Będą spoilery. Ale hej – mówimy o historii. Oburzanie się na spoilery w postaci powszechnie znanych faktów historycznych to już chyba ignorancja.
Gra tajemnic wprawia mnie w pewną konsternację. Jak na oscarowego kandydata przystało, jest to film całkiem dobry… Ale obok naprawdę mocnych punktów, znajdujemy w nim również rozwiązania… nieco osobliwe. Trudno też właściwie stwierdzić, co było głównym motywem powstania tego filmu.
Na pewno nie było to pragnienie skrupulatnego odwzorowania historycznego biegu wydarzeń ani oddanie sprawiedliwości wszystkim, którzy do sprawy Enigmy dorzucili swoje trzy grosze. Po raz pierwszy chyba nasze święte narodowe oburzenie i okrzyki, że nas w świecie lekceważą i pomijają, zamiast mnie irytować, wydają mi się całkiem zrozumiałe…
Czy jest to prawdziwa i wierna biografia? Trudno powiedzieć. Wygląda na to, że fakty z życia Turinga się zgadzają, ale z jakichś powodów Benedict Cumberbatch nadał swojemu bohaterowi bardzo wyraźne rysy kogoś z zespołem Aspergera… Mimo że nazwisko Turinga w kontekście tego zaburzenia pojawia się właściwie tylko w niejasnych spekulacjach dwóch rozgrzebujących przeszłość naukowców, a nie brakuje też głosów, że prawdziwy Turing był osobą raczej dość ciepłą, może trochę ekscentryczną, ale niezbyt podobną do zupełnie nieradzącego sobie z zasadami życia społecznego bohatera stworzonego przez Cumberbatcha.
Nie jest to też – jak głoszą niektórzy – żadna jawnie homoseksualna propaganda (cokolwiek miałoby to znaczyć). Wątek orientacji seksualnej Alana Turinga nie wybija się wcale na pierwszy plan – choć z racji tego, jak potoczyły się jego losy w konserwatywnym państwie surowo karzącym mniejszości, można by przecież z niego uczynić ciemiężonego bohatera – seksualność genialnego matematyka nie dominuje narracji, wspomina się o niej subtelnie i tylko za pomocą słów. Niby wiemy, kogo Turing kochał i kto go pociągał, ale twórcy powstrzymują się od wścibskiego zaglądania mu do sypialni i podglądania go w intymnych momentach.
Czym więc właściwie jest Gra tajemnic? Można odnieść wrażenie, że to swego rodzaju próba zrehabilitowania bohatera narodowego, oddania hołdu i sprawiedliwości komuś, kto mimo swoich niewątpliwych zasług dla ojczyzny, w wyniku krzywdzących uprzedzeń przez tę samą niewdzięczną ojczyznę został skazany, publicznie upokorzony, dotkliwie skrzywdzony, a w końcu doprowadzony do samobójstwa. Premier zdążył już za to przeprosić, królowa już Turinga ułaskawiła (!), może teraz w oczach szerokiej publiczności trzeba było go jeszcze „oczyścić”… Może to i ważne z punktu widzenia społeczeństwa – ale co to właściwie zmienia dla Turinga, który cierpiał tak bardzo, że aż zdecydował się to cierpienie samodzielnie i nieodwracalnie przerwać?
Współczesnemu społeczeństwu Gra tajemnic ma do powiedzenia całkiem sporo – o prawach mniejszości seksualnych, o dyskryminacji kobiet, o braku zrozumienia, o bezmyślnej przemocy wobec tych, którzy choć trochę odstają od reszty… Bo chociaż już nie skazujemy homoseksualistów za „nieobyczajne czyny” i nie zakładamy, że szczytem intelektualnych możliwości kobiety jest zostanie sekretarką, to w takiej czy innej formie uprzedzenia i dyskryminacja mają się w naszym cywilizowanym świecie przerażająco dobrze.
Ciekawym rozwiązaniem jest w Grze tajemnic równoczesne opowiadanie historii Turinga w trzech różnych perspektywach czasowych. Przyglądamy się więc nastoletniemu odrzuconemu chłopcu, który boleśnie doświadcza pierwszej zakazanej miłości i pierwszej utraty, co pozwala nam po części zrozumieć późniejsze wybory i zachowania Turinga. Obserwujemy go podczas najbardziej satysfakcjonujących dokonań zawodowych, by za chwilę znaleźć się oko w oko z momentem jego upadku i największego załamania. Wszystko to razem tworzy złożony portret naprawdę wyjątkowego człowieka, któremu przyszło żyć w szczególnie trudnych czasach. Trochę mu współczujemy, trochę go podziwiamy, chwilami nas bawi, chwilami doprowadza do szału… Ale Cumberbatch, który ma przecież doświadczenie w portretowaniu różnego rodzaju odrzucanych ekscentryków, i młody, ale naprawdę zdolny Alex Lawther wśród tych wszystkich emocji budują postać zaskakująco spójną i z łatwością trafiającą wprost w serca widzów.
Gra tajemnic budzi we mnie jednak pewną konsternację. Z jednej strony przekonująco przemawia do mnie emocjonalnie, ale z drugiej – trochę mnie niepokoi myśl o tym, ile w tym sięgającym do historii filmie rzeczywiście jest prawdy… Tej głośno komentowanej, o Enigmie, ale i tej, o której tylko garstka pamiętających Turinga osób mogłaby coś opowiedzieć. Jaki był, jak odnosił się do ludzi, jak się zmieniał pod wpływem trudnych doświadczeń… A jeśli prawdy jest tu niewiele – to kto, dlaczego i po co nakreślił scenariusz właśnie w taki sposób? Może to jednak jest jakiś rodzaj propagandy… tylko zgoła innej, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka.
1 komentarz
Dla mnie to taki typowo Oscarowy produkt, który ma wszystko, żeby przykuć uwagę w trakcie seansu, ma wszystko, żeby krytycy się zachwycali i nic, co by sprawiło, że za miesiąc będzie się o nim pamiętać.
Komentarze zostały wyłączone.