Nigdy nie sądziłam, że to napiszę, ale… czas pogadać o macierzyństwie i reprodukcyjnych decyzjach kobiet. A konkretniej – o tym, jak ten temat jest przedstawiany w popkulturze, która przez wszystkie przypadki odmienia radości, problemy i dramaty matek i potencjalnych matek, ale podejrzanie milczy na temat tych kobiet, które świadomie i otwarcie decydują się matkami nie być. Bohaterki, które rezygnują z macierzyństwa i na ekranie otwarcie mówią o tym, że nie widzą dzieci w swojej przyszłości, a potem konsekwentnie żyją zgodnie ze swoją decyzją, są w popkulturze trochę jak Yeti – niby część z nas jest przekonana, że gdzieś na pewno takie istnieją, ale w praktyce mało kto je widział. [Tekst jest analizą – zawiera spoilery do różnych produkcji].
Analizy
Kino lubi historie o artystach. Ostatnio zaś lubi sięgać po biografie brytyjskich rockmanów. Dopiero co na Oscarach szumu narobił Bohemian Rhapsody o Freddiem Mercurym i grupie Queen, a już serca krytyków na całym świecie podbija Rocketman o życiu Eltona Johna. Trudno jest tych filmów ze sobą nie porównywać, tym bardziej, że zaskakująco dużo obie te produkcje łączy… A równocześnie efekty końcowe są skrajnie różne. Który film wychodzi z tego porównania zwycięsko?
Stało się. Szósty odcinek ósmego sezonu Gry o Tron i tym samym finałowy odcinek całego serialu już za nami. Czy było to godne pożegnanie jednej z najważniejszych produkcji w historii telewizji? Po kilku mocno krytykowanych odcinkach wielu fanów straciło jakąkolwiek nadzieję na uratowanie tego sezonu… i pewnie dla wielu z nich finał okazał się gwoździem do trumny niegdyś rewelacyjnego serialu. Dla mnie jednak ostatecznie stał się największym zaskoczeniem całego sezonu – i to nawet nie ze względu na to, co się w nim działo, tylko dlatego, że po tym, jak porzuciłam wszelką nadzieję, ostatni odcinek okazał się nawet do pewnego stopnia satysfakcjonujący… [Tekst zawiera spoilery].
Porzućcie wszystkie teorie, którzy tu wchodzicie (nadzieję też możecie porzucić) – przedostatni odcinek Gry o Tron wyraźnie daje nam do zrozumienia, że czas spełniania naszych oczekiwań się skończył. Zaczął się natomiast czas robienia wszystkiego, by nas zaskoczyć i by obalić większość teorii, które snuliśmy przez osiem sezonów – czasem nawet za cenę logiki czy wieloletniego rozwoju poszczególnych bohaterów. 5 odcinek 8 sezonu Gry o Tron znów bardzo spolaryzował widzów… A im bliżej finału, tym mniej znajduję w serialu wątków, których gotowa byłabym bronić. [Tekst zawiera spoilery].
Broniłam poprzedniego odcinka wiernie i zaciekle jak śnieżnobiały wilkor Duch przez cały serial bronił Jona Snowa – czy było warto? Czy czwartym odcinkiem finałowego sezonu Gry o Tron twórcy choć trochę mi się za tę wierność odwdzięczają? Przyjrzyjmy się bliżej temu, co przyniósł odcinek dość enigmatycznie zatytułowany Ostatni ze Starków. [Tekst zawiera spoilery].
Trzeci i chyba najbardziej wyczekiwany odcinek finałowego sezonu Gry o Tron już za nami – i to była prawdziwa jazda bez trzymanki. Opinie na temat odcinka są wybitnie podzielone… Jedni, łącznie ze mną, określają go jako niemal doskonały. Inni głoszą, że był prawdopodobnie najgorszym odcinkiem w całym serialu. Nie da się ukryć, że Długa noc to odcinek bardzo emocjonalny i prowokujący silne emocje – pozwólcie, że opowiem wam, co mi się w nim podobało, dlaczego mi się podobało i jak to wszystko rozumiem. [Tekst zawiera spoilery].
To koniec pewnej ery – Avengers: Endgame właśnie podbija kina, a wraz z tym filmem dobiega końca ważny etap w historii superbohaterskiego kina. Finał Sagi Nieskończoności, bo tak teraz nazywają się pierwsze trzy fazy MCU, wzbudza wśród widzów ogromne emocje, czemu trudno się dziwić – w końcu dla niektórych to ukoronowanie 11 lat życia i coraz bardziej emocjonalnych relacji z bohaterami. Ale jak wypada sam film? Czy jest się czym zachwycać i do czego przyczepić? W tym pełnym wielkich spoilerów tekście w punktach rozliczam plusy i minusy Avengers: Endgame. [Bezspoilerową recenzję możecie przeczytać tutaj].
Drugi odcinek ósmego i finałowego sezonu Gry o Tron już za nami – i choć wciąż jeszcze nie doszło do zapowiadanej wielkiej bitwy, a cały odcinek w zasadzie składał się z rozmów pomiędzy bohaterami, to działo się w nim tyle i w tak dobrym stylu, że Rycerz Siedmiu Królestw z automatu ląduje wysoko wśród moich ulubionych epizodów. Przyjrzyjmy mu się bliżej!
Od premiery pierwszego Iron Mana w 2008 roku Marvel Cinematic Universe przeszło naprawdę długą drogę – i równie długą drogę przeszedł sposób, w jaki funkcjonują w MCU bohaterki kobiece. Zaczęło się bardzo tradycyjnie, od ślicznych ukochanych głównego bohatera. Potem w pomocniczych rolach na trzecim czy drugim planie zaczęły się pojawiać bohaterki, które ramię w ramię z męskimi herosami ratowały świat i miały aktywny wkład w ich niesamowite przygody. Aż wreszcie 2019 rok przyniósł nam zupełnie samodzielną Kapitan Marvel i jej solowy film. Są na tej drodze takie rzeczy, które Marvel robi dobrze, są i takie, nad którymi mógłby jeszcze popracować – przyjrzyjmy się temu, jak przez lata prezentowały się kobiece bohaterki MCU.