Co wie o tobie twój smartfon?

by Mila

Jest taki włoski film, który z miejsca wkradł się na listę moich ulubionych. I chyba nie tylko moich, zważywszy, że jest lipiec, a w jednym z krakowskich kin nieprzerwanie grają go co najmniej od stycznia. Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie, bo o tym filmie mowa, sprawi, że zaczniecie się bać swojego własnego telefonu. Chociaż i bez filmu jest się czego bać.

Cała fabuła opiera się na dość ryzykownym pomyśle na towarzyską grę. Podczas kolacji w gronie znajomych wszyscy kładą swoje komórki na stole i dzielą się na głos każdym SMS-em, mailem, telefonem, zdjęciem i wszystkim, co w ciągu wieczoru trafi na ich skrzynkę. A biorąc pod uwagę to, że przy stole siedzą prawie same małżeństwa, taka gra to prosty przepis na katastrofę. I na rewelacyjny film. Serio, po raz tysięczny polecam.

Kiedy po raz pierwszy widziałam ten film w styczniu, poczułam całkiem chyba zrozumiałą ulgę, że aktualnie nie jestem w żadnym związku i mnie te wszystkie paskudne zdrady i kłamstwa nie dotyczą. Kiedy pół roku później obejrzałam go jeszcze raz, obudziła się we mnie perwersyjna chęć zagrania w taką grę ze znajomymi. Prawdopodobnie dlatego, że jak lord Varys lubię dużo wiedzieć o innych. I dalej nie widzę w niej dla siebie zbyt dużego ryzyka… najbardziej pikantną rzeczą, jaka mogłaby trafić w ciągu takiego wieczoru na moją skrzynkę odbiorczą, są chyba ploteczki o ludziach z liceum. Wiecie, wesołe życie introwertyka. Mogłoby się wydawać, że jeśli nie prowadzę z nikim sekretnej i emocjonującej korespondencji, mój telefon nie zdradzi nic kompromitującego. Ale czy na pewno…?

Kadr z filmu „Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie”, reż. Paolo Genovese, 2016.

Czy w ogóle zdajemy sobie sprawę z tego, ile rzeczy „wie” o nas nasz smartfon?

Dokładnie wie, gdzie jesteś
Wszyscy chyba rozumiemy, że dzięki telefonowi z GPS-em można określić nasze aktualne położenie i śledzić, dokąd idziemy. Ale czy wiecie, że Google jest w stanie precyzyjnie odtworzyć nasze trasy i odwiedzane miejsca aż do kilku lat wstecz…? Sprawdzałam – mój smartfon doskonale pamięta, w których kinach byłam w ciągu ostatniego miesiąca. Jeśli jesteście wystarczająco odważni i macie konto na Gmailu, kontrowersyjną funkcję możecie przetestować tutaj – ale jeśli zdarza wam się regularnie odwiedzać kochankę, może nie bawcie się tą opcją w obecności żony… Chociaż tak zupełnie serio, warto tam chyba zajrzeć, skasować całą historię i powyłączać wszystkie opcje śledzenia. Ktokolwiek wymyślił tę funkcję, zapomniał chyba, że właśnie realizuje mokry sen każdego stalkera. I wręcza narzędzie inwigilacji chorobliwie zazdrosnym partnerom.

Wie, kogo znasz i kogo lubisz
Nie masz czasem wrażenia, że aplikacje takie jak LinkedIn albo Instagram lepiej od ciebie wiedzą, z kim utrzymujesz kontakt? Mój Instagram na przykład notorycznie sugeruje, że powinnam zacząć obserwować jednego z wykładowców ze studiów podyplomowych. Z którym kiedyś wymieniłam może ze dwa maile w sprawie oceny semestralnej. Ale ewidentnie to wystarczy, żeby telefon całe lata później pamiętał, że facet rzekomo należy do kręgu moich kontaktów.

Smartfon wie nie tylko to, z kim się kontaktujesz, ale też z kim rozmawiasz najczęściej. Jeśli więc nie potrafisz zdecydować, kto jest aktualnie twoim najlepszym przyjacielem, zapytaj smartfona. On będzie wiedział.

Zna twoje hasła…
…a często i zawartość konta bankowego. I weź tu człowieku zgub telefon!

Wie, co lubisz, jak się czujesz i kim jesteś
Wie, kiedy słuchasz smutnych piosenek. I czego szukałeś w sieci. Pamięta, kiedy i na co narzekałeś na Facebooku. A twoja inteligentna klawiatura wie, jakich słów i w jakich kombinacjach używasz najczęściej. Gdyby tylko komuś się zechciało, prawdopodobnie na podstawie naszej aktywności w sieci potrafiłby stworzyć nam wirtualnego klona. Pamiętacie Donnę z Suits i jej cięte riposty zamknięte w małym pudełeczku? Albo odcinek Black Mirror z Domhnallem Gleesonem, gdzie wirtualny klon wchodzi w rolę zmarłego faceta? To, na ile twój smartfon potrafi zinterpretować te wszystkie dane, jest kwestią otwartą. Ale na pewno posiada ich wystarczająco dużo, żeby ktoś w miarę przenikliwy potrafił cię rozgryźć w pięć minut.

Kadr z filmu „Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie”, reż. Paolo Genovese, 2016.

Jeden z bohaterów Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie miał więc zupełną rację, mówiąc, że telefon to taka nasza czarna skrzynka. Nawet jeśli nie ukrywasz romansu z sąsiadką ani nie przechowujesz w smartfonie swoich nagich fotek, myśl o tym, że ktoś niepożądany mógłby z łatwością dowiedzieć się o tobie tak dużo, prawdopodobnie wywołuje jakiś dyskomfort…

A jednak cały czas odczuwam niewyjaśnioną ochotę zagrania w taką grę. Wiecie, niektórzy ludzie lubią patrzeć, jak świat płonie. Nie sądzę jednak, żeby znajomi chcieli się na to zgodzić… nie są samobójcami, a większość z nich widziała ten film. Pozostaje mi więc chyba po raz trzeci pójść do kina na Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie. Jeszcze grają. A świat tam płonie zaiste malowniczo.

Przeczytaj także:

1 komentarz

Wysoki Poziom Kultury 7 lipca 2017 - 18:04

Fantastyczny film ? polecam go komu tylko mogę. Chociaż też jestem nieciekawym człowiekiem, który nie ma przewinień do ukrycia, to przerażające jest to, że nowoczesne technologie, rejestrują aż tyle naszych działań, że po wszystkim zostanie jakiś ślad.

Pozdrawiam 🙂

Komentarze zostały wyłączone.