Czasem myślę, że jestem z innej planety. Albo może inaczej – przez całe życie czuję się jak kosmitka, ale czasem uderza to we mnie ze zdwojoną siłą… ostatnio przeważnie, kiedy czytam komentarze na Filmwebie.
Kino polskie
Ile przeciętny gimnazjalista jest w stanie zrozumieć z Pana Tadeusza? Biorąc pod uwagę fakt, że przeciętny gimnazjalista nawet tej książki nie otworzy – prawdopodobnie niewiele. Żebrowski do spółki z Lindą i Bachledą-Curuś co nieco może mu w filmie Wajdy wyjaśnią… Ale co poza mrówkami Telimeny i załatwiającym się w locie bocianem współczesny nastolatek z tego doświadczenia wyniesie, trudno powiedzieć.
Był taki moment w historii rodzimego kina, kiedy na polskie filmy lepiej było po prostu nie chodzić. Wybór pomiędzy bezdennie głupią komedią a bezwartościowym i na siłę usiłującym szokować filmem to w końcu żaden wybór. Ale na szczęście ten mroczny okres w polskiej kinematografii powoli chyba odchodzi w zapomnienie. Robimy coraz więcej naprawdę niezłych czy nawet świetnych filmów. Najlepiej co prawda wciąż wychodzą nam biografie i filmy oparte na prawdziwych wydarzeniach… i można by się pewnie zastanawiać, czy to rzeczywiście zasługa filmowców, czy jednak wszystkich tych nieprzeciętnych postaci, po których losy sięga ostatnio polskie kino… Ale dowodem na tę tendencję zwyżkową niech będzie choćby fakt, że wśród tych kilku polskich produkcji, które obejrzałam w ciągu ostatnich dwóch miesięcy, nie ma ani jednego, po którym żałowałabym zmarnowanego czasu.
Już od wczoraj na ekranach polskich kin gości Imagine – nowy film Andrzeja Jakimowskiego, twórcy m. in. Sztuczek i Zmruż oczy. Można go także zobaczyć w ramach festiwalu Off Plus Camera w Krakowie, podczas którego Imagine bierze udział w konkursie polskich filmów fabularnych. O sensie nazywania polskim filmem międzynarodowej koprodukcji nie zamierzam z nikim dyskutować. Tym jednak, co z radością zaraz uczynię, będzie odesłanie was do kin z moim błogosławieństwem. Bo naprawdę warto ten film zobaczyć.
Niemal cały tydzień zajęło mi sklecenie jakiejś w miarę sensownej myśli po obejrzeniu Drogówki. Choć mimo wszystko nie gwarantuję, że będzie to myśl, która cokolwiek wniesie w wasze życie.
Cieszę się, że wybierając się do kina, zapoznałam się nie tylko z idiotycznym zwiastunem prezentowanym w kinach – tym, który sugeruje, iż film będzie komedią kryminalną. Za ten zwiastun ktoś powinien porządnie oberwać, swoją drogą, bo jak tak dalej pójdzie, niedługo skuszeni bajkowym i uroczym trailerem zabierzemy pięcioletnią córkę do kina na historię o księżniczce, a na miejscu się okaże, że to ciężkie porno. Zaczyna mnie drażnić to, że jestem nieustannie okłamywana przez trailery. W każdym razie – drugi zwiastun Drogówki niewiele ma już na szczęście wspólnego z komedią, ale i on nie był mnie w stanie przygotować na to, co zobaczę. Poprzednie filmy Smarzowskiego też specjalnie nie dały rady. Nie, na Drogówkę najzwyczajniej w świecie nie da się być PRZYGOTOWANYM.
Mamy – jako naród – dwie zasadnicze wady. To znaczy – wad mamy znacznie więcej, ale te dwie akurat idealnie pasują mi do tekstu. Po pierwsze – nie rozumiemy pojęcia „fikcja”. Fikcja literacka, film fabularny… Takie proste słowa, a za nic się ich nie potrafimy nauczyć. Po drugie – na kilometr zalatuje od nas nietolerancją. W stosunku do wszystkiego i wszystkich. Najbardziej zaś do tych, którzy nam tę nietolerancję usiłują wytknąć. Jeśli do tego wszystkiego dorzucić jeszcze nasze dumne, narodowe pieniactwo, trudno się właściwie dziwić, że z najprostszych powodów wybuchają ogólnonarodowe afery.
Są takie filmy, które zmieniają życie. Rozgniatają mózg na ścianie. Czynią człowieka nienormalnym. A przynajmniej nic już po nich nie jest takie, jakie było. I jednym z nich jest Hydrozagadka.
Filmów pokroju Hydrozagadki dzisiaj już się w Polsce nie robi. Może i dałoby się osiągnąć podobny poziom totalnego absurdu, może i konwencję parodii komiksów i filmów o superbohaterach dałoby się utrzymać… Ale podrobienie ducha i smaczków rodem z roku 1970 byłoby zadaniem szalenie trudnym. Spreparować masę technicznych niedociągnięć i nie przesadzić przy tym – mogłoby być równie ciężko.
- 1
- 2