania. Był to rok całkiem dobrych seriali – wciąż zbieram się po 5 sezonie Homeland, trudno mi się też rozstać z Downton Abbey, które odcinkiem świątecznym na dobre pożegnało się ze swoimi widzami. Był to rok Jona Snowa, który nie wie, czy żyje, a książkowo rok odnalezionego Hłaski i zupełnie świeżych wydań Bukowskiego, rok Dziewczyny z pociągu i Maryli Szymiczkowej z jej Tajemnicą domu Helclów, o której nie omieszkam wkrótce powiedzieć kilku ciepłych słów, bo jest to książka tak krakowska, tak specyficzna i tak zachwycająca, że nie sposób ją przemilczeć. No i oczywiście – był to rok, w którym Stellan Skarsg?rd marzł na dachu kamienicy dosłownie kilka metrów ode mnie, więc jakże mogłabym cokolwiek złego o tym roku powiedzieć?
2016 pod wieloma względami zapowiada się równie nieźle. Już na wstępie przywitają nas Tarantino i Inarritu, Marvel co chwilę będzie mnie czymś rozpieszczał, przyjdzie czas na Burtona, Księgę Dżungli, Sherlocka w niecodziennej codziennej odsłonie… będzie na co czekać i czym cieszyć oko.
W tym Nowym Roku życzę: panu diCaprio ? upragnionego Oscara; wszystkim czytelnikom i sympatykom bloga – samych dobrych i pięknie wydanych książek, świetnych filmów i niezapomnianych kulturalnych przeżyć; a sobie – po prostu czasu na wszystkie lektury i filmy, które chodzą mi po głowie.
Szczęśliwego Nowego Roku i do zobaczenia w 2016!