Celebrity crush – dlaczego zakochujemy się w aktorach?

by Mila

Wbrew pozorom odpowiedź na pytanie zawarte w tytule tego tekstu wcale nie brzmi: bo są przystojni i wielu z nich ma brytyjski akcent. To oczywiście też jest prawda, ale tym razem chciałabym się przyjrzeć zjawisku z nieco innej strony… Kiedyś pisałam już o korzyściach płynących z fangirlingu – dziś jednak spróbujmy się zastanowić nad jego przyczynami. Co takiego daje nam celebrity crush i zakochiwanie się w sławnych ludziach, że tak wiele osób ulega tego typu fascynacjom?

Nie mam pojęcia, skąd wziął te dane pewien rozmówca Daily Mail, ale ponoć mniej więcej jedna czwarta populacji przyznaje się do podkochiwania się w kimś sławnym. I od dawna już nie dotyczy to wyłącznie nastolatek. Nie mam problemu z uwierzeniem w takie statystyki, zwłaszcza, że sama wyrabiam normę za co najmniej kilka innych osób… Ale skąd to się bierze i dlaczego właściwie zakochujemy się w ludziach dostępnych nam tylko na kinowym ekranie?

Urozmaicenie

Człowiek to taka istota, która potrzebuje dreszczyku emocji. Niezależnie od tego, czy jest singlem i z jakichś względów żyje w świeckim celibacie, czy od 20 lat jest w szczęśliwym związku – ma w sobie potrzebę posmakowania czegoś (kogoś) nowego, doświadczenia dreszczyku zakochania, niepewności, ekscytacji. Kiedy akurat z nikim się nie spotykasz, wyobrażony związek z Cumberbatchem dostarczy ci trochę rozrywki i przypomni, że masz jeszcze serce i trochę hormonów we krwi. A jeśli zaczynasz się nudzić w swoim związku, chyba zdecydowanie lepiej wyskoczyć na parę mentalnych randek z Jackmanem niż faktycznie zacząć się z kimś umawiać na boku…

Niegroźna Pożywka dla fantazji

Nie oszukujmy się, prawie każdy z nas czasem o kimś fantazjuje – i to nawet wtedy, kiedy jesteśmy w związku i traktujemy partnera bardzo poważnie. Nie ma w tym nic złego, trudno to nazwać zdradą, a specjaliści sugerują, że to ludzkie i normalne, a być może czasem nawet korzystne dla związku. Ale intensywne i długotrwałe fantazje mają czasami to do siebie, że w (nie)sprzyjających warunkach potrafią nam nieźle namieszać w głowie, a potencjalnie także przerodzić się w coś, co nie tylko nam mogłoby znacząco utrudnić życie. Dlatego jeśli masz do wyboru pofantazjować sobie przed snem o a) swoim byłym, b) nowym szefie, c) najlepszym kumplu twojego męża albo d) młodym Harrisonie Fordzie, w ciemno wybieraj Forda – to naprawdę najrozsądniejsza opcja. No chyba, że jak na złość ten nieszczęsny kumpel męża to skóra zdarta z Forda… w takim wypadku daj mi jego numer, a sama idź jednak w inną stronę Hollywood. Mimo wszystko zdecydowanie nie polecam regularnego fantazjowania o aktorach, których mniej lub bardziej udane sobowtóry naprawdę zaludniają twoje życie – to aż prosi się o zupełnie realne komplikacje.

Bezpieczne doświadczenia

Celebrity crush działa trochę jak oglądanie filmów o dramatycznych wydarzeniach i każde inne kulturalne katharsis – pozwala w bezpiecznych, kontrolowanych warunkach posmakować sytuacji, w których w rzeczywistości prawdopodobnie wcale nie chcielibyśmy się znaleźć. Mało kto przy zdrowych zmysłach naprawdę chciałby, żeby każdą jego randkę śledzili paparazzi… ale już podczas mentalnego randkowania z Hiddlestonem błyskające flesze i przechodnie celujący w ciebie ze smartfona przyjemnie dodają całej historii nieco dramatyzmu. Fantazje o aktorach to na przykład jedyny sposób, żebym z gracją i na pełnym luzie w nieprzyzwoicie błyszczącej sukni przespacerowała się po czerwonym dywanie – bo w rzeczywistości prawdopodobnie byłoby to najbardziej stresujące wydarzenie w całym moim życiu i chyba wolałabym zjeść własną nerkę niż postawić stopę gdziekolwiek w pobliżu rozdania oscarów. A tak – proszę bardzo, jest miło i przyjemnie nawet w blasku fleszy.

Dopełnienie potrzeb

Trudno jest wymagać od rzeczywistego partnera, żeby spełniał absolutnie wszystkie twoje marzenia i potrzeby… zwłaszcza, jeśli one bywają ze sobą sprzeczne. Na co dzień możesz być perfekcyjnie szczęśliwa i bezpieczna w związku z miłym i przewidywalnym księgowym, ale co, jeśli nagle najdzie cię ochota na bycie przez chwilę dziewczyną gangstera? Zamiast namawiać biednego faceta do defraudacji firmowych pieniędzy, obejrzyj sobie jakiś mafijny film i pozwól, żeby serduszko nieco mocniej ci zabiło. Twoje potrzeby zostaną zaspokojone, kariera faceta nie ucierpi i przy okazji unikniesz ryzyka, że pewnego ranka znajdziesz w swojej pościeli odrąbaną głowę konia. Same plusy!

Mówcie więc, co tylko chcecie, ale celebrity crush jest zjawiskiem zupełnie normalnym i bezpiecznym – przynajmniej dopóki nie grozi ci sądowy zakaz zbliżania się do twojego obiektu uczuć. Jedyne, o czym warto tu pamiętać, to rozsądne granice. Wyimaginowane spacery po szkockim wybrzeżu łapka w łapkę z Davidem Tennantem – proszę bardzo. Pikantne fantazje o pokoju hotelowym Chrisa Pine’a – nie ma problemu. Ale zanim zaczniesz wysyłać do Joeya Tribbianiego miłosne listy z załączonymi 13 rzęsami albo koczować pod willą Downeya w Malibu i krzyczeć za nim per Tony, może jednak warto się zastanowić nad swoimi priorytetami. Just sayin’.

Przeczytaj także:

3 komentarze

Paula 9 stycznia 2018 - 15:57

Dla mnie celebrity crush ma jedną ogromną zaletę: mogę oglądać z narzeczonym Avengersów i podczas gdy ja bezkarnie wzdycham do Roberta Downey Jr., mój ukochany myśli, że jestem zainteresowana fabułą… 😉

Mila 9 stycznia 2018 - 16:02

I wszyscy zadowoleni! 😀

Tarantula 13 stycznia 2019 - 20:45

Mam to samo, jedyna różnica to obiekt westchnień – Chris Evans 🙂

Komentarze zostały wyłączone.