Benedict „Hawking” Cumberbatch

by Mila

21-letni Stephen Hawking siedzi w fotelu, wykrzywiony w dość nienaturalnej pozycji. Nie porusza się, patrzy jedynie na ekran telewizora, a z mimiki jego twarzy trudno wywnioskować, czy jest zafascynowany oglądanym programem, czy może raczej śmiertelnie nim znudzony. Do pokoju wkracza jego ojciec, zamieniają kilka słów… A potem Stephen Hawking dziarsko zrywa się z fotela i rusza na przyjęcie, na którym czeka już na niego jego urocza dziewczyna.

Dla kogoś, kto niezbyt dobrze zna biografię słynnego naukowca i niespecjalnie orientuje się w specyfice choroby, z jaką geniuszowi przyszło się zmagać, pierwsze sceny brytyjskiego filmu Hawking w reżyserii Philipa Martina mogą być niemałym zaskoczeniem. Poznajemy bowiem Stephena w momencie, w którym nic jeszcze nie zapowiada jego choroby, a wcielający się w postać naukowca wysoki, niemal dumnie wyprostowany i młodzieńczo ruchliwy Benedict Cumberbatch niezbyt przypomina sparaliżowanego, unieruchomionego geniusza, jakiego dzisiaj znamy.

Kadr z filmu „Hawking”, reż. Philip Martin, 2004.

Film Martina towarzyszy Hawkingowi w początkach – chciałoby się rzec – wszystkiego: jego błyskotliwej kariery naukowej, nieubłaganie postępującej choroby, związku z jego przyszłą pierwszą żoną, Jane Wilde. Produkcja śledzi nie tylko zmagania Stephena z nieuleczalnym stwardnieniem zanikowym bocznym, ale także proces powstawania idei i teorii, które wstrząsną w posadach dotychczasową wiedzą człowieka o wszechświecie i jego początkach. Tworzenie i obumieranie spotykają się bowiem nie tylko w treści naukowych osiągnięć fizyka, ale również w nim samym.

Hawking jest właściwie filmem jednego aktora. Być może to kwestia scenariusza, może samej osoby naukowca, albo też umiejętności aktorskich Benedicta Cumberbatcha… Najpewniej wszystkiego razem. Nie ulega jednak wątpliwości, że pozostali bohaterowie są tylko tłem dla Cumberbatcha. Znany przede wszystkim z roli współczesnego Sherlocka Holmesa Brytyjczyk ma to do siebie, że jeśli pozwolić mu rozwinąć skrzydła, wtapia się w graną przez siebie postać do tego stopnia, iż bardzo łatwo zapomnieć, że to tylko aktor na ekranie. Benedict potrafi bez reszty porwać swoją grą, STAĆ SIĘ portretowanym bohaterem i tak jest także w przypadku Hawkinga – choć z pewnością zobrazowanie człowieka zmagającego się z postępującym paraliżem nie było łatwym zadaniem. Wierzymy jednak w każdą jego trudność przy wykonywaniu – wydawałoby się – naturalnych ruchów, wierzymy w rosnącą frustrację z powodu niesprawności i serce nam się łamie na widok młodego mężczyzny, któremu stopniowo posłuszeństwa odmawia ciało i głos, a którego umysł pozostaje nietknięty, obarczając go przerażającą, przygnębiającą świadomością własnego losu.

O ile Benedict Cumberbatch wspina się w Hawkingu na wyżyny swoich możliwości, to cała reszta filmu może pozostawiać wiele do życzenia. Zbijają z tropu i – szczerze powiedziawszy – nudzą pojawiające się co chwilę wstawki z fragmentami wywiadu z noblistami, których praca, owszem, wiąże się z odkryciami Stephena Hawkinga, niemniej jednak dla filmu nie jest wcale sprawą priorytetową. Pozostali – poza Hawkingiem – bohaterowie wypadają blado i nijako. Fabuła filmu w niektórych momentach zdaje się nieco rozmijać z prawdą, a ścieżka dźwiękowa – mimo że bardzo ładna i przyjemna – sprawia niekiedy wrażenie zbyt lekkiej i zbyt radosnej w zestawieniu z podejmowanym przez film tematem. Być może miał to być kontrast, być może próba złagodzenia obrazu, niemniej jednak trudno się pozbyć wrażenia, że muzyka mimo wszystko nie do końca pasuje do reszty filmu.

Hawking jest filmem całkiem dobrym. Być może miałby potencjał na więcej, szansy tej jednak nie wykorzystano. Warto go natomiast obejrzeć co najmniej z dwóch powodów. Po pierwsze: dla Benedicta Cumberbatcha i jego umiejętności. Po drugie zaś, dla niezwykłej historii człowieka, który pomimo ogromnych przeciwności zdołał zrewolucjonizować fizykę i stać się ikoną w świecie nauki.

Przeczytaj także:

1 komentarz

~Laura 31 sierpnia 2013 - 13:40

Obejrzałabym. Ale jedynie dla Cumberbatcha…

Komentarze zostały wyłączone.