Jeśli spojrzeć na plakat i skrócony zarys fabuły, Brooklyn mógłby się wydawać do bólu banalny i nudny. Być jak jeden z tych wiecznie odgrzewanych kotletów wśród melodramatów. Mamy tu w końcu młodą, zagubioną dziewczynę, która zostawia za sobą zieloną Irlandię i całą rodzinę i wyjeżdża na drugi koniec świata w poszukiwaniu lepszego życia. A kiedy już to życie znajdzie i zacznie je sobie układać według własnego pomysłu, tragedia wzywa ją z powrotem do domu i każe jej wybierać między stary i nowym, między miłością i odpowiedzialnością wobec bliskich. To mógłby być wyjątkowo banalny i naiwny film. Ale jakimś cudem wcale taki nie jest.
Oscary 2016
4 marca, niecały tydzień po rozdaniu Oscarów na ekrany polskich kin dostojnie i zmysłowo wkroczy Carol. Oznacza to, że przeciętny polski widz jeszcze przed seansem będzie miał na temat tego filmu wyrobione zdanie, a podpowiadać mu w tej kwestii będzie ilość statuetek, jaka na sześć oscarowych nominacji zostanie ostatecznie Carol przyznana. Ale to, czy Akademia w swej wspaniałomyślności postanowi docenić Cate Blanchett, Rooney Marę, reżysera, kostiumy, scenariusz i muzykę, nie ma tak naprawdę większego znaczenia… bo bez względu na werdykt Akademii Carol i tak ociera się o doskonałość.
Są takie pary aktorów, które chyba wybitnie lubią ze sobą pracować. Alan Rickman i Emma Thompson, którzy zagrali wobec siebie chyba wszystkie możliwe rodzaje bliskich relacji międzyludzkich. Johnny Depp i Helena Bonham Carter, których Tim Burton wiecznie upychał w swoich filmach – co przeważnie zresztą wychodziło tym produkcjom na dobre, bo chyba nikt tak nie czuje pokręconego burtonowskiego klimatu, jak ta dwójka ekscentryków. W ostatnich latach doczekaliśmy się kolejnej takiej pary… I o ile nie mówimy o Igrzyskach Śmierci albo X-menach, z dużym prawdopodobieństwem tam, gdzie jest Jennifer Lawrence, pojawi się też Bradley Cooper.
W pierwszym odruchu zamierzałam napisać, że jedną z naprawdę niewielu refleksji, jakie udało się we mnie wzbudzić Marsjaninowi, jest to, że Matt Damon z wiekiem robi się coraz ładniejszy. Ale chyba byłoby to trochę niesprawiedliwe. Bo nie tylko Matt Damon jest tu ładny. Cały film jest „ładny” i bardzo ładnie zrobiony. Tyle tylko, że poza tym niewiele więcej z niego wynika.
Pewnego dnia Lady Rose MacClare dowiaduje się, że jej macochą została Galadriela, a wyszczekana pomoc kuchenna o imieniu Daisy od dziś ma być jej siostrą. Nieco później, galopując przez las, Lady Rose poznaje Robba Starka z Winterfell, który nie tylko wcale nie jest martwy, ale wręcz prezentuje się wprost kwitnąco. Jakby sensacji było jeszcze mało, Bellatrix Lestrange farbuje się na chłodny blond i ze zwykłej dyni wyczarowuje naszej bohaterce złotą karocę… Tak w dużym skrócie zarysowuje się fabuła Kopciuszka według Kennetha Brannagha – przynajmniej w oczach kogoś, kto ogląda za dużo seriali i za dużo fantastyki.
Oscarowe szaleństwo rozpoczyna się na dobre. Gwiazdy dobierają dodatki do swoich olśniewających kreacji, ja nadrabiam zaległości i staram się wyrobić sobie zdanie o nominowanych filmach i aktorach, a i wy, drodzy czytelnicy, macie okazję podzielić się swoimi spostrzeżeniami i wytypować zwycięzców.
- 1
- 2